Odcienie Szczęścia

polregion.pl 2 godzin temu

**Odcienie Szczęścia**

No cześć, stary powiedział Kacper, wpuszczając do domu Igora przyjaciela z dzieciństwa, który mieszkał w mieście.

Cześć uścisnął go Igor. Dawno się nie widzieliśmy. Minęły cztery miesiące od pogrzebu babci. Chciałem wcześniej przyjechać, ale nie wychodziło. W końcu wziąłem urlop, postanowiłem odpocząć tu, na wsi.

Świetny pomysł. Będziemy jeździć na ryby do leśnego jeziora, może nad rzekę, pamiętasz, jak za dzieciaka? mówił zadowolony Kacper.

Przyjaciele od małego biegali po wiejskich uliczkach, kąpali się w rzece, wymyślali różne psoty, chodzili do tej samej szkoły. Igor zawsze był bardziej żywiołowy i pomysłowy, a Kacper stał za nim murem.

Sam jesteś? Gdzie twoja żona? zapytał Igor.

Poszła do sklepu, zaraz wróci. To prawdziwa gospodyni, gotuje przepysznie, karmi mnie na zabój chwalił swoją żonę, Kasię.

Pobrali się sześć lat temu, ale dzieci jeszcze nie mieli. Kasia chodziła z mężem do przychodni, ale lekarze twierdzili, iż wszystko w porządku, trzeba czekać bywa.

Kacper okazywał jej więcej uczucia: dbał, pomagał we wszystkim, nie pozwalał dźwigać ciężarów. Wieśniaczki często jej zazdrościły jedne z podziwem, inne z czarną zawiścią.

Kasi szczęście. Kacper nosi ją na rękach, nie pije, kocha.

Sama Kasia żyła beztrosko, zmieniała sukienki, zajmowała się domem, tylko czasem nachylał się nad nią smutek, gdy patrzyła na dzieci sąsiadów. Pracowała jako księgowa w urzędzie gminy.

O dzieciach starali się nie rozmawiać, ale Kacper często myślał:

Jak się urodzi, jeszcze bardziej się zwiążemy czasem wyczuwał jednak niewidzialny chłód od żony.

Kasia czuła silną miłość męża, ale jego nadopiekuńczość czasem ją dusiła.

Dzień dobry usłyszał Igor delikatny głos Kasi i odwrócił się.

Stała przed nim z czarną reklamówką w ręce, wróciła ze sklepu. Kacper podbiegł i zabrał jej torbę, zaniósł do kuchni.

Cześć powiedział wesoło Igor, mimowolnie przyglądając się smukłym nogom Kasi i jasnym, falowanym włosom. Jestem Igor, przyjaciel Kacpra z dzieciństwa przedstawił się, gdy mąż wyszedł z kuchni.

Jakoś nie słyszałam o tobie zwróciła się do męża.

Bo mieszka w mieście. Jego babcia zmarła kilka miesięcy temu, mieszkała na drugim końcu wsi. Może pamiętasz babcię Helenę. Nie jesteś stąd, więc go nie znasz.

A, tak, pamiętam. Więc to jej wnuk. Igor zawsze był miejski, zaraz po szkole wyjechał.

Dokładnie tak potwierdził z uśmiechem Igor.

No dobrze, Kasia, my pójdziemy się przejść, a ty coś przygotuj powiedział mąż i wyszli z domu.

Dziś był weekend, a od poniedziałku Kasia miała urlop. Początek września, jesień malowała świat w złoto i czerwień, po polach snuły się babie lato, a liście wirowały w powietrzu, unoszone wiatrem.

Stół nakryła w altanie. W taką pogodę nie chciało się siedzieć w domu. Wrócili i zasiedli do posiłku.

Igor, jakże się cieszę, iż przyjechałeś. Wreszcie pojedziemy na ryby. Powinieneś częściej tu zaglądać. Razem dorastaliśmy, pasaliśmy krowy z moim dziadkiem, wspinaliśmy się po jabłka do cudzych sadów, a teraz tyś się stał mieszczuchem.

Ej, co tam mieszczuch urodziłem się tu, to moja mała ojczyzna klepnął Kacpra po ramieniu.

Kasia patrzyła na dwóch przyjaciół wspominających dzieciństwo, rozmawiających o wszystkim i śmiejących się głośno. Była zaskoczona siłą męskiej przyjaźni. Przypomniawszy sobie o cieście w piekarniku, wstała i wróciła z gorącym jabłecznikiem, który pokroiła.

Ale pycha! Nigdy nie jadłem tak dobrego ciasta zachwycił się Igor. Kasia, jesteś mistrzynią.

No tak, moja żona gotuje bosko przechwalał się Kacper. Ot, utuczyła mnie przyjaciele śmiali się, popijając wino.

Siedzieli długo, mężczyźni głośno wspominali dawne czasy, aż ściemniło się i Kasia zapaliła światło. Patrząc na nich, pomyślała:

Dobrze, iż mój Kacper nie jest taki przystojny jak Igor. Zbyt ładny, zbyt pewny siebie, pięknie mówi. Pewnie w mieście ma kobiet od groma. Nie bez powodu nie jest żonaty dawno już powinien założyć rodzinę. Pewnie skacze od jednej do drugiej.

Zaciągnąwszy się tego wieczoru, Igor w końcu poszedł do siebie. Od tamtej pory często zaglądał do Kacpra miał przecież urlop, choć Kacper pracował. Spotykali się wieczorami, a w weekend wybrali się na dwudniową rybakę. Pogoda dopisała wrzesień był suchy i ciepły. Złowione ryby smażyli na ognisku w ogrodzie, dołączyli inni przyjaciele z dzieciństwa, było wesoło, zebrała się zgrana kompania.

Podczas jednego z takich spotkań Kasia złapała na sobie spojrzenie Igora. Patrzył na nią inaczej od razu zrozumiała, iż mu się podoba. Wiedziała, iż jest ładna i zgrabna, ale była mężatką.

Zapadł zmrok, Kasia przypomniała sobie, iż musi zamknąć kurnik, i poszła za dom. Zasunąwszy drzwi, odwróciła się i natknęła na Igora.

O, co ty tu robisz?

A ty? Podziwiasz księżyc? zapytał Igor.

Nie mam czasu w podziwianie księżyca, zapomniałam zamknąć kurnik na noc. A ty wyszedłeś zapalić?

Nie. Wyszedłem za tobą powiedział szczerze. Podobasz mi się Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, Kasia. Naprawdę tego nie widzisz?

Igor, chyba za dużo wypiłeś? zaczerwieniła się, na szczęście w ciemnościach tego nie widać.

Nie. Jestem trzeźwy i poważny. Od dwóch tygodni myślę tylko o tobie

Kasieńka rozległ się głos męża, i odsunęła się od Igora.

Zamknęłam kurnik, żeby kury nie uciekły rano odpowiedziała.

Co ty tu robisz? zdziwił się Kacper

Idź do oryginalnego materiału