Niezłomny spokój

newsempire24.com 1 dzień temu

Nieugięta

Po rozwodzie i podziale mieszkania, Katarzyna musiała się przeprowadzić na peryferie miasta. Dostała dwupokojowe mieszkanie, które od lat nie widziało remontu. Przynajmniej tak jej się wydawało na pierwszy rzut oka. Ale była z tych kobiet, których nic nie przeraża – zahartowana w małżeństwie z tyranem.

Przed zakupem obejrzała mnóstwo ofert, ale wszystkie były za drogie. To akurat było w jej zasięgu.

– Babcia tu mieszkała – powiedziała młoda, sympatyczna dziewczyna. – Rodzice zabrali ją do siebie, bo jest już chora, a mieszkanie postanowili sprzedać. Trochę tu daleko. Mnie nie odpowiada. Zwłaszcza iż tata obiecał dołożyć, żebym kupiła coś bliżej nich.

Katarzyna przyglądała się dziewczynie, a ta ciągnęła:

– Wiem, iż bez remontu, ale cena jest do negocjacji.

I tak Katarzyna kupiła to mieszkanie, które aż prosiło się o odświeżenie. Plusem było to, iż biuro, w którym pracowała, znajdowało się trzy przystanki tramwajem. Wcześniej droga zajmowała jej około czterdziestu minut.

Marek, jej były mąż, był prawdziwym tyranem. Zrozumiała to dopiero po pięciu latach małżeństwa, gdy już mieli syna. O rozwodzie pomyślała po kolejnej awanturze. Była kobietą domową, gospodarną. W domu panował porządek, ale gdy Marek wracał pijany, wszystko wylatywało w powietrze. Talerze w kuchni, wazy w salonie, ubrania.

– Co siedzisz? Wstawaj i sprzątaj! – ryczał Marek, gdy jego szał mijał.

Lubił patrzeć, jak Katarzyna sprząta. A mieszkanie nie było małe. Kiedyś wykupił sąsiednie mieszkanie i powiększył swoją dwupokojówkę. Katarzyna stworzyła tam przytulną przestrzeń, dbała o czystość, z euforią gotowała. Ale tych wybuchów wściekłości już nie mogła znieść. Bała się, na szczęście nigdy nie podniósł na nią ręki.

Na początku zdarzały się rzadko, z czasem coraz częściej. Gdy syn wyjechał na studia do Poznania, zdecydowała się na rozwód. Przeszła przez wiele, ale w końcu była sama w swoim mieszkaniu. Starała się, by Marek nie dowiedział się, gdzie mieszka. Pieniędzy starczyło na zakup i choćby zostało na remont. Wzięła dwutygodniowy urlop, żeby wszystko ogarnąć.

– Remont zrobię sama. Hydraulika w porządku, widać, iż wymienili niedawno. Tapety przykleję, coś pomaluję. Jakby co, znajdę kogoś po ogłoszeniu. No i sufit podwieszany – spojrzała na odpadający tynk.

Szybko znalazła fachowca, sufit był gotowy w parę dni. Kupiła tapety, klej. Zabrała się do roboty z energią – w końcu dla siebie. Pomogła jej przyjaciółka Ola. Gdy skończyły, obie były zachwycone.

– Kasia, jakie to teraz piękne! Jasno, czysto, przytulnie. Tylko podłogę trzeba zmienić, położyć jasny laminat. Powiem mojemu Krzysiowi, on to robi świetnie. Sam w domu położył, wygląda super. I wyjdzie taniej. Przywiezie i zamontuje.

– No tak, Olu, ale zanim się zabierzemy za podłogę, muszę jeszcze pomalować kaloryfery. Nie podobają mi się, zrobię je w kolorze tapet.

– Dobrze, lecę do domu, porozmawiam z mężem. Nowe mieszkanie świętujemy, jak już wszystko skończysz – zaśmiała się przyjaciółka.

Niedaleko był mały sklep budowlany. Katarzyna tam nie zaglądała, ale farbę można było kupić i tam, zamiast jechać do marketu. W sklepie panował półmrok.

– Oszczędzają na oświetleniu? – przemknęło jej przez myśl.

Za ladą, pochylony nad jakąś puszką, stał sprzedawca i monotonnie mieszał.

– Dzień dobry – powiedziała Katarzyna.

Sprzedawca podniósł głowę. Ona oniemiała. Przed nią stał przystojny mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach, przypominał aktora. choćby w tym słabym świetle widziała go wyraźnie. I przypomniała sobie, co myślała, idąc do sklepu. Zastanawiała się, co może ją tu zaskoczyć. A tu proszę…

– Dzień dobry. Czym mogę służyć?

– Farba… macie farbę w kolorze kości słoniowej?

– Jaka farba? Emalia, olejna…

– Nie wiem.

Zaprowadził ją do regału i pokazując różne puszki, tłumaczył:

– Ta nadaje się do drewna, a tą najlepiej maluje się rury…

– A ja chcę pomalować kaloryfery.

Postawił przed nią puszkę. Zapłaciła i wybiegła. Wracając do domu, klęła się w duchu, iż nie nawiązała rozmowy.

– Zawsze tak. Jak tylko ktoś mi się spodoba, od razu tracę głos. A przecież miałam pretekst.

Marzyła, jakby to było poprosić go o pomoc w malowaniu, ale to tylko marzenia. Wzięła się do roboty tak energicznie, iż wieczorem było po sprawie.

Zamknęła się w kuchni, gdzie stała rozkładana sofa na czas remontu, i otworzyła okno na oścież.

– Fajnie tu wieczorami, cicho, nie tak jak w centrum – myślała, zasypiając. – Jutro dokończę malowanie.

Rano po śniadaniu sięgnęła po pędzel, ale był zaschnięty – zostawiła go wczoraj bez zabezpieczenia.

– Trzeba wrócić do sklepu – choćby się ucieszyła, iż znów go zobaczy.

– Słucham – powiedział uprzejmie.

– Chyba mnie nie pamięta – pomyślała i nagle wyrzuciła: – Dlaczego tu tak ciemno? Trudno coś zobaczyć.

– Pytaj, wszystko wyjaśnię – odpowiedział spokojnie.

– Pędzel mi zaschnął.

– Kup pani olej lniany.

– Proszę – odparła ze smutkiem, zapłaciła i wyszła.

Jego uprzejmość była chłodna, ale Katarzyna się nie poddała.

– Nic, jeszcze mnie nie znasz, ale bardzo mi się podobasz.

Wiedziała, iż jeszcze nie raz tu wróci. I coś wymyśli. choćby nie brała pod uwagę, iż może być żonaty. Była pewna, iż wolny, choć wyglądał na lekko po czterdziestce, tak jak ona.

Trzeciego dnia znów poszła do sklepu.

– Dzień dobry – uśmiechnęła się. – Już praktycznie stała klientka.

– Słucham.

– Dwie żarówki po sto watów.

Zapłaciła i wyszła.

– Co to za człowiek? Znów mnie nie poznał? Ćwiczyłam w głowie rozmowę, a on jakby nic.

Czwartego dnia wpadła do sklepu iNagle odwrócił się i powiedział z nieśmiałym uśmiechem: “Może wpadniesz na herbatę, kiedy skończysz remont?” i wtedy Katarzyna zrozumiała, iż ta cisza między nimi była tylko nieśmiałością, a nie obojętnością.

Idź do oryginalnego materiału