No więc, kochani goście, najedliście się? Napiliście? Dobrze wam się udało? pyta Julia, wstając na czele dużego stołu.
Tak, siostro, mówi Borys z satysfakcją, zawsze jesteś w samym centrum!
Zgadzam się w stu procentach! dodaje Grażyna, wspierając brata. Razem z mamą uczyłyśmy się gotować, a ja nigdy nie robię tak pysznych potraw! Nie bez powodu zawsze zapraszam cię na moje przyjęcia!
Mamusiu, wtrąca Jadwiga, a ja znowu muszę wstawać z siłowni! Nie mogłam się jednak powstrzymać!
Mamo, przyślę ci żonę, żebyś jej nauczyła gotować, podkreśla Andrzej.
Dlatego właśnie się po to ożeniłem! mówi Wacław i syci się, po czym przeprasza.
No to już po mnie! uśmiecha się szeroko Julia. Po chwili, w której jej uśmiech znika, mówi: A teraz, moi drodzy i kochani robi krótką przerwę, wynoście się z mojego mieszkania!
To jest ostatnia kolacja, którą przygotowuję dla was! I ostatni raz, kiedy się tak wynajduję! Nie chcę już was widzieć ani słyszeć, nie chcę o was wiedzieć!
Łapie z stołu ciężką miskę sałatkową i z wielkim hukiem zrzuca ją na podłogę.
Dość, maluchy! Koniec zabawy! mówi z surowym uśmieszkiem. Nie pozwolę już nikomu tak na mnie jeździć, zwłaszcza wam!
Nad stołem zapada cisza, goście są w szoku. Nie spodziewali się takiego zachowania od Julii, zawsze spokojnej, pomocnej, poddającej się.
Co ty, wariatko? pyta Wacław, otrzymując natychmiastową policzek od żony.
Dzwońcie do lekarza, ma pan napad psychiczny! krzyczy Grażyna.
Julia chwyta karafkę z resztkami soku.
Kto podniesie słuchawkę, dostanie w głowę! uśmiecha się łagodnie. Dlaczego tak stoicie? Rany w nogi i rozpraszajcie się! Jesteście moimi niepohamowanymi łakomcami!
Julio! mówi stanowczo Borys. Jako starszy brat mówię ci: uspokój się i weź się w garść!
Nie! odpowiada Julia z uśmiechem. Nie chcę już wam służyć! Nie będę już spełniać waszych życzeń, nie będę biegać za wami, bo niektórzy nie potrafią zrobić nic sami! Dość!
Co cię tak gryzie? pyta Wacław, pocierając się zarumienioną policzką. Wszystko było w porządku!
Nie zebrałam was wszystkich bez przyczyny siada na krześle i odchyla się. Wasza bezczelność przeszła wszystkie granice. Już od dawna! Ostatni wasz manifest pokazał, jak bardzo się niefortunnie zachowaliście. Dlatego nie chcę już was w swoim życiu!
My nic nie zrobiliśmy tłumaczy Andrzej.
No właśnie, synku! odpowiada Julia.
***
Mówi się, iż trzeba żyć dobrze. Nie ma o tym dyskusji. A co to znaczy dobrze? Każdy ma swoją odpowiedź. Julia ma 45 lat i jest pewna, iż do tej pory żyła adekwatnie. Nie ma wobec siebie zarzutów. Urodziła się w trzecim dziecku, drugą córką. Rodziców cieszyła, brata kochała, siostrę nie zanudzała. Ukończyła szkołę i poszła do pracy. Nie liczyła na gwiazdy, ale nie marzyła o niczym nierealnym. Wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci, była wierną i kochającą żoną, wspierała męża, nie krzyczała bez powodu. Była dobrą matką, wychowała i wyedukowała dzieci, a potem wypuściła je w świat. Z bratem i siostrą utrzymywała stały kontakt pomagała, świętowała, rozwiązywała problemy, cieszyła się razem z nimi. Uważano ją za dobrą, wrażliwą, rozumną. Dlatego myślała, iż żyje adekwatnie. W wieku 45 lat dowiaduje się, iż zostaje porzucona w najgorszym momencie.
***
Pani Julia Michalska? wchodzi lekarz po obiedzie. Wszystkie wyniki są gotowe, nie ma przeciwwskazań. Umawiamy operację?
Oczywiście, doktorze mówi Julia smutno. Decyzja już podjęta.
