— Bożenka, co się z tobą dzieje?! — przeraziła się Agnieszka, widząc, jak przyjaciółka blednie, wpatrzona w ekran telefonu.
— Jagoda nie żyje… — wyszeptała Bożena.
— Jagoda? Miałaś siostrę? Nigdy mi nie mówiłaś. To kuzynka?
— Nie… rodzona. Tylko nie widziałyśmy się prawie dwadzieścia lat. Nie… nie potrafiłam.
— Jezu… Ile ona miała lat?
— Dziewięć więcej niż ja. Pięćdziesiąt osiem…
— I co, chorowała?
— Nie wiem, Aga… Nic nie wiem… — Bożena rozpłakała się, upuszczając telefon na podłogę.
Kiedy Bożena miała zaledwie trzy lata, jej starsza siostra Jagoda już się nią opiekowała jak własnym dzieckiem. Rodzice pracowali od rana do nocy, więc opieka nad malutką spadła na Jagodę. Były nierozłączne — Jagoda dorastała, a Bożena uczyła się życia u jej boku.
Gdy Jagoda skończyła osiemnaście lat, wyszła za mąż za Wojtka. Wszyscy go uwielbiali. Zwłaszcza Bożena. Była w nim zakochana. Na poważnie mówiła, iż wyjdzie tylko za kogoś takiego jak on.
Rodzina żyła zgodnie, relacje między siostrami były ciepłe, niemal zrosły się w jedną duszę. Gdy Jagoda z mężem przeprowadzili się do Wrocławia przez pracę, Bożena regularnie odwiedzała ich na weekendy.
Godzinami siedziały we dwie w kuchni, przekładały wspomnienia, dzieliły się myślami. Wojtek nie przeszkadzał — wiedział, jak ważne to było dla obu.
Bożena też wyszła za mąż. Niefortunnie. Okazało się, iż mąż był ukrytym alkoholikiem. Trzymał się dzięki terapii, aż w końcu wszystko się posypało. Bożena wzięła rozwód. I wtedy stało się to, co zniszczyło ich życie.
Wojtek przyjechał do rodzinnego miasta w delegację. Jagoda poprosiła, żeby odwiedził siostrę:
— Jesteś dla niej jak brat. Porozmawiaj. Jest teraz bardzo samotna. Powiedz, iż nie jest sama…
— Jasne — skinął. — Pamiętam, jaka jest delikatna w środku.
Kupił owoce, wino, ulubione cukierki Bożeny. Zadzwonił do drzwi. Długo nikt nie otwierał. Już miał odejść.
Gdy drzwi się w końcu otworzyły, stała tam ona — wyczerpana, z opuchniętymi od łez oczami.
— Dobrze, iż przyszedłeś… — ledwie wyszeptała.
Usiedli przy stole. Bożena milczała, a Wojtek starał się ją rozbawić, mówił o pracy, o synach.
Słuchała, aż nagle wybuchnęła:
— Nie wytrzymałam, Wojtek. Pił, upadał… Jak zwierzę… Myślałam, iż jest podobny do ciebie. Dlatego za niego wyszłam. A on… wcale nie był tobą.
— Nie mów tak, Bożenka… — odparł łagodnie. — Zasługujesz na kogoś lepszego.
Podeszła do okna. On wstał, objął ją od tyłu:
— Popłacz… będzie lżej.
Odwróciła się, a w jej oczach było tyle bólu, tyle samotności… Przytulił ją mocno. Nie pamiętał, jak ich usta się spotkały. Nie rozumiał, jak skończyli w łóżku.
Rano obudzili się obok siebie. Wojtek w milczeniu się ubrał i wyszedł. Bożena leżała nieruchomo, wpatrzona w sufit, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.
Od tamtej pory między nimi była przepaść. Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Nikt się choćby nie domyślił.
Bożena zaczęła coraz rzadziej odwiedzać siostrę. Jagoda nie rozumiała:
— Dlaczego się mnie unikasz? Co złego zrobiłam?
Bożena nie mogła powiedzieć, iż zdradziła siostrę z jej mężem. Nie potrafiła. Chciała zapomnieć, wymazać. Ale w sercu — paliło.
Wojtek też cierpiał. Kochał Jagodę. Nigdy nie zdradził. Aż do tamtego wieczoru. Teraz żył z winą, którą ukrył w najciemniejszym zakątku duszy.
Minęły lata. Bożena wyszła ponownie za mąż, urodziła córkę. Z Jagodą się nie widywały, nie rozmawiały. Jagoda nie przyjeżdżała, Bożena też nie. Wojtek zaczął chorować. Leczenie nie pomagało. Bożena, dowiedziawszy się, pojechała tam, mimo zakazu.
Gdy go zobaczyła, serce się ścisnęło: cieBożena stała nad grobem siostry, wiedząc, iż nigdy już nie będzie mogła powiedzieć “przepraszam”, a jedyna rzecz, która pozostała, to zimny wiatr szepczący między nagrobkami.