Nowa teściowa, nowe życie – bez stresu.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Nowa teściowa, nowe życie – i zero zmartwień

– Krzysiu, nie zapomnij kupić miodowego piernika i więcej owoców na weekend – przypomniała mężowi Ewa, zerkając do lodówki.

– Po co? Coś świętujemy? – zdziwił się Krzysztof, bawiąc się opakowaniem kawy.

– Znowu zapomniałeś? W sobotę przyjeżdża mama! Z nowym mężem. Będą teraz mieszkać w naszym mieście! – powiedziała Ewa, przykładając nacisk.

– Jak to „mieszkać”? Mamy dwupokojowe mieszkanie – wykrztusił Krzysztof, odkładając kawę.

– No nie u nas, oczywiście – zaśmiała się Ewa. – Mama przeszła na emeryturę, wyszła za mąż i chce być bliżej. Żeby widywać wnuka, pomagać.

Krzysztof skinął głową i obiecał kupić wszystko, ale w środku rosło w nim dziwne niepokojące uczucie. Jego teściowa, Danuta Andrzejewna, zawsze wywoływała w nim dreszcz. To nie kobieta, a głaz – betonowy. Wychowana w rygorze, chłodna, z nienaganną fryzurą i tonem dyrektora, całe życie pracowała w kolejnictwie, trzymając podwładnych twardą ręką. Za każdym razem, gdy opowiadała, jak karała pracowników, Krzysztof cieszył się w duchu, iż nie podlega jej kierownictwu.

A teraz – będzie blisko. Czy jej tytaniczna energia skieruje się na ich rodzinę? A jeżeli wtrąci się w wychowanie syna, będzie rozkazywać, mówić, jak żyć?

Ewa tymczasem promieniała. Pomoc z Mateuszem, szkoła, lekcje – nie trzeba już będzie pędzić z pracy w panice. „Mama wszystko ogarnie” – zapewniała. Ale Krzysztof czuł, iż to koniec spokojnych dni.

Nadeszła sobota. Rozległ się dzwonek do drzwi.

– Krzysiu, mama przyjechała! – zawołała Ewa, rzucając się do wejścia.

Otworzyła drzwi… i zastygła. W progu stało dwoje ludzi. Obok potężnego, dobrodusznego mężczyzny – drobna, zgrabna kobieta z miękkim uśmiechem i krótkimi jasnymi włosami. Krzysztof oniemiał. To na pewno nie była ta sama Danuta Andrzejewna, którą znał!

Ale wtedy kobieta tym samym, choć teraz dziwnie ciepłym głosem, powiedziała:

– Dzieci, jak ja za wami tęskniłam! Krzysiu, Ewusiu, Mateuszku, witajcie, kochani!

Krzysztof wymienił z żoną zdumione spojrzenie. Tymczasem mężczyzna już ściskał jego dłoń:

– No, dzień dobry, zięciu! Jestem Jan Kazimierz. Mam nadzieję, iż się zaprzyjaźnimy! – i z szerokim uśmiechem wniósł ciężką torbę do kuchni.

Danuta przytuliła córkę, potem wnuka, a na koniec choćby Krzysztof dostał swoje uściski. Stał jak wryty, nie wierząc własnym oczom.

W kuchni Jan Kazimierz wyciągał z torby słoiki z przetworami, wędliny i, rzecz jasna, butelkę czystej. Zauważył wzrok Krzysztofa i roześmiał się:

– No jakże! Teraz jesteśmy rodziną. Chcesz, opowiem, jak poznałem twoją Danusię?

Okazało się, iż Jan był brygadzistą w pobliskiej parowozowni. Pewnego dnia zjawiła się kontrola – a wśród kontrolujących była ona. Surowa, nieugięta. On nie dał się zastraszyć, powiedział, co myśli. Próbowała przywalić autorytetem – nie wyszło. A gdy z przekąsem nazwał ją „uroczą kobietą”, po raz pierwszy od lat się zaczerwieniła.

Tak się zaczęło. Potem randka, potem kawa, potem łódka, grzyby i miłość. Jan obudził w Danucie nie tylko kobietę, ale i ciepłą babcię. Teraz razem odbierają Mateusza ze szkoły, jeżdżą z nim na wieś, Danuta złapała bakcyla wędkowania, a niedawno przeglądali oferty łódek w internecie.

– Przyjeżdżajcie do nas na wieś, Krzysztof – powiedziała pewnego dnia. – Tylko praca, praca… Kiedy żyć?

Gdy znajomy Krzysztofa, Wojtek, usłyszał, jak zmieniła się jego teściowa, tylko westchnął:

– To ci się poszczęściło. U nas teściowa mało rodziny nie rozwaliła, a u ciebie – skarb!

I Krzysztof w pełni się z nim zgadzał. Teraz patrzył na Danutę Andrzejewnę zupełnie inaczej. Bo czasem żelazne serce po prostu czeka, aż ktoś je odmieni.

Idź do oryginalnego materiału