Rozumiem odpowiada lekarz, zauważając przygnębienie pacjentki ale nie wiadomo, co się może stać
Proszę planować odruchowo macha ręką. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Dobrze lekarz wpisuje w kartę. Dziś jeszcze kolacja, jutro odpoczynek, pojutrze operacja.
Odwraca się do sąsiadki z łóżka:
Katarzyno, twoje wyniki nie są w porządku, będziemy musiały coś zrobić.
Dobrze, panie Olek odpowiada Katarzyna.
Gdy lekarz wychodzi, pyta Julię:
Dlaczego taka smutna? Boisz się operacji?
Trochę przytakuje Julia, patrząc na telefon.
Mój mąż odjechał z piosenkami, śmieje się Katarzyna. Myślę, iż dzieci wrócą do mamy, a on zrobi sobie imprezę! Nic nie szkodzi, później się naprawi. Może i on już odszedł w swoją stronę?
Z ostatniej wiadomości głosowej wynika, iż już dorósł Julia marszczy brwi. Wie, iż mam operację! A on? Już z kumplami przy barze!
Ach, tak, wszyscy tacy są! wzrusza Katarzyna. Kot z domu, myszy w kącie!
I tak to boli, mówi Julia. Usunięcie macicy to poważna sprawa. Chciałabym choć odrobinę wsparcia! Mówiłam mu, iż się boję i naprawdę potrzebuję pomocy, a on po dwóch krótkich wiadomościach przestał odpowiadać!
Katarzyna jest dziesięć lat młodsza od Julii, nie ma doświadczenia, by ją pocieszyć, więc rozmowa cichnie. Julia nie idzie na kolację, nie zabiera nic ze sobą, bo przed operacją musi pościć. Leży cicho i wpatruje się w sufit. Przypomina sobie, jak kiedyś Wojtek złamał nogę w dwóch miejscach i codziennie jeździła do szpitala, przywożąc jedzenie i czyste ubrania, zostając tam do późnych godzin. Po wypuszczeniu go do domu, brała urlop, żeby mu pomóc, pracując jak wiewiórka w kołowrotku. Nie odmówiła mężowi wsparcia, gotowała, myła, pielęgnowała.
Dlaczego on tak ze mną traktuje? pyta Julia, gdy Katarzyna wraca z kolacji.
Nie tylko twój! odpowiada z uśmiechem Katarzyna. Wszyscy są tacy, konsumenci! W szkole chyba uczą ich, jak siadać na szyję babci?
Julia pracuje trzy lata, szuka lepszej posady przez znajomych, a on zawsze ma coś przeciwko. Dopóki nie zagroziła rozwodem i alimentami, nie chciał pracować.
Mój pracuje odpowiada Julia.
Twój ma inną słabość gestykuluje Katarzyna. To tylko eksploatatorzy! Trzeba ich od razu zapiąć, bo inaczej usiądą ci na szyję i będą walić nogi!
Może za bardzo na niego liczyłam? zastanawia się Julia. Czy to operacja mnie stresuje, iż się denerwuję?
To nie wyklucza się mówi Katarzyna. A fakt, iż nie słyszy od niego miłych słów, jest oczywisty. Mój choćby trochę przychodzi, przynosi soki, dzwoni, serduszka wysyła.
Julia odwraca się i okrywa się kocem.
***
Głodny dzień, choćby jeżeli bardzo potrzebny, nie jest łatwy. Julia planuje odciągać uwagę rozmową z sąsiadką, ale Katarzyna przychodzi w krótkich przysmakach po badaniach. Trzyma telefon:
Bliscy nie odmawiają rozmowy, by zabić czas myśli Julia.
Syn Andrzej nie odbiera telefonu, odsyła tylko wiadomość, iż oddzwoni. Córka Jadwiga dwa razy odrzuca połączenie, potem numer staje się niedostępny.
Dobre dzieci mówi Julia, zagubiona.
Nie odbierają? pyta Katarzyna, łapiąc oddech między badaniami.
Wyobraź sobie! odpowiada Julia. Czy naprawdę tak trudno odpowiedzieć matce?
Dorośli? pyta. Już mieszkają osobno.
No, mam już 16 lat, nie liczę się jak grosz. A kiedy mieszkają osobno, rodzice już nie są potrzebni! Chyba przy pogrzebie przyjdą!
Nie, to nieprawda! Mamy wspaniałe relacje! zapewnia Julia.
To czemu nie odbierają? pyta Katarzyna i biegnie dalej, a Julia zamyśla się.
Czy naprawdę tak trudno znaleźć chwilę, żeby porozmawiać z mamą? Ostatnie wizyty były tylko po pieniądze, nie po wsparcie.
