Nieprzyjazna teściowa? Nie ze mną!

polregion.pl 3 dni temu

Aleksandra Kowalska dobrze wiedziała, iż nigdy nie chce być tą typową, zrzędliwą teściową. Była przecież życzliwą i ciepłą osobą, a swojego syna Jacka wychowała w duchu zrozumienia, iż kiedyś założy własną rodzinę. I Jacek nie był jej nic winny.

Dlatego gdy przyprowadził do domu swoją narzeczoną, miłą i sympatyczną dziewczynę o imieniu Kinga, Aleksandra przyjęła ją z otwartymi ramionami. Kinga też wyraźnie starała się przypodobać przyszłej teściowej – chwaliła jej potrawy, zachwycała się mieszkaniem, rzucała komplementy. Aleksandra była pewna, iż nie będzie między nimi żadnych konfliktów.

Kinga i Jacek postanowili zamieszkać razem. Syn wspomniał coś o wspólnym życiu z mamą, ale Aleksandrze ta myśl niezbyt się spodobała.

— Oczywiście, was nie wyrzucę. Ale, Jacku, to kiepski pomysł. Młodzi i rodzice powinni mieszkać osobno. Każdy ma swój rytm dnia, każdy czasem potrzebuje spokoju. No i dwie gospodynie w jednej kuchni? Zawsze kończy się to źle.

Jacek posłuchał mamy, tylko iż wynajem mieszkania w Warszawie sporo kosztował. Wtedy Aleksandra zaproponowała, iż pomoże im finansowo, dopóki nie staną na swoich nogach.

— Mogę płacić jedną trzecią czynszu na początek, a potem będziecie już sami.

Jacek zgodził się z radością. A Aleksandra była gotowa dać tę sumę, bo to cena za spokój i dobre relacje.

Doskonale pamiętała, jak sama przez pierwsze trzy lata małżeństwa mieszkała z rodzicami męża. To był koszmar. I to mimo iż teściowa w gruncie rzeczy była dobrą kobietą. Ale i tak ciągle dochodziło do sprzeczek, nieporozumień, uraz. Z jedzeniem też był problem – każdy lubił co innego. To, co gotowała teściowa, Aleksandra ledwo przełykała, ale jadła, żeby nie urazić gospodyni. I teściowa też się męczyła.

Jacek i Kinga wynajęli mieszkanie niedaleko niej. Aleksandra była z tego bardzo zadowolona. Mieszkania razem nie chciała, ale regularne spotkania z synem – jak najbardziej.

Kinga pracowała jako przedszkolanka i zarabiała niewiele. Jacek też nie miał szczególnych ambicji – wystarczała mu praca na hali produkcyjnej.

Gdy tylko się wprowadzili, Aleksandra zaproponowała pomoc w urządzeniu mieszkania.

— Ojej, dziękuję pani! — zawolała Kinga. — Wszędzie tyle brudu, nie wiem, od czego zacząć.

Aleksandra złapała ścierki i detergenty, po czym ruszyła na pomoc.

Westchnęła jednak, patrząc, jak Kinga sprząta. Widać było, iż nie robi tego często i iż ta praca ją męczy. Tak naprawdę sama wszystko posprzątała. Kinga oczywiście sypała podziękowaniami, mówiła, iż musi się uczyć od przyszłej teściowej. Ale Aleksandra była tak zmęczona, iż ledwo słuchała.

Następnego dnia Jacek zadzwonił i zaproponował spotkanie w weekend.

— Przyjdziemy do ciebie, dobrze? — spytał.

— Naturalnie, bardzo się ucieszę — odparła.

Oczywiście, musiała ugotować obiad. Ale sama myśl o wspólnym posiłku napawała ją euforią – chciała posłuchać, jak idzie im wspólne życie.

Niestety, gdy młodzi przyszli, jej humor nieco spadł. Spędziła pół dnia w kuchni, przygotowała danie główne, sałatkę, choćby przystawki. A oni przyszli z pustymi rękoma.

