Autorytarni, surowi i silni przywódcy zdają się zyskiwać na popularności. Sygnały nasilają się. Polityka zagraniczna Donalda Trumpa opiera się na ogromnym zagrożeniu i potędze militarnej. Prezesi firm technologicznych bezmyślnie uzbrajają się na walkę o zasoby w obliczu rewolucji sztucznej inteligencji. W niemieckich zarządach coraz częściej pojawiają się apele o „prezesów na czas wojny”, którzy podejmują zdecydowane działania w czasach kryzysu.
W tym duchu epoki cichsze, bardziej refleksyjne głosy są ledwo słyszalne. Powody są oczywiste: rzekomo jasny i zdecydowany styl przywództwa nie marnuje czasu w niekończące się debaty. Sugeruje jasność i wyraźnie ustala fakty tam, gdzie postrzegane „normalne” lub chwiejne podejście wydaje się nie do zniesienia. Ma to wyzwalający wpływ na tych, którzy czują się bezsilni w obliczu dzisiejszego chaosu.
W strefie walk
Ale tam, gdzie przywództwo jest gloryfikowane jako pole bitwy, cierpi kultura – a prędzej czy później cierpią na tym wyniki zespołów i całych systemów. Spojrzenie na jedno z najtrudniejszych środowisk pracy – restauracje wyróżnione gwiazdkami Michelin – pokazuje, dlaczego tak się dzieje.
Szwajcarski szef kuchni Sven Wassmer jest jednym z najbardziej utytułowanych szefów kuchni na świecie – a w wieku 38 lat jednym z najmłodszych, którzy otrzymali trzy gwiazdki Michelin. Gotuje w restauracji „ Sven Wassmer Memories ” w Grand Resort Bad Ragaz w Szwajcarii. Jednak u szczytu sukcesu osiągnął to, co udaje się niewielu: fundamentalnie zakwestionował swój styl przywództwa i dokonał całkowitej zmiany o 180 stopni. Z powściągliwego, bezkompromisowego tyrana stał się przystępnym, wyluzowanym liderem, który kierował swoim zespołem jak równy z równym. Dzięki temu nowemu podejściu odnosi większe sukcesy i jest szczęśliwszy niż kiedykolwiek.
Po zakończeniu praktyki Wassmer gwałtownie awansował na stanowisko zastępcy szefa kuchni, a ostatecznie szefa kuchni. Uczył się od takich sław jak Andreas Caminada i stał się wschodzącą gwiazdą szwajcarskiej haute cuisine. W 2016 roku Michelin przyznał mu pierwszą gwiazdkę, a rok później drugą. Potem otworzył swoją pierwszą restaurację, a ostatecznie trzecią gwiazdkę.
Ale sukces ma swoją cenę. Wassmer wychował się w bezwzględnej branży. W kuchni przywództwo to walka. Liczy się tylko perfekcja. Ton jest ostry, presja maksymalna. Na drodze do szczytowej wydajności każdy błąd jest niewybaczalny. Jako lider, Wassmer przyjmuje te wyuczone wzorce. Cena jego sukcesu: nieustająca surowość wobec siebie i swojego zespołu.
Transformacja
Aż do momentu w 2022 roku, kiedy w końcu otrzymał długo oczekiwaną trzecią gwiazdkę Michelin. Zamiast radości, czuł wewnętrzną pustkę. U szczytu sukcesu Wassmer radykalnie zwątpił w siebie. Wspominając tamte czasy, mówi: „Nie miałem czasu w chwilę wytchnienia i refleksji nad tym, co robię. Zawsze było tylko »ciś, ciś, ciś«”. Choć wszyscy z pasją dążyli do zdobycia trzeciej gwiazdki, jak ujawnia bliski współpracownik Wassmera, sposób, w jaki się wzajemnie traktowali, odbił się na nich czkawką.
Wassmer postanawia się zmienić. Po raz pierwszy w życiu otwiera się, nie radząc sobie już ze wszystkim sam. Oprócz żony, zwierza się również swojemu zespołowi podczas rozmów. Po raz pierwszy inni dostrzegają, iż za tyranem, który wybucha z powodu najmniejszego błędu, kryje się wyczerpany mężczyzna dręczony niepewnością i lękami. Ciągła presja, by się wykazać. Dodatkowy wysiłek w utrzymaniu restauracji w czasie pandemii. Narodziny dzieci. Wassmer zdaje sobie sprawę, iż chce i musi się rozwijać. Chce stać się liderem, jakim powinien być, i nie chować się już za twardą powierzchownością.
Zaczyna trenować i zintensyfikować rozmowy z żoną. choćby kuchnia staje się przestrzenią terapeutyczną, w której Wassmer się odnajduje. Radykalnie przeprojektowuje wszystkie pomieszczenia. Nowa kuchnia: otwarta, jasna, widoczna dla wszystkich gościa. Nic już nie jest ukryte. Zamiast zachowywać się, jak to ujął, jak „arogancki palant”, dąży do równości w przywództwie. Zamiast popychać innych surowością i samemu pokazywać siłę, stara się dodać swojemu zespołowi energii i humoru.
Miłość zamiast perfekcji
Z sukcesem. W następnym roku restauracja ponownie otrzymała trzecią gwiazdkę. Atmosfera w zespole się poprawiła, a rotacja personelu spadła. Sam Wassmer poczuł się wyzwolony. Jego żona, Amanda, powiedziała: „Dokonał takiej zmiany, iż czasami prawie go nie poznaję”. Jego zastępca szefa kuchni tak opisał nowy styl przywództwa: „Sven jest teraz jak niedźwiedź Baloo. Jest inspiracją, energetyzatorem, opoką w burzy. Wspiera nas, żebyśmy mogli działać. Dodaje nam pewności siebie swoim dowcipem i swobodnym usposobieniem”.
Badania nad przywództwem od dawna potwierdzają to, czego doświadczyli i co czuli ludzie tacy jak Wassmer: autentyczny styl przywództwa ma pozytywny wpływ na wydajność — nie tylko naszą, ale także osób, z którymi pracujemy.
Nie dajmy się zwieść rosnącej popularności „silnych mężczyzn” – jasność umysłu i współczucie mogą, a może choćby muszą, współistnieć. Bezwzględność i presja mogą przynieść krótkotrwały sukces. Ale na dłuższą metę to szacunek i pokora decydują o tym, czy uda nam się odnieść sukces.
Zgodnie z maksymą „Kto zrani, ten zrani”, osoby noszące głębokie rany często próbują wymusić autorytet i uznanie, wykorzystując nadmierną siłę. W kontekście przywództwa ma to jednak negatywny wpływ na wyniki. Sukces należy do tych, którzy mają odwagę zmierzyć się ze swoimi wewnętrznymi demonami i pokazać swoje autentyczne „ja”, tych, którzy pozwalają innym przekraczać samych siebie.
Nawet dziś prawdziwego autorytetu nie da się wymusić. Rodzi się on, gdy odważymy się być autentyczni.












