Nowy film „Fantastic Four” zaskakuje – w centrum uwagi dziecko nienarodzone

pro-life.pl 4 tygodni temu

W świecie kina, gdzie tematyka rodziny i macierzyństwa coraz rzadziej pojawia się na pierwszym planie, najnowsza odsłona „Fantastic Four” przynosi coś zaskakującego. Film Marvela nie tylko opowiada o superbohaterach ratujących świat – ukazuje coś znacznie ważniejszego: wartość życia od jego najwcześniejszych chwil.

Sue Storm (Vanessa Kirby) i Reed Richards (Pedro Pascal) oczekują narodzin dziecka. Ich euforia po latach niepłodności jest autentyczna, szczera i głęboko poruszająca. To nie jest poboczny wątek – nienarodzone dziecko staje się sercem całej fabuły.

Film nie pokazuje dziecka jako „przyszłej osoby” czy jako tematu pobocznego. Pokazuje je jako kogoś realnego – jako człowieka, który już istnieje, któr jest kochany i którego warto chronić.

I właśnie tutaj pojawia się paradoks, który trudno zignorować: mimo iż film nie zawiera żadnych politycznych przesłań ani deklaracji, spotkał się z krytyką ze strony środowisk proaborcyjnych.

Dlaczego? Bo pokazuje prawdę, którą wielu woli przemilczeć.

Najbardziej symboliczna jest scena, w której Sue używa swoich mocy, by zobaczyć maleńkiego Franklina w łonie. Jego wyraźna, uformowana sylwetka i uśmiech nie pozostawiają złudzeń: życie w łonie matki to nie teoria – to rzeczywistość.

Vanessa Kirby w jednym z wywiadów opowiadała:

„To była dla mnie bardzo osobista rola. Zrozumiałam, jak potężna jest siła macierzyństwa. To nie jest coś biernego – to walka, determinacja, bezwarunkowa miłość.”

W finale filmu Sue poświęca własne życie, by ocalić syna. Dla niej nie ma większej wartości. Jak sama aktorka później podkreśliła:

„Chciałam, żeby to było prawdziwe. To nie była walka superbohaterki. To była walka matki. Takiej, która zrobi wszystko, by chronić swoje dziecko.”

I w tej prostocie właśnie kryje się największa siła filmu. Bez wielkich haseł, bez moralizowania – po prostu pokazuje, czym jest życie, czym jest miłość, czym jest rodzina.

Dlatego ten film porusza. Dlatego budzi emocje. I dlatego, choć nie mówi tego wprost, trafia w sedno sprawy, która dla wielu pozostaje niewygodna.

Bo prawda o wartości życia nie potrzebuje ideologii. Wystarczy jedno spojrzenie matki na swoje dziecko – nawet, a może zwłaszcza, to nienarodzone.

jb
Źródło: lifenews.com

Idź do oryginalnego materiału