W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie wieczorami rozbrzmiewał dźwięk kościelnych dzwonów, Weronika rozkoszowała się chwilami spokoju. Ciepła woda w wannie wypełniona pachnącą pianą koiła zmęczenie po tygodniach napięcia. Tego dnia została żoną Jakuba, a jej serce śpiewało z radości. Wesele było już za nimi, wir przygotowań ucichł, więc Weronika wreszcie mogła odetchnąć. Zamknęła oczy, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Życie przed ślubem nie było złe, ale brakowało w nim ciepła, przytulania, wsparcia. Teraz wszystko się zmieniło — obok był Jakub, mężczyzna, który wydawał się jej żywym cudem.
Był niczym bohater z romantycznego filmu: troskliwy, hojny, z miękkim uśmiechem i czarem, od którego zapierało dech w piersiach. Od pierwszego dnia otoczył Weronikę opieką: przynosił kwiaty, zabierał do najlepszych restauracji, obsypywał komplementami. Ona, przyzwyczajona do skromnego życia sprzedawczyni w małym sklepiku, była zdezorientowana takim zainteresowaniem. Poznali się na portalu randkowym, a pierwsze wrażenie o Jakubie było niepewne — nie spodziewała się niczego poważnego. Ale on przyjechał na spotkanie z bukietem jej ulubionych róż, zapamiętał każde jej słowo i zabrał ją nie do kawiarni, ale do ekskluzywnej restauracji. Po raz pierwszy Weronika poczuła się jak bohaterka baśni.
Nawet spotkanie z teściową, Krystyną Nowak, nie zachmurzyło jej szczęście, choć nie poszło gładko. Weronika tak się denerwowała, iż myliła słowa, wylała wino na sukienkę i przypadkiem przewróciła wazon z owocami. Krystyna nazwała ją „niezdarną dziewczyną”, ale Jakub natychmiast ją obronił, uciszył matkę i zabrał Weronikę. Wieczorem uspokajał ją, zapewniając, iż matka po prostu się stresowała: „Pokocha cię, zobaczysz”. I rzeczywiście, niedługo Krystyna zadzwoniła, przeprosiła i zaproponowała:
— Weroniko, zjedzmy kolację i omówmy wesele. Chcę pomóc z organizacją, jeżeli masz nic przeciwko.
Weronika ucieszyła się. Nie znała się na weselach i myślała, iż ograniczą się jedynie do urzędu stanu cywilnego. Ale Jakub ją zaskoczył:
— Kochanie, czy nie marzysz o prawdziwym weselu? Piękna suknia, tort, tańce, okrzyki „gorzko”?
— Jakubie, chciałabym, ale wiesz, moja pensja ledwo starcza na podstawowe potrzeby — odpowiedziała zawstydzona.
Delikatnie stuknął ją w czoło:
— Głuptasie, czy ja mówię o pieniądzach? Ja za wszystko zapłacę. choćby gdybyś była milionerką, zrobiłbym tak samo.
Krystyna z zapałem wzięła się za organizację, nie żałując środków syna. Weronika ledwo nadążała za jej pomysłami: od wyboru zaproszeń po kolor wstążek w bukiecie. Musiała wziąć urlop, by nie upaść ze zmęczenia.
I oto nadszedł dzień ślubu. Od rana wirowała w zamęcie: fryzura, makijaż, suknia, sesja zdjęciowa. Uroczystość minęła jak sen — pocałunki, tańce, krojenie tortu. Teraz, leżąc w wannie, Weronika wspominała ten moment, gdy Jakub włożył jej pierścionek na palec. Wzdrygnęła się — woda ostygła. Wymuszając na sobie wstanie, otarła się ręcznikiem, spryskała ciało perfumami, rozczesała włosy i włożyła śnieżnobiałą bieliznę, tak olśniewającą jak jej suknia. Uśmiechnęła się, wiedząc, iż Jakub czeka na nią w sypialni.
Dotykiem ręki sięgnęła do klamki, by wyjść, ale zastygła, słysząc głos teściowej.
— Skąd ona tutaj? — zdziwiła się Weronika. Nie spodziewała się gości.
Nadstawiła ucha i wychwyciła cichą rozmowę Jakuba i Krystyny. Ciekawość wzięła górę — chciała wiedzieć, o czym szepczą w ich pierwszą noc poślubną.
— Jakubie, nie podoba mi się, jak na nią patrzysz — syczała Krystyna, jakby oskarżała syna o zbrodnię. — Powiedz, iż mi się wydaje!
— Mamo, mówiłem, Weronika jest cudowna. Przestań pleść głupoty — głos Jakuba brzmiał przepraszająco.
— Głupoty? Miłość to luksus, na który ciebie nie stać! Nie waż się przywiązywać do tej prostaczki! — odcięła się Krystyna.
Weronika czekała, iż Jakub zaprotestuje, ale on milczał. Serce jej się ścisnęło — chciała wpaść i krzyczeć, ale nogi były jak przyklejone do podłogi.
— Mamo, zrozum, Weronika jest dla mnie ważna — w końcu wykrztusił Jakub.
— Ważna? To nic nie zmienia! Twój brat czekał wystarczająco długo. Wiesz, iż to on wybrał Weronikę. Twoim zadaniem było ją oczarować i poślubić, a resztę zrobimy my.
— Nigdy mi nie wyjaśniłaś, jak to przeprowadzić — głos Jakuba drżał z emocji.
— Czyż nie mówiłam? Ty znikniesz, a twój brat zajmie twoje miejsce. Myślisz, iż zauważy? jeżeli zrobimy to dyskretnie — nie. Mąż miał wypadek, doznał obrażeń. jeżeli cię kocha, zaakceptuje go.
Jakub gorzko się zaśmiał:
— Obrażenia? Mamo, słyszysz siebie? Mój brat nie jest tylko niepełnosprawny, on nie jest przy zdrowych zmysłach!
— Nie waż się tak o nim mówić! — wybuchnęła Krystyna. — On nie jest winny swojej niedoli. A ty jesteś winien, Jakubie! Musisz mu pomóc!
Weronika zadrżała. Brat? Jakub nigdy nie wspominał o bracie, a tym bardziej o jego chorobie. Jak zamierzali podmienić męża? Byli bliźniakami? Nie zdążyła dokończyć myśli — Jakub podniósł głos:
— Nicz— Ja nikomu nic nie jestem winien! Przestań obwiniać mnie za jego nieszczęście! To ty zmusiłaś mnie, żebym zabrał go tamtego dnia w góry, a on sam wspiął się na tę skałę — Weronika po raz ostatni spojrzała przez zamglone okno taksówki, oddalając się od domu, który już nigdy nie miał być jej bezpieczną przystanią.