*10 maja, Warszawa*
„– Weronika, cześć. Po co tak pilnie mnie wezwałaś? Telefonu nie było?” – zdjęła płaszcz i weszła do mieszkania Kinga, rozglądając się po przedpokoju.
„– Nie rozmawia się o takich rzeczach przez telefon. Chodź do kuchni.” – Weronika zgasiła światło i ruszyła za przyjaciółką.
Kinga usiadła przy stole, złożyła ręce jak wzorowa uczennica.
„– No? Zaintrygowałaś mnie. Mów już.”
Weronika postawiła na stół niedokończoną butelkę wina i dwa kieliszki.
„– Oho! Tak poważna rozmowa? Słucham.”
„– Żeby się rozluźnić i lepiej zrozumieć.” – Weronika uniosła kieliszek, wypiła duszkiem.
Kinga też podniosła swój, ale nie piła, czekając.
„– Jestem stracona. Zakochałam się bez pamięci. Żyję jak we śnie. Kładę się spać i liczę godziny do rana. Myślałam, iż to tylko w filmach… Kuba też kochałam, ale nie tak. A teraz…” – Weronika wypiła jednym haustem.
„– Współczuję. I po to mnie wezwałaś? Żeby się pochwalić?” – Kinga odstawiła kieliszek, wstała.
„– Usiądź.” – Weronika pociągnęła ją za rękę.
„– A co z Kubą?”
„– Co z Kubą? Siedem lat razem. Wszystko gra. A poznałam Marka i przepadłam.” – westchnęła. „– Potępiasz? Ty tak nigdy nie kochałaś? Właśnie. Dlatego cię wezwałam. Żeby pogadać… o Kubie.”
„– Chyba się napiję.” – Kinga przełknęła kilka łyków, skinęła z aprobatą.
„– Podkochiwałaś się w moim mężu. Myślisz, nie widziałam, jak na niego patrzysz?” – Weronika stuknęła paznokciem w blat.
„– Głupoty gadasz.”
„– Nie zazdroszczę. To choćby lepiej. Chcę odejść, ale nie umiem mu powiedzieć. Szkoda mi go.”
„– Zdradziłaś – nie szkoda, a powiedzieć – szkoda? To bez sensu.”
„– Nic nie rozumiesz! On jest dobry. Krzyczę na niego, on milczy. Zasługuje na coś lepszego.”
„– Wytłumacz.”
Weronika nalała sobie więcej wina.
„– Mogę powiedzieć: „Nie kocham, żegnaj”. Puści mnie. Ale co z nim będzie? Mężczyźni się załamują, gdy ich zostawiają. Zacznie pić, zniknie… Nie mogę. Rozumiesz?”
„– A ja mam z tym coś wspólnego?”
Weronika przewróciła oczami.
„– Podoba ci się. Może choćby kochasz w sekrecie.” – Patrzyła uważnie. Kinga spuściła wzrok. „– Byłabym spokojna, gdybyś ty była przy nim.”
„– Aha… Chcesz, żebym się nim zaopiekowała, gdy ty będziesz się turlać z kochankiem? Zwariowałaś? To nie graty, żeby oddawać koleżance!” – Kinga wypiła duszkiem, wytarła usta.
„– Dzięki za komplement. Nie wiedziałam, iż jestem lepsza od jakiejś dziwki. Zapytaj go, czy chce być z tobą!”
„– To zależy od ciebie.” – Weronika pochyliła się przez stół.
„– Oszalałaś. Idź do psychiatry.” – Kinga zaczerwieniła się ze złości.
„– Na miłość nie ma lekarstwa.”
„– A jeżeli z kochankiem nie wyjdzie? Wrócisz po Kubę?”
„– Nie myślę o przyszłości. Wiem jedno – umrę bez niego.”
Kinga milczała. W głowie jej się to nie mieściło, ale… Kuba naprawdę jej nie był obojętny.
„– Pomóż mi. Odwróć jego uwagę, połóż się z nim, jeżeli chcesz.” – Weronika patrzyła gdzieś daleko.
„– To chore. Żona proponuje przyjaciółce seks z mężem? Jak w telenoweli!”
„– Nie krzycz. Nie chcesz – nie musisz. Niech się rozpiWeronika odwróciła się i wyszła bez słowa, a Kinga stała w milczeniu, czując, jak cały świat nagle stał się jeszcze bardziej skomplikowany.