**Dziennik, 12 października**
Swaty na swatowisku ciągle powtarzali, iż nasz syn wprowadza się do pałacu — ale ich obietnice okazały się kłamstwami.
W małym miasteczku pod Gdańskiem, gdzie morska bryza niesie zapach wolności, moje życie w wieku 58 lat przyćmione jest rozczarowaniem ludźmi, których uważałam za rodzinę. Nazywam się Barbara Nowak, jestem żoną Jana Kowalskiego i matką naszego jedynego syna, Krzysztofa. Na swatowisku narzeczonej Krzysztofa, Agnieszki, jej rodzice obiecywali złote górki: „Wasz syn wprowadza się do pałacu, pomożemy, jak tylko się da”. ale ich słowa okazały się puste, a pomoc — tylko pretekstem do drwin i upokorzeń. Teraz stoję przed wyborem: milczeć dla dobra syna czy walczyć o sprawiedliwość.
**Syn, dla którego żyliśmy**
Krzysztof to nasza duma. Z Janem wychowaliśmy go na wsi, w skromnym domu, gdzie każda złotówka była na wagę złota. Wyrosły na mądrego, pracowitego człowieka, skończył studia i dziś pracuje jako inżynier w Gdańsku. W wieku 30 lat poznał Agnieszkę, dziewczynę z miasta, i zakochał się. Cieszyliśmy się dla niego, choć jej rodzina od razu wydała nam się inna — mieście, pełna ambicji. Na swatowisku jej rodzice, Marek i Ewa, wychwalali swoje mieszkanie, znajomości, możliwości. „Krzysztof ma szczęście, wprowadza się do pałacu, nie martwcie się, wesprzemy” — mówili. Uwierzyliśmy.
Agnieszka wydawała się miła: uśmiechnięta, kulturalna, z wyższym wykształceniem. Myśleliśmy, iż będzie dobrą żoną dla naszego syna. Wesele wyprawiliśmy huczne, oddaliśmy wszystkie oszczędności, a choćby pożyczyliśmy pieniądze, by nie stracić twarzy. Swaty obiecywali: „My też dołożymy, pomożemy młodym”. ale po ślubie ich „pomoc” zamieniła się w koszmar, który zniszczył nasze zaufanie.
**Kłamstwo, które wyszło na jaw**
Krzysztof i Agnieszka wprowadzili się do mieszkania jej rodziców — tego samego, które swaty nazywali „pałacem”. Myśleliśmy, iż to przestronne lokum, gdzie młoda para będzie miała wygodę. Okazało się jednak, iż to stara trzypokojowa kawalerka, w której mieszkają sami swaty, ich młodsza córka z mężem i dzieckiem, a teraz także Krzysztof z Agnieszką. Siedem osób w ciasnocie, z jedną łazienką i kuchnią! Krzysztof śpi z Agnieszką w maleńkim pokoju, a ich rzeczy leżą w kącie. Gdzie tu pałac? To raczej klitka, a nie dom dla młodych.
Swaty nie tylko nie pomogli, jak obiecywali, ale zaczęli wykorzystywać Krzysztofa. Marek każe mu naprawiać ich samochód, wozić ich na działkę, pomagać przy remoncie. Ewa wymaga, by Agnieszka i Krzysztof płacili za media za wszystkich, choć ledwo wiążą koniec z końcem. „Mieszkacie u nas, bądźcie wdzięczni” — mówią. Krzysztof, nasz dobry syn, milczy, by nie wywoływać sporów, ale widzę, jak jest wyczerpany.
Najgorzej traktują nas. Gdy przyjeżdżamy w odwiedziny, patrzą na nas z góry. „Wy ze wsi, nie zrozumiecie życia w mieście” — rzuciła kiedyś Ewa. Śmieją się z naszego akcentu, z ubrań, choćby z domowych przetworów, które przywozimy. Ich młodsza córka, Ola, otwarcie nazywa nas „wieśniakami”. Znosiłam to dla Krzysztofa, ale ich drwiny bolą jak nóż w serce.
**Ból o syna**
Krzysztof się zmienił. Stał się cichy, zmęczony. Mówi, iż Agnieszka często kłóci się z nim przez rodziców, ale prosi, by nie interweniował. „Mamo, sam sobie poradzę” — mówi, ale widzę, iż się męczy. Chcą wynająć mieszkanie, ale swaty naciskają: „Gdzie pójdziecie? Przecież nic nie macie”. Z Janem chętnie pomożemy finansowo, ale oszczędności poszły na wesele, a emerytura ledwo starcza na nasze potrzeby. Czuję się bezradna, widząc, jak mój syn jest wykorzystywany.
Próbowałam rozmawiać z Agnieszką. „Twoi rodzice obiecywali pomoc, a tylko utrudniają wam życie” — powiedziałam. Skinęła głową, ale odparła: „Tacy już są, nie zmienię ich”. Jej słabość mnie rozczarowała. Myślałam, iż będzie oparciem dla Krzysztofa, a ona pozwala, by rodzice nimi manipulowali. Jan się złości: „Barbaro, nie powinnaś była wierzyć w ich bajki”. Ale skąd mieliśmy wiedzieć, iż to wszystko kłamstwo?
**Co robić?**
Nie wiem, jak pomóc synowi. Porozmawiać ze swatami? Ale oni nas nie słuchają, uważają za gorszych. Namówić Krzysztofa, by odszedł? Kocha Agnieszkę i nie chce konfliktów. A może milczeć, by nie zniszczyć jego małżeństwa? ale każdego dnia, gdy żyje w tym piekle, moje serce pęka. Przyjaciółki radzą: „Zabierz syna do domu, niech zaczyna od zera”. Ale on jest dorosły, nie mogę za niego decydować.
W wieku 58 lat pragnę widzieć Krzysztofa szczęśliwego, we własnym domu, z żoną, która go wspiera. ale swaty swymi obietnicami wciągnęli go w pułapkę, a ich drwiny upokarzają nas wszystkich. Czuję się oszukana, ale najwięcej boję się o syna. Jak go ochronić, nie tracąc? Jak zmusić swatów, by odpowiedzieli za swoje kłamstwa?
**Moja walka o godność**
Ta historia to mój krzyk o prawo do prawdy. Swatów — Marka i Ewy — może nie było stać na więcej, ale ich kłamstwa i buta niszczą życie mojego syna. Krzysztof może kocha Agnieszkę, ale jego milczenie czyni go zakładnikiem jej rodziny. Chcę, by mój syn żył w świecie, gdzie jest szanowany, gdzie jego dom to nie klatka, ale bezpieczna przystań. choćby jeżeli ta walka będzie trudna, znajdę sposób, by go obronić.
Jestem Barbara Nowak i nie pozwolę, by swaty zamienili życie mojego syna w swoją grę. choćby jeżeli przyjdzie mi powiedzieć im prawdę prosto w oczy.
*Dziś zrozumiałem jedno: czasem dobre serce to za mało. Trzeba jeszcze nauczyć się rozpoznawać, komu można zaufać.*