Wyprawa na miejski plac zabaw
"Jestem mamą dwójki dzieci: 3-letniej dziewczynki i 7-letniego chłopca. Dzieci teraz w wakacje siedzą w domu – ja pracuję zdalnie, więc w większości się nimi zajmuję, ale na co dzień pomaga mi też moja mama, która jest już na emeryturze. Często to ona zabiera dzieci w ciągu dnia na spacer i plac zabaw, żebym ja mogła popracować" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka Sylwia.
"Zwykle chodzimy na plac zabaw na osiedlu lub drugi znajdujący się przy sąsiednich blokach. W ten weekend jednak miałam wolne, więc postanowiłam zabrać dzieci na miejski plac. Rzadko tam się wybieramy, bo jest dużo dalej od naszego domu, ale też zawsze jest tam dużo dzieci. Tym razem nie było inaczej – ładna pogoda i okres wakacyjny sprawiły, iż na placu i w parku dookoła było sporo maluchów z rodzicami".
Obrzydliwa zabawa w brudnym piachu
Kobieta opowiedziała o tym, jak przebiegała ich wizyta na miejskim placu zabaw: "Stwierdziłam jednak, iż jest tam sporo atrakcji i dla wszystkich znajdzie się jakaś karuzela, huśtawka czy zjeżdżalnia, więc możemy tam zostać przez jakąś godzinę. Dzieciaki pobiegły się bawić, a ja siadłam na ławce w cieniu i obserwowałam je z daleka.
Miałam też możliwość przyjrzenia się otoczeniu i innym rodzicom z dziećmi, które bawiły się np. w piasku, który był na podłożu zamiast trawy czy betonu. Popatrzyłam na inne dzieci przez dosłownie pięć minut i zrobiło mi się niedobrze. Maluchy po piasku biegały na bosaka, co normalnie wydawałoby mi się pozytywnym doświadczeniem. Piach jednak nie należał do najczystszych: pełno w nim było petów, kapsli po piwie, a 10 metrów dalej na obrzeżach piasku widziałam, jak załatwił się czyjś pies. Ohyda. A dzieci w tym się bawią, budują zamki i biegają boso" – komentuje zabawę maluchów mama dwójki dzieci.
Nie pijcie wody, gdzie popadnie
Sylwia przyznaje, iż po przyjrzeniu się zabawie dzieci była zniesmaczona, szczególnie tym, ze rodzice im na to pozwalają: "Poszłam do córki, która z jakimś chłopcem nieco od niej starszym bawiła się w pluskowisku: konstrukcji z rurkami, która pokazuje, jak zachowuje się woda w połączeniu z grawitacją. Były tam jakieś rurki, wiaderka, kaskady itp. Fajna atrakcja dla dzieci, ale chyba nikt nie myśli o tym, iż woda, która tam jest, nie należy do najczystszych.
Dzieciaki ją piły prosto z wytryskującej małej fontanny, tak jakby to była woda w poidełku, a mnie się od razu robiło niedobrze, jak to widziałam. Zwróciłam choćby jednej mamie uwagę, iż to zamknięty obieg i tam jest pełno pleśni i innego syfu. Kobieta przewróciła oczami i kazała mi się zająć swoimi dziećmi.
Obiecałam sobie, iż to był nasz ostatni raz na tym placu, bo boję się, iż moje dzieci w końcu zaczęłyby naśladować inne maluchy, które tak ochoczo biegały po zasikanym przez psy piachu i piły wodę z czarnej od pleśni fontanny. Już wolę nasze małe osiedlowe place zabaw, gdzie jest mniej atrakcji, ale wiem przynajmniej, iż jest w miarę czysto i ktoś na bieżąco dba m.in. o czysty piasek w piaskownicy..." – kończy swój list zaniepokojona czytelniczka.