Chcę opowiedzieć, jak zaczynam każdy dzień, by dbać o zdrowie i sylwetkę po sześćdziesiątce. Opisuję swój poranek — kobiety z Kielc, która kilka lat temu postanowiła się zmienić i odzyskać energię.
Zawsze zaczynam dzień tak samo. Bo jestem z natury osobą, która potrzebuje porządku i rutyny. Gdy tylko pozwolę sobie na krok w bok, natychmiast się rozleniwiam.
Jeszcze 10 lat temu było zupełnie inaczej. Budziłam się ledwo żywa, powłóczyłam nogami do kuchni, parzyłam kawę i zjadałam coś słodkiego — bułeczkę, batonika, cukierka. A potem w ciągu dnia znów podjadałam, „dla poprawy humoru” albo po obiedzie, z nudów…
Dziś moje poranki wyglądają zupełnie inaczej.
Zaczynam od przeciągania się w łóżku, rozluźniam ciało, wstaję i piję szklankę ciepłej wody. Potem krótka gimnastyka i druga szklanka wody. Do wody nie dodaję ani miodu, ani cytryny – nie chcę psuć jej czystego smaku. Dzięki temu łatwiej było mi wyrobić w sobie nawyk picia wody regularnie.
Dopiero po około 30 minutach jem śniadanie. zwykle jest to owsianka albo omlet owsiany – dwa jajka wymieszane z płatkami owsianymi, smażone bez tłuszczu. Do tego czarna kawa, bez cukru i mleka.
Słyszeliście może o doktorze Bielawskim? To specjalista od ruchu i zdrowia, który również zaleca zaczynanie dnia od wypicia dużej ilości wody – sam nie wychodzi z domu, dopóki nie wypije czajnika ciepłej wody albo ziołowego naparu. Postanowiłam go posłuchać – skoro lekarz tak mówi, to coś w tym musi być.
Taki poranek bardzo mi pomaga. Kiedy widzę efekty na wadze, to choćby nie mam ochoty sięgać po słodkie. Woda rozkręca trawienie, pobudza i daje poczucie lekkości.
Codziennie rano mówię też sobie na głos afirmację:
„Jestem silna, zdrowa i piękna. Moje ciało mnie kocha i ja kocham swoje ciało. Wszystko mi się uda.”
I tego samego życzę wszystkim kobietom — zdrowia, harmonii i lekkości, nie tylko na wadze, ale i w głowie.
A Ty? Jak zaczynasz swój dzień?