Niespodziewana kolacja rodzinne

twojacena.pl 5 godzin temu

Swietniesz, Anno! Nie możemy ich zaprosić! Wiktor nerwowo stukał paznokciem w blachę szafki.
Dlaczego nie? Mój brat to… Aneta przestała mówić i odwróciła się do okna, jakby szukając wsparcia w ruchu chmur.
Brat, którego nie widziałaś piętnaście lat! I nagle wypada z Gdańska, a ty już masz mu zrobić pyszny obiad?
Walerian nie wypadał, tylko wrócił mówiła cicho, ale drżał jej głos. Przedsiębiorstwo spłonęło. Chce się uratować.
Przecież to przewidywalne! Wiktor parsknął śmiechem. Po tym jak zamknął drzwi w nos podczas naszej potrzeby?
Wiesz, iż się wdziekuję za zrozumienie. Ale on zawsze był moim bratem.

A ja jestem twoim mężem. I przeciwko.

Aneta westchnęła. Wciąż myślała o impulsie, z którym nacisnęła przycisk dzwonka Kasi.

Kto tam będzie? spytała Wiktor, wchodząc do kuchni.
Walerian, jego żona Sylwia, syn Grażynka… I Kasia z Olegiem.

Aż nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Wiktor zmrużył oczy. Byliśmy umówieni na spektakl z Nowego Teatru. Trzecią rocznicę ma być namiętna przemowa o polskich klasycznych autorach.

Jak mogłam zapomnieć? wyjęła ręce z wody i zaczęła zasłaniać twarz.

I teraz nie muszę ci przypominać, iż to właśnie twój impuls sprawi, iż marnujemy bilety.

*

Do domu zaczęli przychodzić goście. Najpierw Walerian, spokojny na twarzy, ale zęby szczypał w duchu jak długo będzie mógł unikać pytania, skąd zabrał się do Gdańska? Potem Sylwia, z Suchą karcianą twarzą, a Grażynka, który przyglądał się Pokrzepioną rozmówkom tylko wtedy, gdy telefon mu popsuł.

Kasia była jasna, jak promień słońca we wrześniowym przedpołudniu. Obok niej Oleg, z fasonem, który mówił: Uważaj na mój towarzysz, bo ten widzi blisko czterdzieści. A z drugiej strony… córka, malutka, z różową lalką, jakby była ofiarą czasu, który śmignął znęcodznie.

Czy to…? spytał Wiktor, widząc dziewczynkę.
Moja Poline, córka Olepa zaśmiała się Kasia. Dzieciak, który wyrasta w jakimś kwaterze miasteczka, a tu taki ogół małych interesików!

Tymczasem Aneta myślała, jak to wszystko się stało. Raz nie zamierzała zaprosić nikogo. Raz nie planowała, iż te rozmowy będą się zaczynać od tej samej aluzji: Twojego brata i syna….

Z każdej perspektywy ból. Z każdej przeszłość, która niechcący wracała, jak prąd, który zapłonie znowu.

Tylko, proszę, nie mów, iż przywołałaś te… Wiktor zerknął na drzwi, przez które przyszła Stefania, starsza Nachalniczka z sąsiedztwa.
Ona? On przygotowała tepło… Torty z literą A i myślała, iż będzie to nasz przewrotny ciepły niszczy.

Pieprzony przekleństwo zadrwił Wiktor.
Ale co, jeżeli teraz nas wszystkich zbavit?

Z dnia, który miał być ruchliwy, zaczynał się budować coś innego jakby stosyk przebrany w nożyce.

Dzień dobry głośno się uciszyła Stefania, przywożąc torty. Mam nadzieję, iż nie przeszkadzam.

Nie, nie. Zapraszam. Aneta uśmiechnęła się. Mam troszeczkę braku dzieci pomocy, ale…

Niedaleko będę Kacper, mojego mięszkańca, który to dowcipnie podjęty z wojska mówiła Stefania. Będzie szczerze się cieszył, jeżeli zdoła pomóc.

Tym razem Wiktor nie protestował. Coś się martwiło w jego twarzy, ale Aneta widziała, jak w kuchni wszystko zaczyna się zmieniać. Deszcz osadzał po potrawach. Kacper był opisany jako interesujący człowiek, ale z bliznami w głowie.

Od razu myślałem, iż coś trzeba zrobić przyznał Kacper, widząc zlocie Kaprysznych. Gdy wspomniano hasło cała rodzina, to ja od razu wiedziałem, iż to koledż, który dojdzie do końca.

I tak zaczęło się zgłębiać rozmowy kto gdzie sốngł, skąd przywiózł swoje potrzebynki, jak to wszystko ma się do życia, którego wszystko składa się z sytuacji, które najczęściej nie rozumiemy, ale jeszcze je znośmy.

Oleg mówił o swoich planach na przyszłość: Chciałbym otworzyć coś, co by łączyło ludzi. Kasia dodała: Ja już mam pomysł małych wołółek pełnych kawy i herbaty. Dla tych, którzy chcą rozmawiać w ciepłym porcie.

Walerian spierał się To głupie, ale… wyjdzie!”.

Ale odezwała się Sylwia, która instynktownie odczytywała emocje to nasz sygnowany pomysł. Mieliśmy tyle w sobie… Może czas to wykorzystać.

Aneta patrzyła, jak tworzy się coś nieznanego plan, który zdaje się być częścią wspólną każdego głosu. I nie było już pierdanego teatru.

Późną nocą, w ciszy, siedziała z Wiktorem.

Czy to za ciebie, iż było tak bardzo?
To za mnie dziewczyna zasunęła ręką jego brodę. To nasz niezmyślny kamień, który nauczył nas, iż każda rozmowa może być bramą.

Wiktor nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko. I może zrozumiał, iż znowu razem zaczynają się rysować nowe plany, które nie były zaplanowane, ale miały sens.

Idź do oryginalnego materiału