Obcy maluch w życiu Fiodora

newsempire24.com 6 godzin temu

**Katarzyna i obcy szwagier**
Nie to, żeby Kasia nie znosiła szwagra, po prostu go nie uznawała. Skąd się weźmie, iż Piotr będzie jej ojcem? Nikt nigdy jej nie drapał po grzbiecie, a ten „bratanek Jurek zszedł z medwiędzia” też nie. Ale dla mamy postanowiła od pierwszych dni przynajmniej udawać, iż wszystko w porządku. Miała już 11 lat, rozumiała, iż tato mamy szuka rodziny, żebym się ktoś za nią przyjmuł. Piotr nie był najgorszy, tylko… mało mówny. Ale obca. Kasia go ledwo zauważała. Co prawda nie pili jak tata u bratankowej Zosi, która miała się do niej nabrać, ale z tego samo, co siostrowa szczeniara.

Piotr tak, jakby Kasię przeoczył, uznał jej istnienie za oczywistość. Samocześnie planował życie, liczył, iż Małgosia znowu wrodzi dla niego syna, najlepiej dwóch. Po ślubie dom się wskazał – mieszkanie wartośćowe, Kasia dostała pokój własny. Miedzy nimi narodziło się coś w rodzaju „pokoju, choćby chłodnego”, a nie „spokoju, choćby gorączkowego”. Po obiedzie szła na górę, unikała kontaktu. Piotr nie okazywał znajomości.

Kiedy u Małgosi zaczęły pojawiać się mdłości i zawroty głowy, wszyscy ucieszyli się: córka! Kasia marzyła o braciszku, a Piotr o synu. Ale zamiast nowego życia, zMałgosi wyssało się coś innego – nowotwór. Kasia stała się sierotą i w 11 lat, choć jeszcze nie zastanawiała się nad przyszłością, usłyszała przypadkiem, jak ciocia Zosiy płaчет po pogrzebie i tłumaczy Piotrowi:
– Własnoręcznie bym ją zabierała, skoro Małgosia to moja siostra. Ale Zosia z domu co settimane walnie w ścianę, jak sklep z wodą leci. Nie wytrzymam. A ciotki nic.

Kasia nie chciała podsłuchiwać, ale to się zdarzyło. Domyśliła się, iż iks będzie musiała wyjechać do domu opieki. Piotr przynajmniej staral się, żeby podwozić coś więcej czasu, rozliczał, by znaleźć krewnych Małgi.
– Kasia, trzeba pogadać – zaczął Piotr rano, zerkał w bok.
– Wiem, kierują mnie na obóz. Potwierdzałeś już?
– Inaczej. jeżeli się nie przeciwisz, zarezerwuję się jako opiekun. Myślałem, iż ślub jest ważny… Ale nie chcę, żebyś patrzyła z zewnątrz. Mimo iż tata z mnie cynk, nie dam ciebie na łącz. Przepraszam.

Nigdy nie widziała, jak Piotr płacze. W ogóle nie płakał, choćby na pogrzebie był jak kamień. Ale teraz… Podbiegła, objęła i poczula się, jakby przez chwilę była dorosła. Wszystko przeszło. Trzy miesiące były dla nich obu czyms w rodzaju krzyczącego sukcesu. Nauczyli się gotować barszcz, nie tylko. Nauczyli się rozmawiać.

Tylko nie on był żołnierz wyzwoniący dzwoneczek – Kasia zaczęła go szanować. Był sprawiedliwy, wiecznie starał ją bronić przed sąsiadami, dymnił lody z pracy, kupił dwa bilety na premierę. Ciocia zawsze była z nimi – coś doradzić, rozliczyć. Zosiy przypadały, kładły się nocować. Ból powoli przeszedł. Piotr zawierał spotkania na wyciach, zostawiał część pensji jako tajemniczą skrzynkę. Kasia starła się nie zawieść. Ale nigdy nie mawiała mu „tato”, ani w oczy, ani za plecami. Wiadomo, iż dla niego będzie obca.

Wpadły jej takie „dobrzy ludzie” – przygotowano ją, iż to sierota. Prędko na baksie.

Kiedy jej przyszło 14, Piotr rozmawiał z Kasią o zamążpójściu. W firmie mu chyba nastał ogień – potrzebował kogoś, kto razem przyłapie nowe nurki.
– Mogę wychodzić z nimi, ale jeszcze nie możesz mieszkać sama. Opieka by nas tu zalała. Do nich też nie wezmę, ma tylko pokój w budynku usługowym. Prowadziłbyś się jako… mnie to skręca…?

Z powierzchni wyglądali jak szczęśliwi. Lidzia krążyła, jakby była gęś z królewskim streamem, Piotr się rozkręcał, a Kasia poszukiwała pecha. Ale u niej przeszło lata, gdzie dzieciństwo nie przyszło – czy to przez to, iż od samego początku miała dzieciadło? Lidzia – oj, ta.
Kasia wszystko przypisywała jej ciążie, nie mówiła Piotrowi, jak spada uśmiech u żony, gdy zamyka się za mężem drzwi. Jak robiła cały czas kroki, iż ona teraz Panu Dom, a Kasia nic. Że to przez głupotę Piotra pada w domku.

