Słuchaj, muszę ci coś opowiedzieć… Moja sąsiadka z naprzeciwka, pani Irena, powiedziała mi ostatnio, iż nie widziała swojego syna od ponad sześciu lat.
Ile już nie rozmawiacie? zapytałam ją, trochę nieśmiało… I w tym momencie aż mi się serce ścisnęło.
Ostatni raz widziałam Tomka jakieś sześć lat temu zaczęła spokojnie mówić. Jak się ożenił i przeprowadził z Magdą do innego miasta, to jeszcze czasem do mnie dzwonił. Potem… nagle kontakt się urwał. Pamiętam, jak raz upiekłam na jego urodziny sernik, zapakowałam go, pojechałam do nich… I… w tym momencie spuściła wzrok i zaczęły jej lecieć łzy.
I co się wtedy wydarzyło?
Magda, jego żona, otworzyła drzwi i powiedziała, iż nie jestem tam mile widziana. Tomek nic nie powiedział, tylko patrzył na mnie, jakbym była czegoś winna. Zaraz potem odwrócił wzrok. To był ostatni raz, gdy go widziałam.
I nigdy później nie zadzwonił? pytałam totalnie nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.
Tylko raz, jak postanowiłam sprzedać swoje trzypokojowe mieszkanie tutaj w Warszawie i kupić mniejsze, bliżej centrum. Oczywiście część pieniędzy mu dałam. Przyjechał, podpisał wszystkie papiery, zabrał gotówkę i… już się nie odezwał.
Bardzo ci doskwiera samotność czy już się przyzwyczaiłaś? spytałam ją wtedy.
Radzę sobie! odpowiedziała po chwili. Wiesz, kiedyś zostałam z Tomkiem sama. Mąż mnie zostawił dla innej, jak Tomek był jeszcze dzieciakiem. Wychowałam go bez niczyjej pomocy, dając mu tyle miłości, ile tylko mogłam. Gdy mi mówił, iż chce wynająć własne mieszkanie, cieszyłam się. Myślałam, iż dorósł, iż zacznie sobie radzić. Ale to chodziło głównie o Magdę. To ona upierała się, żeby mieli własne mieszkanie, żeby nikt im się nie wtrącał. Potem zaszła w ciążę.
Tak spokojnie mi to opowiadasz. Nie żal ci, iż cię zostawił, właśnie teraz, kiedy najbardziej potrzebujesz wsparcia? nie mogłam ukryć zdziwienia.
Przyzwyczaiłam się odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. Wiesz, lubię tu mieszkać. Mam własny kąt, pieniędzy mi nie brakuje, starcza na wszystko, co potrzebuję. Codziennie rano budzę się, nastawiam czajnik i wychodzę na balkon z kubkiem herbaty, patrząc jak Warszawa się budzi. Kiedyś tylko marzyłam o tym, żeby się wyspać, bo pracowałam na dwie zmiany. Marzyłam, iż na starość będę miała wokół siebie bliskich ludzi… Ale chyba mi nie było to pisane.
A czemu nie weźmiesz sobie kota albo psa? Wieczory są łatwiejsze, kiedy ktoś jest obok.
Kochana, wiesz, koty też czasami odchodzą. A psa nie mogę wziąć, bo… skąd mam wiedzieć, czy jutro jeszcze wstanę? Nie chcę brać odpowiedzialności za kogoś, kogo nie mogę chronić. Raz już w życiu zrobiłam głupotę… wystarczy…
Widziałam, jak bardzo stara się być silna, ale na koniec już nie wytrzymała i po prostu się rozpłakała…
Pamiętaj, nie zostawiajcie swoich rodziców. Jesteście ich kawałkiem to, co się z nimi dzieje, kiedyś spotka także was.







