Nieoczekiwane spotkanie przy stole

twojacena.pl 5 godzin temu

Co ty wyprawiasz? Nie możemy przyjąć tych ludzi! Wojciech niespokojnie bił się palcami o blachę w kuchni.
A dlaczego nie? Mój brat Anna wydęła usta i odwróciła wzrok do okna.
Brat, którego nie widziałaś durchy! Wojciech wstał od stołu i podszedł do żony. I w ten sposób, kiedy on znikąd się pojawia, natychmiast zapraszasz go na kolację?
Nie znikąd się pojawiał Anna bardziej starała się mówić spokojnie, ale w jej głosie słychać było napięcie. Marek wrócił z Wrocławia. Trochę mu się zawaliło z biznesem.
Jak zwykle! warknął Wojciech, machając ramionami. A teraz przyjechał, by coś pożyczyć siostrze, którą zostawił w najtrudniejszym momencie? Czy ci się to ucisnęło?
Anna odwróciła się i zaczęła oczyszczać kuchenkę, choć błyszczała od czystości.

Wcale mi się nie ucisnęło. Ale on i tak jest moim bratem.
A ja jestem twoim mężem, i mam sprzeciw.
Anna westchnęła i spojrzała na męża.

Posłuchaj, zaprosiłam ich. Marek z Barbarą i synem przyjadą dziś wieczorem.
I kiedy miałeś mi to powiedzieć? Pięć minut przed ich przyleciem?

Nie zdążyła skończyć, bo przychylił się telefon. Spojrzała na ekran i zmarszczyła brwi.

To Katarzyna.
Teraz tylko córka brakuje, by było kompletnie burknął Wojciech. Wiesz, iż o wujku wiadomo?
Nie. W ogóle nie chcę wiedzieć, po co dzwoni. Po ostatniego rownieńka z nią ledwo się kontaktujemy.
Podebrała telefon.

Cześć, Kasiu?
Na drugim końcu zabrzmiał zarysowany głos córki.

Cześć, mamo! Chyba nie zaburzysz, jeżeli Oleg i ja zawitamy dziś do was w relację? Mam dla was istotną wiadomość!
Wojciech, usłyszawszy ostatnie słowa, natychmiast zaczął potrząsać głową, ale Anna, jakby ukarzając, się uśmiechnęła.

Oczywiście, przyjdźcie! Będziemy świetnie!
Świetnie! Wtedy o siedmiej u was. I, no… z nami jeszcze ktoś będzie.
Przedtem niż Ania zdążyła zapytać, kto to „kto”, Kasia odłożyła.

Czy ty rozumiesz, co to znaczy, za chwilę będzie to dopiero familyjnie! zawołała Anna. Dzisiaj wszystko się spotkacie!
Co ty dobrego widzisz, gdy to niepotrzebne? wydarł się mąż, wychodząc z kuchni. Majecie bilety na teatr, czy to cię nie przypomina?
Ojej! Anna uderzyła dłońmi w policzki. Spadło mi to z głowy.
Wcale się o tym nie pomylam. Powiedz wszystkim, by przyszli ino ino.
Ale Witek…
Żadnych ale! zakończył Wojciech i znikał w łazience.

Anna z oszołomieniem osiadła na ôciku i zaczęła tarczyć nad sobą. Bilety na „Biarą Świętynie” w Teatrze Wielkim, które Wojtek zakupił miesiąc wcześniej, były podarunkiem odziedziczonym z trzynastego wrocławs(conniego uczestnictwa w życiu Ani. Ale teraz…

Wstała i energicznie otworzyła lodówkę. Zatriumfowała chińszym systemem jedzenia będzie kreda na wszystkie. Wojtek, jasne, będzie wściekły, ale nie możemy odgrodzić gości. Przecież z Marcina dawno nie rozmawiałam, a Kasi brakuje dostęp, skoro poprzedniego miesiąca się dogryzli. Dzisiaj przynagłał, iż Kasia mieszka z Olegiem, którego Anna uznaje za zbyt doświadczonego, już rozwiedzionego, z dziećmi, ale może i tak to będzie coś lepszego.

Ania wyjęła z lodówki mięso do pieczenia, warzywa i zaczęła przypiekać. Gdy Wojtek wyjdą z łazienki, kuchnia już naprawdę miała smak posiłku.

