Niespodzianka nie w porę
Marek wrócił z pracy w wyśmienitym humorze. Nie zdjął choćby płaszcza, jak to zwykle robił, ale od progu zawołał:
— Kochanie, jestem!
Lecz cisza, która mu odpowiedziała, ostudziła jego zapał. Zajrzał do kuchni — i od razu się zaniepokoił. Jadwiga siedziała przy oknie, podpierając broń dłońmi. Jej twarz była pełna niepokoju, a oczy zaczerwienione.
— Jadziu… Co się stało? — podszedł i delikatnie przysiadł obok.
— Mama była… — odparła z goryczą. — Znowu wyrzuty, znowu pieniądze. Mówi, iż jestem nieporządna, iż żyjemy „jak w piwnicy”… A ty czemu taki wesoły?
Marek zawahał się na chwilę, po czym uśmiechnął się:
— Bo mam dla ciebie niespodziankę! Musisz to zobaczyć sama. Poczekaj!
Wyszedł i niedługo wrócił z dużą sportową torbą.
— Co to?
— Otwórz. Zobacz sama.
Jadwiga niechętnie rozsunęła zamek błyskawiczny — i oniemiała. Torba była wypchana po brzegi gotówką.
— To… Skąd to?!
— Dziś przyjechał dziadek. Prosto do pracy. Powiedział, iż chce nam dać nowy początek — wszystkie swoje oszczędności, żebyśmy mieli własny dom. Najpierw odmawiałem, ale nalegał. Stwierdził, iż jestem jedynym wnukiem.
Jadwiga nagle wybuchnęła płaczem.
— Jestem taka zmęczona… A tu ty z tym… Dziękuję ci. Dziękuję dziadkowi.
Przytulili się. Wieczorem, leżąc na kanapie, dyskutowali, jakie mieszkanie wybrać, gdzie kupić meble i jak wszystko urządzić. Szczęście było na wyciągnięcie ręki.
Zakup domu świętowano skromnie, ale serdecznie. Przybyli krewni, w tym mama Jadwigi. Była w swoim stylu: od progu oceniła remont, oznajmiła, iż kuchnia „nie powala”, i od razu wręczyła „prezent” — ich stary komplet mebli.
— My wam meble damy. Prawie jak nowe. Do sypialni i salonu — oznajmiła z dumą.
Jadwiga ledwo powstrzymała westchnienie:
— Mamo… My już zamówiliśmy nowe.
— No to mogliście chociaż uprzedzić! Teraz gdzie my nasze podzie— A ty zawsze tylko psujesz, nigdy nie pomyślisz — mruknęła obrażona i wyszła, choćby się nie żegnając.