Nie żeby czegoś potrzebowała. Ale to jednak trochę nietakt. Mogli chociaż ciastka na podwieczorek przynieść.

Ale Jacek i Kinga najwyraźniej nie widzieli w tym nic złego. Aleksandra pocieszyła się, iż pewnie mają teraz inne wydatki.

— Mamo, możemy zabrać resztki? Żebyśmy nie musieli gotować — spytał Jacek po obiedzie.

Aleksandra westchnęła. Sama też czasem marzyła, żeby nie stać przy garach, ale dla syna niczego nie żałowała.

— Jasne, zabierzcie — powiedziała.

Coś w tym wszystkim było nieprzyjemnego, ale starała się nie myśleć za dużo. Młodzi chcą żyć dla siebie, a nie w kuchni stać. Cóż, ona może gotować.

Aleksandra pracowała zdalnie. Do biura jeździła rzadko, co było wygodne.

Gdy następnego tygodnia Jacek zadzwonił, spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego.

— Mamo, mogę wpaść na obiad? Oszczędzam, nie chce mi się do stołówki iść.

Aleksandra się zagubila. Nie planowała dziś gotować, ale jak odmówić własnemu dziecku?

— Dobrze, wpadaj — odparła, ruszając do kuchni.

Myślała, iż to jednorazowa sytuacja, ale Jacek zaczął wpadać regularnie. A to już ją irytowało. Nie dość, iż wydatki na jedzenie wzrosły, to jeszcze ciągle musiała odrywać się od pracy.

Ale milczała. Jak matka może odmówić synowi obiadu? Raz jednak nieśmiało spytała, dlaczego nie bierze jedzenia ze sobą.

— Kinga raczej nie gotuje. A słuchaj, może wpadniemy w weekend na kolację? U ciebie tak dobrze gotujesz!

— Właśnie… idę do koleżanki — skłamała, niepewnie.

— Szkoda.

Czuła, iż musi coś z tym zrobić, ale nie potrafiła powiedzieć wprost, iż to jej nie odpowiada. Nie chciała wypaść na skąpą w ich oczach.

A przecież to wszystko czuła po portfelu. Wciąż płaciła część ich czynszu.

Postanowiła, iż będzie cierpieć w milczeniu. W weekendy gotowała więcej, żeby sobie tylko odgrzewali. Może warto byłoby delikatnie zasugerować, żeby Jacek jednak jakieś zakupy robił, ale znów — nie umiała.

Tak minęły trzy tygodnie. Jacek przychodził na obiady, a niedługo dołączyła Kinga. Aleksandra niemal przywykła do roli kucharki.

Ale niedługo młodzi weszli jej na głowę.

Jacek zadzwonił i oznajmił, iż Kinga ma niedługo urodziny.

— Zapraszamy cię oczywiście — rzucił wesoło.

— Dziękuję, ale po co wam tam stara? Będą przecież znajomi.

— Ale my chcemy, żebyś była! Jesteś dla nas ważna!

Aleksandra rozczuliła się. Za takie słowa można przymknąć oko na wiele. Ale nie na wszystko.

— Słuchaj — ciągnął Jacek — możesz przyjść rano? Pomóc Kingi posprzątać i coś ugotować.

Szybko sprowadził ją na ziemię.

— Sama nie da rady? — spytała sucho.

— No przecież nie umie tak gotować jak ty — zaśmiał się. — Możesz choćby w domu przygotować, a potem przynieść. Tylko wcześniej, żebyśmy zdążyli posprzątać. Jest tyle roboty, a ja rano w pracy.

— AAleksandra w końcu powiedziała: „Nie, to już przesada – jeżeli Kinga chce świętować, to niech sama zadba o swoje przyjęcie, a wy oboje nauczcie się wreszcie dorosłego życia”.

Idź do oryginalnego materiału