Nowa pracownica w biurze była wyśmiewana. ale gdy pojawiła się na przyjęciu z mężem, koledzy z pracy natychmiast zrezygnowali.

newsempire24.com 13 godzin temu

Z głębokim oddechem, jakby zbierała siłę przed skokiem w nieznane, Magdalena Nowak przekroczyła próg biurowca, wkraczając w nowy rozdział życia. Poranne słońce, przebijające się przez szklane drzwi, połyskiwało w jej starannie ułożonych włosach, podkreślając pewność w każdym kroku. Szła przez hol wypełniony cichym szmerem głosów i stukotem obcasów, czując, iż zbliża się do czegoś ważnego nie tylko do nowej pracy, ale do zmiany, szansy na bycie sobą poza znanymi ścianami domu.

Podchodząc do recepcji, uśmiechnęła się delikatnie, ale z godnością.

Dzień dobry, jestem Magdalena. Dzisiaj mój pierwszy dzień w pracy powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie, nie zdradzając wewnętrznego niepokoju.

Recepcjonistka młoda, urodziwa kobieta o delikatnych rysach twarzy i uważnym spojrzeniu uniosła brwi, jakby zdziwiona samą myślą, iż ktoś dobrowolnie chciałby tu pracować.

Pani do nas? zapytała ostrożnie Kasia. Przepraszam, tylko mało kto wytrzymuje tu dłużej niż miesiąc.

Tak, wczoraj podpisałam umowę w HR odparła Magdalena, czując lekkie zdezorientowanie. Dziś pierwszy dzień. Mam nadzieję, iż wszystko będzie dobrze.

Kasia spojrzała na nią z tak szczerym współczuciem, iż Magdalena na moment zamarła. Ale zaraz recepcjonistka wstała, podeszła do niej i skinęła, by szła za nią.

Proszę za mną, pokażę pani stanowisko. Tutaj, przy oknie pani biurko. Jasne, przestronne ale niech pani uważa dodała cichszym głosem. Zawsze niech pani blokuje komputer, najlepiej ustawić mocne hasło. Nie wszyscy tutaj lubią nowych. A pani praca nie powinna być widziana przez czyjeś oczy.

Magdalena skinęła głową, rozglądając się. Biuro było przestronne, ale w powietrzu wisiało dziwne napięcie. Za monitorami siedziały kobiety mocno umalowane, w obcisłych sukienkach, z fryzurami, jakby szykowały się nie do pracy, ale na pokaz mody. Wyglądały na osiemnastolatki, choć na pewno miały ponad trzydziestkę. Ich spojrzenia ślizgały się po nowej, oceniając ją, jakby już przegrała, zanim zaczęła.

Ale Magdalena się nie ugięła. Po raz pierwszy od dawna czuła się żywa. Dom, rodzina, niekończące się obowiązki, gotowanie, sprzątanie wszystko to przygniatało ją jak kamień. Była zmęczona byciem tylko żoną, mamą, gospodynią. Dziś była po prostu Magdaleną, miała prawo do własnego życia, kariery, uznania.

Pierwszy dzień minął jak burza. Magdalena rzuciła się w wir pracy: zamówienia, raporty, poznawanie systemu. Nie szukała sławy potrzebowała tylko poczuć się potrzebna. Ale za jej plecami, w ciszy, snuły się szepty. Aneta wysoka, z przenikliwym spojrzeniem i drapieżnym uśmiechem i Beata jej przyjaciółka, o lodowatym głosie i upodobaniu do plotek wymieniały cięte uwagi, rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.

Hej, nowa! ostry głos Anety rozległ się, gdy Magdalena kończyła trudny raport. Przynieś mi kawę. Czarną, bez cukru. I szybko!

Magdalena odwróciła się powoli, spotykając jej wzrok. W jej oczach nie było strachu, ani uległości.

Czy ja wyglądam na kelnerkę? spytała spokojnie, ale z taką siłą, iż Aneta na moment zaniemówiła. Mam swoją pracę. I uwierz mi, jest ważniejsza niż twoja kawa.

Odpowiedzią był złośliwy śmiech. Aneta uśmiechnęła się, jakby usłyszała coś zabawnego. Ale w jej oczach zapłonęła wściekłość. Nie była przyzwyczajona do sprzeciwu. Od tej chwili Magdalena wiedziała wojna się zaczęła.

Kasia zaprosiła ją na przerwę. Dziewczyna była miła, szczera, a w jej oczach malował się ból, jakby sama przeszła piekło.

Nikt pani nie powiedział o przerwie? zapytała z uśmiechem. Nic dziwnego. Mało kto tu dba o nowych.

Szczerze mówiąc, choćby nie zauważyłam, jak czas leci przyznała Magdalena, zamykając komputer.

Zeszły do stołówki, a po drodze Kasia opowiadała o układzie biura, zasadach, ludziach. Ale Magdalena ledwo co zapamiętała myślami była gdzie indziej. Gdy wróciły, zobaczyły, jak Aneta i Beata gwałtownie odskoczyły od jej biurka, jakby przyłapane na czymś niedozwolonym.

No to zaczynamy pomyślała Magdalena. Nie jestem kimś, kogo można złamać.

Wieczorem wyszła ostatnia. Biuro opustoszało, ale w powietrzu wisiało coś więcej niż zmęczenie. Aneta i Beata już zebrały sojuszników kilka koleżanek gotowych do intryg. Postanowiły: nowa musi zniknąć.

Następnego ranka Magdalena przyszła wcześnie. Cisza, puste krzesła, tylko Kasia już siedziała za biurkiem.

Wie pani szepnęła, gdy Magdalena podeszła ja też kiedyś pracowałam na pani stanowisku. Przenieśli mnie, bo te dwie skinęła w stronę gabinetu Anety i Beaty prawie doprowadziły mnie do łez. Włamały się do mojego komputera, ukradły dokumenty, podstawiły mnie szefowi. Rozpętały całą kampanię. A potem po prostu nie wytrzymałam. Odeszłam.

To straszne wyszeptała Magdalena. Ale chyba mnie to nie spotka.

Kasia pokręciła głową.

Pani nie wie, kto za nimi stoi. Wujek Anety tu pracuje. Jest bliskim przyjacielem szefa. Dlatego ona myśli, iż stoi ponad wszystkimi. Robi, co chce. A pani już wybrali panią na ofiarę.

No i co? uśmiechnęła się Magdalena. Coś wymyślimy.

Ale dzień skończył się źle. Ktoś, wykorzystując jej nieobecność, wylał na krzesło klejącą substancję. Magdalena, nie zauważając, usiadła i zorientowała się dopiero, gdy próbowała wstać. Cały wieczór spędziła w bezruchu, czując, jak upokorzenie pali jej skórę. Wokół ciche chichoty, ukradkowe spojrzenia, tłumiony śmiech.

Wróciła do domu z poplamionym ubraniem, z pochyloną głową. Ale nie ze wstydu z gniewu. Myśleli, iż ją złamią? Mylili się.

Dzień za dniem intrygi narastały. Raz zniknęła klaw

Idź do oryginalnego materiału