Nigdy tego nie naprawisz śmiali się z niej ale to, co zrobiła później, zaskoczyło wszystkich.
Nigdy tego nie naprawisz. Śmiali się z niej, ale nikt nie spodziewał się, co wydarzy się dalej. Marta nie podniosła wzroku. Zaciśnięta szczęka, białe kostki na dłoniach, gdy mocowała klucz nasadowy. Czula na sobie spojrzenia pełne drwiny i pogardy. Silnik przed nią zdawał się być skonstruowany tak, by zawodzić. Ktoś podrzucił jej tę terenówkę jak próbę, ale Marta wiedziała prawdę. To nie była próba umiejętnościto była maskowana upokorzenie.
Właściciel warsztatu, pan Janusz, uśmiechnął się, wręczając jej kluczyki, a za nim elegancki mężczyzna w szarym garniturze rzucił głośno, jak wyrok: One nigdy nie dadzą rady. Śmiech rozległ się po hali. Nie śmiała się tylko Marta. Ten mężczyzna to był Wojciech Zalewskiarogancki biznesmen, który nie ufał nikomu bez krawata, a już na pewno nie kobiecie z smarem na twarzy. Jego auto miało usterkę w układzie wtryskowym, której żaden z mechaników nie potrafił zdiagnozować.
Ale nie dlatego dali jej tę robotę. Dali ją, bo wiedzieli, iż zawiedzie. To był idealny sposób, by między śmiechem utwierdzić starą prawdę, iż kobieta wśród blach to tylko ozdoba. Gdy Marta sprawdzała połączenia, słyszała szepty za plecami. *Zepsuje coś. Może zawiążemy różową wstążkę na silniku? To nie dla niej.* Słowa kłuły jak noże. Najgorsze nie było to pogarda, ale to, iż płynęła od tych, którzy powinni być jej kolegami.
Gdy poprosiła o specjalne narzędzie, jeden z nich wybuchnął śmiechem: Co, bawisz się w mechanika, czy już czas na płacz? Nie spojrzała na niego. Nie dałaby mu tej satysfakcji. Za każdym razem, gdy znajdowała usterkę, mężczyźni szukali pretekstu, by ją zdyskredytować. Nigdy nie było dość. Nie była tu dla kaprysu. Latami pracowała u boku ojca, choćby gdy zachorował i stracili rodzinny warsztat. Uczyła się sama, zdobyła certyfikaty, zdała egzaminy, które wielu tu by oblało. Ale to nie miało znaczenia.
Dla nich Marta była intruzem, kimś, kto burzył ich świat. Patrząc, jak dłonie ma czarne od smaru, walczy z zardzewiałą nakrętką, byli pewnimieli rację. Wojciech, skrzyżowawszy ręce, podszedł tak blisko, iż jego oddech musnął jej kark. Zrób sobie przysługę, dziewczyno. Przyznaj, iż do tego się nie nadajesz. Nikt cię nie będzie oceniał, jeżeli odejdziesz.
Śmiech, który po tym wydusił, był suchy, okrutny, jakby pluł każdym słowem. Marta nie odpowiedziała, ale coś w niej płonęło. Nie tylko dumawspomnienie ojca, stracony warsztat, wszystkie chwile, gdy musiała zacisnąć zęby, by nie stracić szansy. Dwóch mechaników nagrywało ją ukradkiem telefonami, czekając, aż popełni błąd, by wrzucić film w sieć i zrobić z niej pośmiewisko. Wiedziała to, ale wiedziała też, iż musi zachować zimną krew.
Silnik miał usterkę przerywanąnie brak umiejętności go komplikował, ale to, iż ktoś już go majstrował, celowo rozregulowując części. Marta zaczęła to podejrzewać, gdy zauważyła delikatnie odłączoną linię czujnika MAF. To nie był błądto był sabotaż. Zaplanowany, by ją ośmieszyć. No co, poddajesz się?krzyknął ktoś z tyłu, wywołując śmiech. Marta zaci