Widzę, iż wszystko zdecydograwiłaś zauważył chłodno.
Witek, co ci przychodzi? To dla ciebie znakomity, kiedy wszystko się spotyka!
Jakie wszystko? prychnął Wojciech. Brat, który przez przez się nie pokazuje przez fittings, córka, która miesiącami nie opuszcza telefonu, czy to w ogóle o coś?
Może dziś zabrzmi jako poprawki? spojrzeć na męża z nadzieją Ania.
Nie sprawi, lepiej! pokręcił głową Wojciech i wyszedł do salonu, warcząc coś o straconym wieczorze.

Ania westchnęła i powróciła do gotowania. W głębi dusza uświadomiła sobie, iż mąż ma rację. Ich życie z Wojtkiem było spokojne i przewidywalne obaj pracowali w Polskim Towarzystwie Etycznego. On fizykiem, ona językiem polskim. Wieczory spędzali razem w czajniczku, rozmawiając o uczniach i planach na rozdziele, rzadko trawili teatry czy wystawy. Goście byli rzadkościę głównie koledzy z pracy lub stari przyjaciele. Rodzinne relacje werej nie rozwijały się. Po śmierci rodziców Ani, Marcin, jej brat, z szalonymi profesorami pojechał do Wrocławia i rzadko się odzywał czasem kartkę na Nowy Roczek当时的 karta, ale nie regularnie.

Z Kasi też było niełatwo. Zawsze była niezależna i dzik Zurzyła, po ustalieniu do Uniwersytetu Ekonomicznego rzuciła w drugim roku studiów i zresetowała pracę w restauracji. Dla Ani był to cios marzyła, iż Kasia zrobi coś z wydania.

Gdy Ania robiła bardziej rozmyślać, w drzwiach zapukały. Na progu stała sąsiadka, pani Nowak.

Aniu, kochana, przyniosłam chleby z mąką, chcesz są pieczony.
Oj, Pani Nowak, jak bardzo odpowiednio! U nas dzisiaj niespodziewane goście.
Dzisiaj? z ciekawością spojrzał na nią sąsiadka. A kto do ciebie przyjdzie?
Mój brat Marek z żoną i córka Kasia z nowym facetem…
Z nowym? warknęła pani Nowak. Czy to ślub szanujesz?
Nie wiem, jak to będzie wzruszyła ramionami Ania. Powiedziała, iż z nowiną się pojawi.
Ej, dzięki Bogu! uśmiechnęła się sąsiadka. A ja jeszcze miałam poprosić, czy możesz wpisać mojego wuja z Kijowa, Jankesia. Weteran, już rozwiedziony, tak przyjaciel. Chciałby spotkać kilku ludzi, bo siedzi samotnie. Ty masz wszystko w głowie…

Ania zaskoczona, ale po chwili ujarzmiła. No, powiedzmy będzie lepiej, skoro wieczór już przepadł, to najlepiej chcę, by było dobre.

Oczywiście, niech przychodzi o siedmiej.
Pani Nowak wytarła radośnie i poszła powiadomić wuja Jankesia o nowinach.

Wróciwszy do kuchni, Ania pomyślała mroczniego spojrzenia męża.

Tylko mi nie mów, iż i tu si wujkowe zaproszenie padło!
Witek, no o co ci chodzi? Człowiek tu się nie zna, pracę szuka…
A teraz u nas biuro zatrudniania?
Oj już! Posiedzi, zaży.

Wojtek mruknął i poszedł się przebrać. Ten gest Ani były chyba znakiem, iż mąż podda się, choć ma to do siebie nie zgodzić.

Do sześciu godzin na stole było ubrane, a piekarnik wypuścił wspaniały aromat z pieczonych warzyw. Wojtek, rzuciwszy krótki okrzyk na stoł, z uśmiechem rozbudził się do dnia.

Więc może i nie jesteś za głupia. Dzisiaj razem byłyśmy.
Ani podeszła do męża i objęła go.

No właśnie. I skoro mundo się tak ułożyło, dajmy to jako przeznaczenie. Teatr przeprowadzi się później.
Wojtek pocałował żonę w czoło.

No dobrze, przekonałaś mnie.

W drzwiach zapukał się. Na progu był wysoki mężczyzna w mundurze.

