O godzinie siódmej rano obudził mnie głośny szczek mojego psa, który desperacko próbował mnie dobudzić, i zobaczyłam coś przerażającego

newsempire24.com 12 godzin temu

Dziś rano przeżyłam coś, czego nigdy nie zapomnę.
Było już prawie siódma. Na zewnątrz panowała jeszcze poranna cisza, a ja cieszyłam się rzadkim dla siebie wolnym dniem. Od wczoraj byłam wykończona nie miałam choćby siły na zwykły spacer z psem. Spałam jak kamień, a w moich snach wszystko było spokojne i zwyczajne.
Nagle poczułam coś ciężkiego na piersi. Przez sen otworzyłam oczy przede mną stał mój pies. Oparł łapy o mnie i wpatrywał się uważnie w moją twarz.
No i czego chcesz? zamruczałam, zamykając powieki, przekonana, iż po prostu jest głodny albo domaga się wyjścia.
Ale nie odszedł. Zamiast tego zaczął uparcie dreptać po mnie, lizać mnie po policzku i cicho skomleć, jakby coś ważnego próbował przekazać. przez cały czas nie rozumiałam, dlaczego tak natarczywie mnie budzi. Kiedy go zignorowałam, nagle zaszczekał tuż przy moim uchu, wskoczył na łóżko i zaczął ujadać głośno, niemal rozpaczliwie.
Wtedy znów otworzyłam oczy i zobaczyłam coś niepokojącego. W końcu zrozumiałam, dlaczego mój pies zachowywał się tak dziwnie.
Otworzyłam oczy i poczułam ostry, nieprzyjemny zapach. Nie od razu zorientowałam się, co to jest. Ale po chwili mózg jakby kliknął: dym. I robił się coraz gęstszy.
Zerwałam się gwałtownie, serce tłukło mi się aż w skroniach. Wyskoczyłam z łóżka, boso wybiegłam do przedpokoju i zamarłam.
Z korytarza ciągnęła się gęsta, szara chmura, już wdzierająca się do mojego pokoju. A w salonie szalał ogień płomienie pożerały połowę pomieszczenia, strzelając iskrami.
Pies stał obok, szczekał na ogień, potem znów spojrzał na mnie, jakby mówił: Szybko!.
Chwyciłam telefon, drżącymi palcami wybrałam numer straży pożarnej i, nie tracąc ani chwili, wybiegłam z nim z mieszkania.
Dopiero na zewnątrz, gdy byliśmy już bezpieczni, a ja próbowałam złapać oddech, dotarło do mnie: gdyby nie on, przez cały czas bym spała i mogłabym się już nie obudzić.
Później okazało się, iż wieczorem prasowałam ubrania i, śmiertelnie zmęczona, zapomniałam wyłączyć żelazko. Zostało na materiale. To właśnie spowodowało pożar.
Niczego nie pamiętałam. Ale mój pies wyczuł dym wcześniej niż ja i zrobił wszystko, żeby mnie obudzić.
Gdyby nie on może nie opowiadałabym teraz tej historii.

Idź do oryginalnego materiału