Niespodzianka z nutą przytyku: jak teściowa zepsuła urodziny

twojacena.pl 2 dni temu

Pola cały dzień krzątała się w kuchni – w końcu dziś były jej urodziny. Wszystko musiało być idealne: sałatki, przekąski, danie główne. Pod wieczór zaczęli zjawiać się goście: rodzice, przyjaciółki i, oczywiście, teściowa – Maria Kazimierzowa. Dziewczyny chętnie pomagały gospodyni – rozkładały jedzenie, ustawiały półmiski na stole. Przyjęcie zapowiadało się ciepłe i rodzinne. Ale tylko do chwili, gdy zabrała głos teściowa.

– Droga moja synowa – zaczęła Maria Kazimierzowa z wymuszonym uśmiechem. – Życzę ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! A z tej doniosłej okazji wręczam ci… – podeszła i podała Poli kopertę.

Pola otworzyła ją z uśmiechem, ale na widok zawartości zbladła. W środku był bon na kurs gotowania.

– Mam nadzieję, iż w końcu nauczysz się gotować – powiedziała teściowa lodowatym tonem. – Żeby w przyszłym roku nie było wstydu sadzać gości przy stole.

Powietrze zastygło. Pola stanęła jak wryta.

– Serio? choćby w moje urodziny nie mogłaś się powstrzymać?

– Uspokój się – wtrącił Marek. – Siądź. Porozmawiam z nią.

Wyprowadził matkę do kuchni. Co dokładnie działo się za zamkniętymi drzwiami, nikt nie wiedział, ale teściowa niedługo wyszła – zabierając ze sobą bon. Przy stole zaległa niezręczna cisza, ale goście stopniowo się rozluźnili. Popłynęły toastu za zdrowie, za miłość, za cierpliwość.

Gdy prawie wszyscy się rozeszli, zostały tylko przyjaciółki. Atmosfera już nie była świąteczna.

– Pola, no dobra, ale ty naprawdę nie umiesz gotować? – spytała Kasia.

– No, nie jestem MasterChefem, ale wszystko jest jadalne. Teściowa po prostu uważa, iż jeżeli nie jej syn stoi przy garnkach, to znaczy, iż źle.

– A ona w ogóle próbowała twojego jedzenia? – zdziwiła się Ania.

– Rzadko. Zwykle zakłada z góry, iż będzie niesmaczne.

Wtedy zrodził się plan. Pola postanowiła przeprowadzić eksperyment i udowodnić, iż chodzi nie o kuchnię, a o uprzedzenia.

Z Markiem wszystko ustalili i przygotowali się. To on ugotował dania, a Pola „przypisała” je sobie. Zaprosili teściową w gości. Maria Kazimierzowa stawiła się w bojowym nastroju, ale miło zaskoczył ją widok nakrytego stołu: zupa w wazie, mięso, sałatki, przystawki. Jakby ją rozbrojono.

– No cóż – burknęła. – Mam nadzieję, iż kurs nie poszedł na marne.

Zaczęła jeść. choćby pochwaliła – niechętnie, ale jednak.

– Kurs pomógł. Oczywiście, do poziomu Marka ci daleko, ale pieniądze, powiedzmy, nie zostały zmarnowane.

W tej chwili Marek wyciągnął telefon, włączył nagranie i postawił przed nią.

Na ekranie widniał on sam, przy kuchence, przygotowujący te same dania.

– Mamo, mam dość twoich docinków pod adresem Poli. Wczoraj jadłaś dania, które ja ugotowałem. Więc ci smakują. A jeżeli chciałaś upokarzać Polę bez powodu – to koniec. Od dziś twoje pretensje do jej gotowania są nieważne.

Maria Kazimierzowa zbladła.

– To ona! Manipuluje tobą! Inaczej cię wychowałam!

– Mamo, starczy. To ty sama mnie od siebie odsuwasz.

Dumnie wstała i, trzasnąwszy drzwiami, wyszła.

Minęło kilka miesięcy. Teściowa nie dzwoniła, nie pisała. Marek też nie palił się do pogodzenia. Ale w końcu się poddała – zrozumiała, iż traci syna. Zadzwoniła, przeprosiła. Z Polą powoli nawiązały kontakt. Oczywiście, uszczypliwe uwagi wciąż się zdarzały – ale znacznie rzadziej. Pola nauczyła się nie reagować. Dla spokoju w rodzinie.

W końcu choćby najtwardsze fortece padają, gdy prawdy nie da się już ignorować.

Idź do oryginalnego materiału