Niezauważona bohaterka

newskey24.com 5 dni temu

Szara myszka

Alina wyjrzała przez okno. Na placu zabaw bawiły się dzieci, a ich matki stały nieopodal, rozmawiając i jednocześnie pilnując swych pociech. Ławka pod blokiem była przyprószona śniegiem.

Szybko założyła czarne buty, brązowy płaszcz i taką samą wełnianą czapkę, chwyciła skórzaną torbę i wyszła z mieszkania. Przystanęła na chwilę, nasłuchując, czy na klatce nie słychać czyichś kroków lub głosów, zamknęła drzwi na klucz i zeszła na dół.

Z daleka można ją było wziąć za staruszkę. Dopiero z bliska widać było, iż ma około pięćdziesięciu lat, może choćby mniej. Twarz bez wyrazu, z małymi oczami i wąskimi ustami. Spojrzysz – i za chwilę zapomnisz.

Przyjechała do tego bloku dwadzieścia pięć lat temu. Z nikim nie utrzymywała kontaktów, wszystkich unikała. Na początku, jak to bywa, sąsiedzi zaglądali po różne drobiazgi: cebulę, szklankę mąki, gdy nie było czasu biec do sklepu. Alina otwierała drzwi na szerokość łańcucha, jeżeli w ogóle otwierała, mówiła, iż nic nie ma, i natychmiast zamykała się na klucz. niedługo sąsiedzi przestali do niej zaglądać.

Nikt nie widział, by odwiedzali ją goście. Wydawało się, iż jest zupełnie sama na tym świecie, dlatego taka lękliwa i zamknięta.

Oczywiście, miała rodzinę. W małym prowincjonalnym miasteczku żyła jej młodsza siostra z rodziną. Ale Alina nie utrzymywała z nią kontaktów. Może dlatego, iż cała uroda przypadła właśnie siostrze. Kto wie?

Do jej mieszkania rzadko zaglądał obcy. Co najwyżej hydraulik lub pracownik gazowni z kontrolą. Alina zawsze prosiła o okazanie legitymacji, skrupulatnie je sprawdzała, a czasem choćby dzwoniła do firmy, by potwierdzić tożsamość kontrolującego.

Nikomu nie robiła krzywdy. Nikomu nie powiedziała niemiłego słowa, nie plotkowała, bo i z kim miałaby rozmawiać? Przywitała się i szła dalej, spuszczając wzrok.

Za plecami nazywano ją „starą panną”, szarą myszką lub nudziarą. Całe życie pracowała na tym samym stanowisku – jako księgowa w jakimś urzędzie. Siedziała przy biurku z surowym wyrazem twarzy, ale pracę wykonywała dokładnie i na czas, za co szefostwo ją szanowało. Zawsze chodziła w ciemnej, stonowanej sukience, z jedną fryzurą – gładko zaczesanymi do tyłu włosami spiętymi w ciasny koczek.

Około czterdziestki zapragnęła dziecka. Dla siebie. Wtedy w jej życiu pojawił się jedyny mężczyzna – kierowca Wiesław. Zaglądał do niej czasem. Kupowała mu koszule, które zostawiał u Aliny. Był żonaty.

Może żona dowiedziała się o jego romansie z księgową, może ktoś z „życzliwych” kolegów Aliny naprowadził ją na trop – dość, iż po dwóch miesiącach Wiesław zwolnił się z pracy i zniknął bez śladu. Alina nie zaszła w ciążę. To była jej jedyna miłość.

Szybko się uspokoiła, uznając, iż tak choćby lepiej. Samej trudno wychować dziecko, a do tego nie wiadomo, jaki wyrośnie syn. A dziewczynki w ogóle nie chciała. Po co rodzić na ten świat kolejną taką samą brzydką, samotną duszę jak ona?

Pewnego dnia w sklepie nazbierała pełną torbę zakupów. Podszedł mężczyzna i zaproponował pomoc w doniesieniu ich do domu.

„Dam sobie radę” – odparła Alina i obrzuciła go takim spojrzeniem, iż natychmiast się odsunął.

„Patrzcie go, jaki pomocny. Pewnie by mi potem głowę roztrzaskał i okradł. Nie na taką trafił” – myślała w drodze do domu.

Nie dało się jej oszukać. Liczyła w pamięci doskonale, jakby miała w głowie kalkulator. Kasjerka wydrukuje paragon, a Alina od razu potrafiła powiedzieć, o ile ją oszukano. Nie krzyczała, nie awanturowała się, tylko patrzyła zimnym, surowym wzrokiem. Kasjerka zawstydzona przeliczała resztę i oddawała pieniądze.

Pewnej soboty rano, niedługo przed Sylwestrem, w jej mieszkaniu rozległ się nieśmiały dzwonek. Alina chwilę czekała, nasłuchując. Dzwonek powtórzył się. Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Na początku wydało jej się, iż na klatce stoi jej młodsza siostra.

„Kto tam?” – zapytała Alina, a serce nagle zabiło mocniej.

„Ciociu Alu, proszę otworzyć. To ja, Kasia, twoja siostrzenica” – usłyszała przytłumiony przez drzwi głos.

„Siostrzenica? A czego chcesz?” – spytała nieufnie.

„Jak mnie znalazła? I po co?” – pomyślała. A potem przypomniała, iż kiedyś dawno pojechała do siostry i matki pochwalić się nowym mieszkaniem i życiem. Pewnie wtedy podała adres. Tak na wszelki wypadek. Przez te lata nikt z rodziny jej nie niepokoił. Istnienia siostrzenicy choćby się nie domyślała. Więc siostra wyszła za mąż i urodziła dziewczynkę. Na tę myśl usta Aliny wykrzywiły się z pogardą.

Nigdy więcej tam nie pojechała. Będą dopytywać, a ona nie ma czym się chwalić.

„Ciociu Alu, muszę z tobą porozmawiać, proszę otwórz” – znów odezwał się głos siostrzenicy.

Może dlatego, iż usłyszała w jej głosie łzy, a może z ciekawości, ale Alina złamała swoje zasady i otworzyła drzwi.

„Po co przyjechałaś?” – spytała już od progu.

A sama przyglądała się młodej dziewczynie, łudząco podobnej do jej siostry. Była odrobinę wyższa od Aliny, miała ładną twarz i te same szare oczy, tylko nie zimne, ale jasne i ufne. Ciemne loki wystawały spod czapki.

Dziewczyna czekała, czy ciocia zaprosi ją do środka. Gdy to nie nastąpiło, w obawie, iż drzwi zaraz się zatrzasną, zaczęła gwałtownie mówić.

„Ciociu Alu, nie mam już do kogo się zwrócić. Mój synek jest ciężko chory. Byliśmy z nim w Warszawie, u profesora. Powiedział, iż potrzebna jest pilna operacja” – zrobiła pauzę, licząc, iż Alina coś powie, ale ta milczała, wpatrując się w nią uporczywie.

„Na operację potrzebne są pieniądze. Wszędzie prosiłam, ale suma jest zbyt duża. Mama powiedAlina długo patrzyła za oddalającą się Kasią, a potem uśmiechnęła się do siebie, bo po raz pierwszy od wielu lat poczuła, iż jej życie ma sens.

Idź do oryginalnego materiału