– „Oddajcie nam dziecko. To są jego prawdziwi rodzice” – powiedzieli obcy w progu waszego domu

twojacena.pl 3 godzin temu

Dzisiaj wydarzyło się coś, co przewróciło mój świat do góry nogami. Właśnie wróciłam do tych zapisków, by uporządkować myśli.

Musisz oddać nam dziecko. Jesteśmy jego prawdziwymi rodzicami powiedzieli obcy ludzie stojący w progu.

Mamo, czy mogę jutro nie iść do szkoły? Znowu boli mnie głowa! Staś stał w drzwiach kuchni, trzymając się futryny.

Iga odwróciła się od kuchenki, gdzie mieszała zupę. Syn rzeczywiście wyglądał blado, pod oczami miał cienie.

Znowu? To już trzeci raz w tym tygodniu. Może pójdziemy do lekarza?

Nie trzeba lekarza. Po prostu jestem zmęczony. Mogę zostać w domu?

Zobaczymy rano. Idź teraz odrabiać lekcje.

Już je zrobiłem.

Wszystkie? choćby matematykę?

Nawet matematykę.

Iga podeszła do syna, położyła dłoń na jego czole. Gorączki nie było, ale chłopiec ostatnio wydawał się jakiś apatyczny, zamyślony. Kiedyś nie mógł usiedzieć w miejscu, a teraz godzinami przesiadywał w swoim pokoju, wpatrując się przez okno.

Stasiu, wszystko w porządku w szkole? Nikt cię nie prześladuje?

Wszystko gra, mamo. Po prostu boli mnie głowa.

Chłopiec wyszedł do swojego pokoju. Iga wróciła do gotowania, ale niepokój nie dawał jej spokoju. Osiem lat wychowywałaś dziecko, myślisz, iż znasz je na wylot, a potem nagle zdajesz sobie sprawę coś się dzieje, ale nie wiesz, co.

Wieczorem wrócił mąż, Krzysztof. Zmęczony po pracy, ale widząc zasępioną minę żony, od razu się zaniepokoił.

Co się stało?

Staś znowu narzeka na ból głowy. Trzeci raz w tym tygodniu.

To trzeba iść do lekarza.

Mówię mu, ale nie chce. Może naprawdę jest przemęczony? Końcówka semestru, klasówki.

Krzysztof poszedł do syna. Iga słyszała, jak rozmawiają półgłosem. Potem mąż wrócił, usiadł przy stole.

Mówi, iż wszystko w porządku. Ale zgodził się jutro pójść do lekarza.

No to dobrze. Rano umówię wizytę.

Podczas kolacji Staś prawie nic nie zjadł. Przekłuwał widelec ziemniaki, wypił herbatę i poprosił, by iść spać. Iga i Krzysztof wymienili spojrzenia.

Może się zakochał? zasugerował Krzysztof. W tym wieku to się zdarza.

Za wcześnie mu na miłość. Ma dopiero osiem lat.

A skąd wiesz? Dzieci teraz gwałtownie dojrzewają.

Iga sprzątnęła ze stołu, pozmywała. W głowie kotłowały się różne myśli. Może naprawdę coś się wydarzyło w szkole? Albo jest poważnie chory?

W nocy kilka razy zaglądała do pokoju syna. Staś spał niespokojnie, przewracał się, coś mamrotał przez sen. Iga poprawiła kołdrę, pogłaskała go po głowie. Chłopiec otworzył oczy.

Mamo?

Śpij, kochanie. Wszystko w porządku.

Mamo, kochasz mnie?

Oczywiście, iż tak. Najbardziej na świecie.

A jeżeli jeśli nie jestem twój?

Iga zamarła.

Co za bzdury, Stasiu? Oczywiście, iż jesteś mój. Śpij już.

Chłopiec zamknął oczy, odwrócił się do ściany. Iga wyszła, ale sen nie nadchodził. Skąd u ośmioletniego dziecka takie myśli?

Rano Staś wstał sam, bez przypominania. Zjadł śniadanie, spakował plecak.

Mamo, idę do szkoły. Głowa już nie boli.

Na pewno? Może jednak do lekarza?

Nie trzeba. Jestem zdrowy.

I wybiegł, zanim Iga zdołała zareagować. Spojrzała przez okno syn szedł gwałtownie przez podwórko, jakby się gdzieś spieszył.

Dzień minął jak zwykle praca, zakupy, gotowanie. Ale niepokój nie ustępował. Kilka razy chciała zadzwonić do wychowawczyni, spytać, jak Staś, ale się rozmyśliła. Nie chciała wyjść na przewrażliwioną.

O trzeciej po południu zadzwonił dzwonek do drzwi. Iga otworzyła. Na progu stali mężczyzna i kobieta. Nieznajomi. Mężczyzna około czterdziestki, wysoki, ciemnowłosy. Kobieta nieco młodsza, ładna, ale z jakimś napięciem w twarzy.

Dzień dobry powiedział mężczyzna. Pani Iga Nowak?

Tak, to ja. A panowie kim są?

Nazywam się Tomasz Kowalski. To moja żona, Anna. Musimy z panią porozmawiać.

O czym?

Mężczyzna wymienił spojrzenie z żoną. Ta skinęła głową, jakby dodając mu odwagi.

O pani synu. O Stanisławie.

Iga się spięła.

Co się stało? Coś się wydarzyło w szkole?

Nie, w szkole wszystko w porządku. Możemy wejść? Rozmowa będzie długa.

Nie znam państwa. O czym mamy rozmawiać?

Kobieta zrobiła krok do przodu. W jej oczach szkliły się łzy.

Proszę. To bardzo ważne. Chodzi o Musi pani oddać nam dziecko. Jesteśmy jego prawdziwymi rodzicami.

Iga cofnęła się. W uszach jej zaszumiało.

Co? Co za nonsens? Staś jest moim synem!

Proszę posłuchać mężczyzna wyciągnął z teczki jakieś dokumenty. Mamy dowody. Osiem lat temu w szpitalu doszło do pomyłki. Zamieniono dzieci.

Wynoście się! Natychmiast! Albo wezwę policję!

Igo, proszę, niech pani nas wysłucha kobieta łkała. My też wychowywaliśmy dzieci osiem lat. Kochaliśmy je. A potem okazało się

Co się okazało?

Nasz syn to znaczy chłopiec, którego wychowywaliśmy zachorował. Potrzebna była transfuzja krwi. Wtedy wyszło, iż grupa krwi się nie zgadza. Ani z moją, ani z męża. Zrobiliśmy test DNA.

Iga złapała się futryny. Nogi miała jak z waty.

I co?

Nie jest naszym biologicznym synem. Zaczęliśmy szukać prawdy. Pojechaliśmy do szpitala. Sprawdzili archiwa. Tej nocy, gdy rodziłam, urodziły się tylko dwa chłopcy. Nasz i pani.

To jakaś pomyłka. Zamieszanie.

Zrobiliśmy test DNA z chłopcem, którego wychowywaliśmy. Potem potem wzięliśmy próbkę DNA pani syna.

Jak wzięliście? Kiedy?

Mężczyzna

Idź do oryginalnego materiału