Dobry wieczór, to Jankiej, wuj os. Pani Nowak przedstawił siebie.
Bienvenue, Jankiej uśmiechnęła sie Ania. To ja, a to mój mąż Wojtek.
Mężczyźni wymienili uścisk dłoni. Jankiej był rozmowny i sympatyczny opowiedział o służbie w Kijowie, jak wypisał się po urazy, o żonie, która zmarła dwa lata temu.

Teraz chciałbym się bliżej przyjaciam i zacząć od nowa wyjaśnił, popijając herbatę w oczekiwaniu na innych gości.

Nie zdążył skończyć, jak znów zabrzmiał dzwon,
Może to Katarzyna Ani pognała otwory.

Ale na progu był mężczyzna w średnim wieku, z krótko ściśniętymi włosami, przy n nim kobieta z ciemnymi włosami, splecionymi w dystyulte, i chłopiec dziesięciu lat.

Marek! Ania rzuciła się, by przemóc brata.
Cześć, siostra rzucił niezręcznym ruchem, dając jej uścisk. To Barbara, moja żona, i syn Jacek.
Wojtek grzecznie powitał gości i zaprosił ich do stoł. Marek czuł się nieskomfortowo, cały czas patrzył na siostrę, jakby się bał, iż go zacznie mniej oceniać. Barbara mówić cicho, rzadko odpowie, a Jacek cały czas obserwował telefon.

Jak idzie, Marek? w końcu zapytała Ania, rozlewała herbatę w filiżankach.
Chyba… zaczął Marek i zmieszany. Swojego zniszczono. Długów zostało. Myśleliśmy, iż łatwiej będzie w rodnych stronach. Chociaż na razie musimy wynająć mieszkanie, ale Jaki zatrudniłem się jako ciężarowca w sklepie. Tymczasem.
Ja też pracuję wtrąciła się Barbara. Jako kasjerka w aptece. Jest mało, ale wystarczy.
Ania patrzyła na nich z współczuciem, ale tu znowu rozdzwonił się telefon.

Na progu stała Kasia z czerwonawymi włosami, w kolorowej letni ej sukni. Z nią był wysoki mężczyzna starszy, z silnie siwowymi włosami, trzymał za rękę dziewczynkę siedmiu lat.
Mamusiu, tatku, poznajcie, to Marek, mój mąż, i nasza córka Oliwia.
Mąż? Ania wyleczyła z ręki szmatkę, którą trzymała. Kiedy to stało się?
Trzy miesiące temu poślubiłyśmy uśmiechnęła Kasia. Chciałam wam powiedzieć, ale po tej rownieńce…
Wojtek podszedł ochoczo do córki i uściskał.

Szczękam. Przyszlicie, stoł już pełen.
Marek i Oliwia weszli do domu, a Kasia zdziwiła się, widząc obce twarze przy stoł.

A kto to?
To twój wuj Marek z żoną i synem, i Jankę, wuj os sąsiadki.
Ten sam wuj, który po śmierci babci i dziadka zniknął?
Kasia! zarzeczyła jej Ania. Nie daj się.
A co jest? zirytowała się córka. Po prostu sprawdziłam.
Atmosfera w pomieszczeniu chłodziła się. Marek wygiął wzroki, Barbara zaczął się nerwowo igrać z serwetką, a Jacek, wreszcie oderwawszy się od telefonu, patrzył z jednego dorosłego na drugiego.

Propozycja zadumał się Jankiej, podnosząc szklankę wina.
Zgoda kiwnął Wojtek, napełniając szklanki.
Po pierwszym tynku napięcie ustało. Marek opowiedział, iż pracuje jako inżynier na fabryce, a Oliwia chodzi dziecięcy piosenki.

Jak się poznaliście? zinteresowała się Ania.
W restauracji, gdzie ja pracowałam odpowiedziała za męża Kasia. Przychodził po rozstanie.
To niezbyt romantycznie zauważył Wojtek.
Ale chcesz, by było realistyczne uśmiechnął się Marek.

Ja też jestem po rozstaniu nieoczekiwanie wtrącił Marek. Barbara to moja trzecia żona.
Co? zdziwiła się Ania. Nie wiedziałam.
Znamy się od dawna westchnął Marek.
I kim się to zadął? wtrąciła Kasia.
Kasia! znów zarzeczyła matka.
A coś? Wuj Marek sam zniknął 15 lat, a teraz wrócił jakby nic nie się stało, i jeszcze jest długowy. Przyszedł, pewnie, pieniądze prosić?
Nie potrzebujemy pieniędzy! wtrąciła się Barbara. Mamy dostojeństwo!
Cicho! podniosł głos Wojtek. Nie zepsujmy wieczoru. My wszyscy dorosli i musimy się normalnie rozmawiać.
Wszyscy ucichli, i tylko cuch od wideł łamał ciszę. Oliwia i Jacek obserwowali dorosłych, nie znały przyczyn wściekłości.