***
Smutno. Katarzyna mówi: Wyfrunęły pisklaki. Teraz żyją własnym życiem, o rodzicach pamiętają tylko, gdy czegoś potrzebują. Julia dzwoni do męża, brak odpowiedzi. Wysyła wiadomość, pozostaje nieodczytana.
Ech, Wojtku! mówi pod nosem. Gdybyś choć trochę się troszczył!
Wieczorem pojawia się wiadomość:
Gdzie są nasze oszczędności? Pensja się skończyła, nie ma co żyć!
Pensja zniknęła trzy dni temu.
No cóż! ocenia Julia umiejętności męża. Impreza jak góra, wino jak rzeka!
Nie odpowiada, bo gdyby choć słowem dał znać, iż się o nią martwi, mogłaby odpowiedzieć. Niech sam sobie radzi.
***
Brat Borys odbiera telefon, mówi iż jest zajęty i odkłada słuchawkę.
No tak, jest zajęty mówi Julia.
Katarzyna nie jest wtedy w pokoju, więc Julia nie słyszy odpowiedzi. Przypomina sobie, jak pół roku mieszkała w dwóch domach, kiedy żona Borysa go opuściła, zostawiając dzieci. Opiekowała się nimi, kuchnią, sprzątaniem, dopóki Borys nie znalazł nowej partnerki. Musiała rozwiązywać konflikty, bo Borys żądał miłości dla swoich dzieci, a ona chciała swoją.
Półtora roku ich mediowałam, a choćby słowo podziękowania nie padło. A teraz on znów zajęty.
Kiedy Julia oddzwania wieczorem, słyszy tylko krótkie sygnały i rozłączenie.
Dzięki, braciszku, za czarną listę!
Przypomina sobie, iż Borys wie o jej operacji. Gdy prosił o wzięcie dzieci na miesiąc, Julia po raz pierwszy odmówiła, powołując się na zabieg.
***
Siostra Grażyna poświęca Julii tylko pięć minut, pytając tylko o stan zdrowia:
Kiedy będziesz zdolna do działania? Do mnie przyjedzie krewny męża, dziesięciu ludzi. Zakwaterujemy ich w hotelu, ale muszą jeść w domu. Tylko na ciebie liczę!
Nie wiem, Grażyno odpowiada Julia. Operacja trudna, potem dwa-trzy tygodnie w szpitalu, a potem zwolnienie na pięćdziesiąt dni.
Nie, nie, siostro! Nie tak się robi! Musisz wrócić w tempie walca, żeby za trzy tygodnie być w formie! To krewniowie męża, ważniejsi niż my!
Boję się mówi Julia.
Daj spokój, nie kombinuj! Chyba się rozpadniesz! Muszę iść! wykrzykuje Grażyna.
Julia patrzy na telefon i mówi:
Co jeżeli operacja się nie uda? Komplikacje mogą przyjść! Ktoś przyjdzie, żeby gotował? Mam prawie pięćdziesiąt lat, a nie nauczyłam się gotować!
Grażyna ciągle wzywa młodszą siostrę, by gotowała dla jej gości kolegów, przyjaciół męża, różne uroczystości. Julia od kilku dni nie schodzi z kuchni, a nikt nie zaprosił jej przy stole.
Co ty, co? gniewa się Grażyna. To obca firma!
Operacja przebiega bez komplikacji, ale w szpitalu zostają jeszcze dwa tygodnie. Julia nie dzwoni nikomu. Czeka, aż ktoś ją wspomni; nikt nie przypomina ani mąż, ani dzieci, ani brat z siostrą.
Po długich rozmyślaniach przychodzi przełomowa decyzja.
Julio, co wyprawiasz? gniewnie pyta Borys. Usunęli ci macicę i trochę mózgu?
Aha, przypomniałeś! raduje się Julia. Myślałam, iż już nikt nie o mnie pamięta!
Staje znów przy stole.
Słuchajcie, moi drodzy! Leżę dwa tygodnie w szpitalu, a nikt nie zadbał, czy coś się ze mną stało! Ani brat, ani dzieci, ani siostra, ani mąż, który wydał nie tylko całą pensję, ale i oszczędności, które odkładaliśmy na wsi. Nikt choćby nie zadzwonił!
Cisza wisi nad stołem.
Całe życie byłam gotowa dlaTeraz wreszcie mogę odłożyć przeszłość na bok i zacząć żyć dla siebie.












