Obca, a jednak bliska

newskey24.com 7 godzin temu

Mamo Fajo, jak tam? Szliśmy z Antosiem koło twojego domu, wracaliśmy ze sklepu, to pomyśleliśmy, żeby wpaść i coś ci przywieźć przytulała Jula swoją niebiologiczną matkę.

Postanowiły między sobą, iż Faina i Jula będą traktować się jak matka i córka. Faina miała już pod siedemdziesiąt, konkretnie sześćdziesiąt sześć lat. Jej życie nie należało do najłatwiejszych dużo przeciwności, cierpienia i trudnych chwil. Wszystko przeszła.

Ale trzynaście lat temu Bóg ją wynagrodził do jej drzwi zapukała Jula. Faina otworzyła i ujrzała młodą kobietę, brudną, z siniakami na twarzy. gwałtownie wpuściła ją do domu.

Wchodź, kochanie, wchodź kobieta rozglądała się nerwowo. Nie bój się, mieszkam sama, tak jakoś wyszło. Co się stało, dziecinko? mówiła łagodnie, pomagając zdjąć zniszczony płaszcz.

Na dworze była jesień. Choć dopiero początek, już było mokro i przenikliwie zimno.

Jak masz na imię? spytała. Ja jestem Faina Stefanowna, ale możesz mówić ciocia Faja, choćby lepiej.

Jula szepnęła młoda kobieta i nagle wybuchnęła płaczem.

Płacz, kochanie, płacz, ulży ci mówiła Faina, głaszcząc ją po włosach.

Wyciągnęła apteczkę, opatrzyła zadrapania na policzku, pomogła jej się ogrzać i napoiła gorącą herbatą. Jula nie chciała jeszcze jeść. Nie pytała od razu o szczegóły wiedziała, iż sama opowie, gdy będzie gotowa.

Po jakimś czasie Jula odzyskała siły.

Dziękuję, ciociu Fajo, dziękuję. Byłam tak zmarznięta Nie wiem, ile szłam pieszo, cały dzień. Gdzie ja jestem? Noc już była, nie widziałam nic. Po prostu padłam ze zmęczenia i zapukałam do was.

To Sękowice, duża wieś. A ty skąd jesteś?

Mieszkaliśmy z mężem w powiatowym mieście, w sumie dwa lata byliśmy małżeństwem. Na początku wydawało się, iż wszystko gra, ale gdy zaczęliśmy żyć razem, pokazał swoje prawdziwe oblicze. Brutalny, agresywny, często bił. Chciałam dziecko, a on nie. Mówił, iż nienawidzi dzieci. Ale zaszłam w ciążę Powiedziałam mu, wtedy uderzył mnie, potem jeszcze raz. Widziałam to zwierzęce spojrzenie i bałam się o siebie, o dziecko. Chwyciłam płaszcz, czapkę, na szczęście zdążyłam włożyć buty pewnie myślał, iż nie ucieknę. A gdzie miałam iść? Jestem z domu dziecka. Bałam się go, więc po prostu szłam. Czasem drogą, czasem lasem, żeby mnie nie znalazł. Potem zobaczyłam polną drogę i tu trafiłam

Oj, córeczko, dużo wycierpiałaś Ale teraz już dobrze. Nikogo do ciebie nie puszczę, tylko oby z maluszkiem wszystko było w porządku. jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie na zawsze. Mieszkam sama Tak wyszło westchnęła ciężko Faina.

I tak Jula z nią zamieszkała. Potem urodził się Antoś, a Faina pomagała w opiece. Traktowała go jak wnuka, a Julę jak córkę. Jula też czuła, iż znalazła matkę, aż w końcu powiedziała:

Ciociu Fajo, a mogę mówić do ciebie mamo? Antoś przecież woła cię babcią.

Oczywiście, córeczko. Ja i tak już cię tak nazywam i czuję, iż jesteście moją rodziną.

Tak, mamo Fajo, dla mnie też obca, a jednak swoja, najbliższa.

Żyły więc razem. Jula znalazła pracę na poczcie choć miała wykształcenie technologa, w małej wsi i tak nie było gdzie pracować. Antoś rósł, a Faina się nim opiekowała.

Fajo, twoja Julka to złoto. Szanująca, dobra kobieta, a Antoś to już w ogóle aniołek mawiały sąsiadki w sklepie. No, dopiero ci się los uśmiechnął. Rodzona córka cię porzuciła, a patrz, Bóg dał ci Julkę Widocznie nie tak bardzo zawiniłaś.

Ja też dziękuję Bogu, iż wtedy do mnie trafiła. Byłyśmy jak dwie samotne ćmy w nocy znalazły się i już nie chciały rozstawać. Ja sama, ona sama A razem wcale nie czułyśmy samotności. A teraz jeszcze z Antosiem w domu nigdy nie było nudno.

W międzyczasie w wiosce zjawił się Maksym. Zauważył Julę podobała mu się jej skromność i dobroć. A to, iż miała syna? Nie miał z tym problemu, zawsze lubił dzieci. Sam nie miał szczęścia w małżeństwie jego żona, Tatiana, nie chciała mieć dzieci, rozeszli się, a ona wróciła do swojej wsi i żyła na luzie. On długo nie mógł znaleźć nikogo. Aż pojawiła się Jula. Przyglądał się ostrożnie obca, nie wiadomo, co myśli.

Ale w końcu się oświadczył. Jula się wahała, ale Faina namówiła:

Wyjdź za Maksyma, dobry chłop. To, iż nie wyszło z pierwszą żoną, to i tobie też nie wyszło. Będziecie się nawzajem rozumieć. Antosia pokocha jak własnego.

Mamo Fajo, a ty zostaniesz sama?

Ojej, Julka, przecież Maksym mieszka dwa domy dalej! Będziemy sąsiadkami. Nie martw się i nie odmawiaj mu.

I tak Jula została żoną Maksyma. Kochał Antosia, a potem urodziła się jeszcze córeczka. Faina mieszkała sama, ale zawsze mogła liczyć na pomoc. Maksym traktował ją jak teściową, z szacunkiem. Cieszyła się, iż na starość nie jest sama. A przecież kiedyś było inaczej

Dawno temu Faja wyszła za mąż za Arkadiusza z sąsiedniej wsi. Myślała, iż to miłość. Urodziła córkę, Werę. Z początku żyło im się dobrze, mieszkała z teściową, która ją lubiła. Faja zawsze ją szanowała tak nauczyła ją własna matka.

Ale Arkadiusz coraz częściej wracał pijany, potem w ogóle znikając na całe noce.

Gdzie ty się włóczysz?! krzyczała jego matka. Żona z córką nie śpią, czekają, a ty

On tłumaczył się pracą, a potem nie umiał odmówić kolegom przy wódce. Ale na wsi nic się nie ukryje donieśli, iż romansuje z Tamarą, znaną w całej okolicy awanturnicą. W domu był skandal, obiecał, iż to się skończy. Ale obietnice to jedno

Faina chciała się rozwieść i wrócić do matki, ale teściowa powstrzymywała:

Nie spieszFaina patrzyła przez okno, widząc, jak Maksym niesie Antosia na barana, a Jula śmieje się, trzymając ich córeczkę i poczuła, iż po tylu latach samotności wreszcie odnalazła prawdziwą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału