O godzinie siódmej rano obudził mnie przerażający szczek mojego psa, który desperacko próbował mnie zbudzić – i zobaczyłam coś przerażającego

polregion.pl 13 godzin temu

O szóstej rano obudził mnie gwałtowny szczęk mojego psa, który desperacko próbował wyciągnąć mnie ze snu. Wtedy zobaczyłam coś, co na zawsze zostanie w mojej pamięci.
Ranek zapowiadał się spokojnie. Na zewnątrz panowała jeszcze poranna cisza, a ja cieszyłam się rzadkim dniem wolnym. Byłam wykończona po wczorajszym dniu nie miałam choćby siły na zwykły spacer z suką. Spałam jak kamień, we śnie wszystko wydawało się normalne.
Nagle poczułam ciężar na klatce piersiowej. Przez sen otworzyłam oczy przede mną stała moja Berta, owczarek podhalański. Oparła się łapami na moich ramionach i wpatrywała mi się w twarz z niepokojem.
Czego chcesz? mruknęłam, zamykając powieki, sądząc, iż po prostu domaga się śniadania lub wyjścia.
Ale Berta nie odpuściła. Zaczęła się wiercić, lizać mnie po policzku i cicho skomleć, jakby próbowała mi coś przekazać. Wciąż nie rozumiałam, dlaczego tak natarczywie mnie budzi. Kiedy ją zignorowałam, nagle zaszczekała tuż przy moim uchu, wskoczyła na łóżko i zaczęła ujadać głośno, ostro, z rozpaczliwą nutą w głosie.
Wtedy otworzyłam oczy i wyczułam coś dziwnego. W końcu pojęłam, dlaczego moja suka zachowywała się tak niepokojąco.
Otworzyłam oczy i uderzył mnie ostry, duszący zapach. Nie od razu zorientowałam się, co to jest. Ale po chwili mózg wysłał jasny sygnał: spalenizna. I narastała z każdą sekundą.
Zerwałam się na równe nogi, serce waliło mi jak młot. Wybiegłam boso do przedpokoju i zamarłam.
Z kuchni sączył się gęsty, szary dym, już wpełzający do mojej sypialni. A w salonie szalał ogień płomienie pożerały meble, trzaskając i rozsypując iskry.
Berta szczekała wściekle, jakby chciała powiedzieć: Rusz się!.
Chwyciłam telefon, drżącymi dłońmi wybrałam numer straży pożarnej i wypadłam z mieszkania, nie tracąc ani chwili.
Dopiero na zewnątrz, gdy już byliśmy bezpieczni, dotarło do mnie: gdyby nie ona, przez cały czas bym spała i może nigdy bym się nie obudziła.
Później okazało się, iż wieczorem prasowałam ubrania i, kompletnie wyczerpana, zapomniałam wyłączyć żelazko. Leżało na stosie ubrań. To właśnie ono spowodowało pożar.
Nic nie pamiętałam. Ale moja Berta wyczuła dym wcześniej niż ja i zrobiła wszystko, by mnie ocalić.
Gdyby nie ona może nie miałabym już okazji opowiedzieć tej historii.

Idź do oryginalnego materiału