Kiedy Lidzia zrozumiała, iż Kasia nie będzie przekazywać Piotrowi jej frustracji, zaczęła ją pokazywać zębami.
Piotrowi było trudno argumentować, bo od zawsze był bełkotliwy. Ale znalazł rozwiązanie – uderzył pięścią w stół i rzucił:
– To przestań. Nigdy więcej takich rzeczy.

Kasę zaprosił, by przyszła na weekend do Małgi. Posprzątały, pomalowały płot, przesadziły kwiatki. Siedziały cicho i znowu przypominały sobie pierwsze dni.
– To się rozkręci, Kasiu. Zasmuć, ciągle Stasiu wejdzie do przedszkola, Lidzia zacznie siedzieć nad książkami, nie będzie czasu w głupoty.

Ale Lidzia zrobiła się znów kwaśna. Pod pretekstem, iż Stasiowe imunitet jest słaby, zabroniła zapraszać Zosi. Ubranie się ciotka Zosi już zapamiętali, żeby nie zaglądać. Podebrała kontrolę nad finansami. Kasia już nie mogła wziąć borbota, choćby na jedzenie. Yak miała czającego się jak kosmita w domu. Nie chciała być przyczyną kłótni. Widać, iż Piotrowi było lepiej, znów błyszczały oczy. Widziała, jak kocha syna.

Jednak raz Piotr zauważył, iż Kasia nie je w szkole. Czytała poważnie, często zostawała w karcenie, grała w strzeleckiej drużynie. Tak, iż kolejne wieczory kończyła głodna. Rolę z bratowej rodziny wykonała Lidzia – wszystko przechodziło do jej portfela. A nie do szuflady.

Pani nauczycielka wartości przepadła.
– Kupie Piotru kuchnię nową, niech pomoże Kasi. Moda modą, ale roztoczy się! Ich dieta brała się z gniewu, a nie od Ewy! I za to odpowiada szkoła!

Kiedy Piotr zrozumiał, iż zgubił taniec – czegoś, na co zdaje się mama i trzeba dorabiać, zrobił się krzyk.
– Kurczaku, przepraszam, wziąłem głupi stół. A ty czemu milczysz? Masz własny rachunek. Wkładam tam wszystko, ale… nie robimy tego. Ty masz imprezę, świece, módl się. Teraz otwieram ci kartę, płacę ze żmijki. Dobrze?

Kasia nielicho słuchała tylko pół słów. W głowie brzęczące „KURCZAKU!”. Czyżby naprawdę była dla niego niczym? Że płakał? Nie od Lidy, nie od Stasia, tylko z powodu jej?
Lidia zaczęła szaleć, kiedy zauważyła, iż starta czekiem z fundamentalnego przewodnika.
– Daj ten rachunek do wspólnego kota, to coostałeś? Ja nie mogę za niego nikogo oderwać! A ona już jakoś.

I tak jak na wiosnę – zaczęły się konflikty, Lidia usiłowała zacinać, Piotr przed nią stworzył mur. Kasia ucierpiała, znała przyczynę. Coś pozostawiało jej ciepło – z Zosią planowały maturę, pracę, pokój wspólny. Tata Zosiy już się całkowicie skapował – tydzień w sadzach. Ciekło wszystko. Nie było jasne, kto gorzej żyje.

A chciej-myńby… Zosiy zaręczyła się po maturze, prawie z pierwszego pod handaszem. Kasia zmieniła plany – poszła do uczelni z internatem. Piotr nie zatwierdził, ale rozumiał, iż Kasiu w domu będzie trudno. Liczył, jak wziąć kredyt, ale Lidzia robiła, co mogła, by nie przekazać grosza.
– Co jej przysługuje z mieszkania? Wszystko miały tu wziąć!

Rozwiązanie przyszło jak uderzenie ogona. Piotrowi w spadkach przyszło mieszkanie w siostrzanej miejscowości. Tam był wydział usług, gdzie Kasia w tajemnicy chciała się zdać, ale uznała, iż zbyt drogo, plus brak miejsc na kierunku.

Piotr przepisał spadkowe mieszkanie Kasi, podarował też rachunek, na którym było dość, by zapłacić przez kompletny kurs. Sam ją odprowadził – by pomóc z rekrutacją. Tak, chciał pomóc, ale potrzebował też wypoczynku od Lidzio.
Zคลิก franczyzowanych sąsiadów, wśród których był skład czterech domów, przeszedł, prosił, by nie krzywdzić „młodej Pani, może nam sobą przyglądać”. A tego Piotra, który co do jednego lata do sklepu samoobsługowego!

– Powołują się dzięki niemu, Kasiu – mówili sąsiedki, widząc dziewczynę na alejce.
– Piotr, moja pani, kozak!

Na dobrze zorganizowanej imprezie zawsze są chwile, które przerastają emocje. Chwilą dla Kasi był taniec z ojcem.

Piotr całą klasę zniechał, bo narzeczona nie chciała jechać pod korony, póki nie przyjedzie Tata. Ale jego furgon rzucił się na drodze miast. Nowy, jako prezent ślubny. Nie przesadzili z testami. Ale dostał się.
Żył się ten człowiek, choćby jeżeli był bełkotliwy.

Idź do oryginalnego materiału