Nieoczekiwane Spotkanie: Prawda Otwierająca Oczy

polregion.pl 5 dni temu

Nieplanowane spotkanie: prawda, która otwiera oczy

Ewa wyjechała w delegację do Poznania. Zameldowała się w hotelu i od razu rzuciła w wir pracy – spotkania, negocjacje, zadania. Późnym wieczorem, ledwo trzymając się na nogach ze zmęczenia, napisała do męża:

„Wszystko w porządku. Jestem padnięta. Idę spać.”

Marcin odpowiedział od razu:

„Ja też. U rodziców padam z nóg, remont to nie przelewki.”

Po kąpieli Ewa wskoczyła do łóżka i gwałtownie zasnęła. Ale następnego ranka, wychodząc z pokoju, natknęła się na ostatnią osobę, którą spodziewała się tam zobaczyć.

„Marcin?! Co ty tu robisz?” – wykrzyknęła oszołomiona.

„Niespodzianka!” – uśmiechnął się niepewnie. – „Pomyślałem, iż cię zaskoczę…”

Nie zdążył dokończyć. Drzwi jej pokoju otworzyły się i na progu stanął Krzysztof – jej kolega z pracy, z którym łączyło ją dużo więcej niż służbowe relacje.

Ewa nie wierzyła własnym oczom. Sama nie spodziewała się romansu, ale nie potrafiła oprzeć się uwadze i czułości Krzysztofa. Marcin – wiecznie zajęty, chłodny i obojętny. Ich nastoletni syn Kacper dawno się odsunął. Ewa czuła się samotna i niepotrzebna.

A tu nagle – młodość, zainteresowanie, spojrzenia pełne podziwu. Krzysztof był młodszy, nieżonaty. Jego szczere komplementy i zachwycony wzrok budowały jej pewność siebie. Na delegację pojechali razem, choć mąż choćby nie spytał, dokąd i po co jedzie. Sam mówił tylko, iż jedzie do rodziców – „pomóc z remontem”.

Tamtego wieczora zameldowali się w hotelu, a potem spacerowali, jedli kolację, czuli się wolni. Na noc Ewa została u Krzysztofa. Mężowi napisała, iż jest zmęczona i idzie spać. A rano…

…na korytarzu zderzyli się z Marcinem, który wychodził z sąsiedniego pokoju, a obok niego stała olśniewająca blondynka około trzydziestki.

„Co się tu dzieje?!” – wybuchnęli oboje naraz.

„Ty miałeś być u rodziców!” – warknęła Ewa.

„A ty u kolegi?!” – wrzasnął Marcin. – „Dlaczego mówi do ciebie «kochanie»? Spędziłaś z nim noc?”

„A ty? Kim jest ta Magda?”

„Ona tu mieszka. Do niej przyjechałem. A teraz – pakuj się! Wyjeżdżamy.”

W tej chwili Ewa dostała SMS od Krzysztofa:
„Wychodzę. Awantury to nie moja bajka. Powodzenia.”

Z drżącymi rękami spakowała rzeczy. Droga powrotna była udręką. Marcin nie przestawał moralizować:

„Nie sądziłem, iż cię na to stać. Jesteś matką, żoną! To podłość…”

„Podłość? A ty? Oboje zawiniliśmy, Marcin. I szczerze mówiąc, nie wiem, czy nasze małżeństwo jeszcze ma sens.”

„Nie chciałem rozwodu. Po prostu… zapragnąłem czegoś nowego. Ale mogę wybaczyć. Dla rodziny. Dla Kacpra.”

Ewa milczała. Wiedziała, iż miłość już wygasła. Gdyby było inaczej, nie byłoby ani jej romansu z Krzysztofem, ani jego z Magdą.

„Nie kochamy się” – powiedziała w końcu. – „To już nie jest rodzina. Podwójna zdrada to koniec. Rozstaniemy się spokojnie. Mieszkanie podzielimy. Kacper zrozumie.”

Marcin ciężko westchnął:

„Jak to… Nie spodziewałem się, iż tak łatwo się zgodzisz. Myślałem… iż będziesz walczyć. Płakać, błagać. A ty…”

„Już minęło, Marcin. Nie mam do ciebie żalu. Po prostu staliśmy się inni ludzie.”

„Dobrze. Niech mieszkanie zostanie wam z Kacprem. Ja wynajmę coś na razie, później kupię. Nie ma tragedii.”

Ewa była zaskoczona. Hojność męża była niespodziewana. Nie żeby był skąpy, ale taki gest – to rzadkość.

„Dziękuję.”

Minął rok.

Ewa wracała z pracy. Jesień, spadające liście, lekki wiatr. Uwielbiała tę porę roku.

„Ewa! Cześć!” – usłyszała znajomy głos.

„Marcin? Cześć. Co ty tu robisz?”

„Byłem w pobliżu, pomyślałem, iż się przespaceruję. Jak leci? Jak Kacper?”

„W porządku. Ma dziewczynę z fioletowymi włosami… Taka moda teraz. Czasem przychodzą do nas. A u ciebie co słychać?”

„Samotnie. Pracuję, odkładam na kredyt. Często o tobie myślę… Pamiętasz, jak zgubiliśmy się nad morzem, a potem piliśmy szampana na plaży?”

„Pamiętam… Wszystko pamiętam, Marcin.”

Długo spacerowali alejkami. I nagle wszystkie pretensje zniknęły. Byli tylko oni. Bez oskarżeń. Bez bólu.

„Ewa, tęskniłem… Ale bałem się to powiedzieć. Myślałem, iż mnie odtrącisz.”

„Ja też tęskniłam. Myślałam – no, w końcu wolność. A w rzeczywistości… pusto.”

„Pójdziemy do domu?” – zapytał cicho.

„Chodź, kochanie. Spróbujmy jeszcze raz. Może razem będziemy niańczyć wnuki… choćby jeżeli ich mama będzie miała fioletowe włosy.”

Ewa roześmiała się i podała mu rękę.

Zaczynać od nowa… Czasem właśnie tego potrzeba.

Idź do oryginalnego materiału