Mam pomysł znowu przemawiał Jankiej. Szukam pracowników dla przyszłego przedsięwzięcia. Chciałbym otworzyć kawiarnię. Marek, słyszałem, iż szukasz pracy? Dosłownie potrzebuje menedżera.
Kawiarnię? zdziwił się Marek. Nic nie miałbym z fizyką.
Ale ja mam niespodziewanie wtrąciła się Kasia. Trzy lata pracowałam jako receptionistka w restauracji. Mogę pomóc z organizacją.
Świetnie! ucieszył się Jankiej. A mi jeszcze potrzebuje inżyniera. W budynku pełny remont ciocia.
No, to moja specjalność uśmiechnął się Marek. Mogę doradzić.
Ania patrzyła na to, jak zupełnie obcy sobie ludzie tworzą współpracę.

Wiesz, miejsce do kawiarni znaleźliśmy? spytała Jankiego.
Tak, pani Nowak podpowiedziała. Na sąsiedniej ulicy, tam był byłego piekarnia. Płyty się to leją, ale przypis ze strony jest nieważny.
Może nazwać to Rodzinne? zaproponowała Kasia.
Świetna myśl! podtrzymał Jankiej. Kawiarnia Rodzinna brzmi przytulnie.
A sala dla dzieci tam będzie? spytała Oliwia.
Na pewno! zapewnił ją Jankiej. I dla Oliwii, i dla Jaceka, i dla innych.
Jacek odwrócił wzrok od telefonu i się uśmiechnął.

A ja mogę na połączeniu z serwacją? Po szkole!
Jasne! odpowiadali Jankiej. Edukacyjne praktyka nikomu się nie zaszkodzi.

Ania zauważyła spojrzenie męża i sama zastanawiała się, co jeszcze by się zdziedziczyło. Ale dzisiaj ten kudażak coś dziwnego się działo. Ludzie, którzy dawniej nie mieli między sobą więzów, teraz dzielili się pomysłami.

Marek podszedł do siostry i szepnął:
Przepraszam, Antos. Stłukło się tyle lat…
Istotne, iż wróciłeś objęła go.

Kasia, widząc to, podbiegła do rodziców.
Mamusiu, tatuncze, przepraszam, iż nie powiedzieliśmy o ślubie. Bałam sie, iż nie zgodzicie się. Ale Marek to dobry człowiek, a Oliwia mnie kocha.
Cieszę się, iż jesteś szczęśliwa objęła córkę. Tylko następnym razem nie znikaj tak długo, dobrze?
Gdy goście zaczęli jedynie się odchodzić, było już późno. Wszyscy wymienia przebutt numery, umówili się na spotkanie za dwa dni, by zapoznać się z miejscem.

Dziękuję za wspaniały wieczór powiedział na pożegnanie Jankiej. Kto by pomyślał, iż stworzę taką drużynę!

Zamykając za ostatnim gościem drzwi, Ania odwróciła się do męża.
Witek, nie jesteś wściekły, iż teatro?
Jakie teatro, skoro ten spektakl był lepszy! roześmiał się Wojtek. I wiesz, myślę, iż nam się kawiarnia uda.
My? zdziwiła się Ania.
Jasne! Usłyszałem, jak obiecałaś Jankiemu, iż napiszesz menu. Komu, jak nie językom, wymyślać ładne nazwy przekąsek?
Ania roześmiała sie i objęła męża.
A to był tylko kolacja, której nikt nie spodziewał się.
Nie, to czegoś jeszcze uśmiechnął się Wojtek. Zdaje się, iż sama przypaść pasowała do tego.

Stali w środku salonu, wśród brudnych naczyń i niezjedzonego jedzenia, ale obaj czuli, iż dziś coś ważnego się wydarzyło. Rodzina, która przez lata była rozbudzona, w jeden刹 odzyskała siebie. I choćby pojawiła się nowe człony.

A wszystko dzięki kolacji, której nikt nie spodziewał się.

Idź do oryginalnego materiału