Nieco inaczej niż w serialu, ale bliskie prawdy

newsempire24.com 2 dni temu

Nie jak w serialu, ale podobnie

Krysia uwielbiała seriale i marzyła, by w jej życiu było równie pięknie jak na ekranie. ale to były tylko marzenia, a rzeczywistość okazała się zwyczajna i nudna.

Wyszła za mąż za Darka, myśląc, iż to miłość. Ale Darek od dziecka był niestały i lubił pohulać – takim pozostał. Zabrał żonę do swojego małego domku na wsi. Po trzech latach małżeństwa oznajmił:

– Wyjeżdżam do miasta, żyj sobie, jak chcesz. Duszno mi tu na wsi, moja dusza pragnie czegoś więcej.

– Darku, o co ci chodzi? Przecież u nas wszystko dobrze – próbowała go zatrzymać, nie rozumiejąc.

– Tobie dobrze, mnie nie…

Wziął paszport i garstkę rzeczy, które zmieściły się w starą torbę, i wyszedł. Po wsi natychmiast rozeszły się plotki – baby szeptały przy każdej okazji:

– Darek rzucił Krysię i pojechał do miasta, pewnie ma tam jakąś nową.

Krysia znosiła to w milczeniu – nie płakała, nie narzekała, po prostu żyła dalej w jego domu. Nie miała dokąd iść – u rodziców mieszkał brat z liczną rodziną, dla niej nie było tam miejsca. Nie urodziła dziecka.

– Widocznie Bóg uznał, iż z Darka byłby kiepski ojciec – myślała, patrząc na wiejskie dzieci.

Każdego wieczora, gdy skończyła prace domowe, siadała przed telewizorem i oglądała serial pełen namiętności i zdrad. Wszystko to przeżywała mocno, a potem długo nie mogła zasnąć.

Rankiem musiała nakarmić świnkę, gęsi, kury i młodego byczka Brysia, którego trzymała za ogrodem – nie puszczała go z innymi.

– Krysia! – usłyszała głos sąsiadki. – Twój Bryś się wyrwał, biega po wsi!

Wybiegła i zobaczyła, jak byczek walczy z płotem, próbując podważyć go świeżo wyrosłymi rogami.

– Brysiu, Brysiu… – łagodnie go przekonywała, podsuwając kawałek chleba, ale on tylko kręcił głową. – A niech cię! – krzyknęła w złości. Byczek, jakby urażony, ruszył przed siebie, płosząc sąsiedzkie kaczki.

Nie wiadomo, jak długo goniłaby byka, gdyby nie traktorzysta Tomek. Zręcznie złapał zwisający sznur, przyciągnął Brysia i przywiązał. Krysia patrzyła na jego sprawne dłonie i muskularne ramiona widoczne przez brudną koszulę. Nagle poczuła pragnienie, by te silne ręce objęły ją mocno.

Lecz zaraz otrząsnęła się z tych myśli:

– Ojej, co mi się przyśniło? Jakby mi kochania zabrakło…

Zawstydziła się.

– To jakieś uroki. Nigdy wcześniej tak o Tomku nie myślałam, choć znamy się od szkoły. Zawsze taki rozśmieszony, trochę błazen. I w dodatku mieszka z tą swoją wielką Magdą… – odsunęła wzrok i odeszła.

Rozwiodła się z Darkiem od razu, gdy uciekł za miejskim życiem. Miała zalotników, choćby o rękę prosili, ale żaden jej nie pociągał. Tak żyła – samotna, bez miłości.

Tomek wycierał ręce trawą, a ona nagle powiedziała:

– Chodź na podwórko, umyjesz.

Milcząc, poszedł za nią, a ona czuła na plecach gorące spojrzenie.

– Dlaczego tak patrzy? – dziwiła się, gdy on umył ręce, wytarł w ręcznik i jeszcze raz jej się przyglądnął, zanim odszedł.

Od tamtej chwili obojgu wydawało się, iż między nimi zawiązała się niewidzialna nić. Gdy Tomek przechodził, Krysia rumieniła się. On zaś zaczął specjalnie iść ścieżką koło jej domu, choć wcześniej tak nie robił.

Krysia wstawała wcześniej, by plewić grządki „przed upałem”, choć wiedziała, iż chce spotkać Tomka idącego do pracy. Patrzyli na siebie, a w jego oczach widziała prawdziwe zainteresowanie – może choćby uwielbienie.

Odpędzała te myśli, bojąc się Magdy.

– Boże uchowaj, jak Magda zobaczy, to mnie rozniesie – myślała. – Jeszcze na całą wioskę obgada.

Lecz Tomek wciąż przechodził, rzucając jej płomienne spojrzenia, a ona odpowiadała półuśmiechem. Czuła, iż ich historia przypomina serial „M jak miłość” – i jak się skończy, nie wie nikt, bo i serial trwa bez końca.

Pewnego dnia, gdy zamiatała podwórko, usłyszała znajomy głos:

– Witaj, Krysiu.

Odwróciła się gwałtownie – przed nią stał były mąż. Ta sama bezczelna mina, przymrużone oczy, które kiedyś zapierały jej dech.

– Wróciłem… Przyjmiesz mnie z powrotem?

– A co się stało? Nie podobało ci się w mieście?

Tym razem serce choćby nie drgnęło. Okazało się, iż miłości nie było – lub odeszła. Drzwi zamknęły się przed nim na zawsze, gdy wyjechał szukać lepszego życia bez niej.

Darek wrócił do swego domu – Krysi nie było gdzie iść, więc go wpuściła. Na noc zamykała drzwi i przysuwała ciężką szafę, by nie mógł wejść. Spał w drugiej części domu. Ona zaś wchodziła i wychodziła przez okno.

Tomek chodził posępny, aż pewnego dnia zobaczył, jak Krysia wyłazi przez okno.

– Więc nie wybaczyła mu – pomyślał z nadzieją.

Następnego ranka Krysia, wychodząc, poczuła pod stopami drewnianą podstawkę.

– Kto to zrobił? – zdziwiła się. – Na pewno nie Darek, on wciąż u kolegów hula.

Tomek przybił schodki nocą, by jej ułatwić ucieczkę. Nie był żonaty z Magdą – żyli tak od lat. Była starsza, miała córkę z poprzedniego małżeństwa, ale Tomek traktował ją dobrze.

Magda kiedyś, podczas zabawy, wykorzystała fakt, iż Tomek się upił, i wprowadziła się do niego. Potem przyprowadziła córkę.

Nadeszła zima. Darkowi skończyły się pieniądze, nikt go nie częstował, więc znów wyjechał. Krysia odetchnęła. Tymczasem u Tomka też wiele się działo – Magda nagle zachorowała. Jej matka zabrała wnuczkę, a Tomek opiekował się nią, aż trafiła do szpitala i tam zmarła.

Pogrzeb odbył się z udziałem całej wioski.

– Choć wielka była, to spokojna – mówiła sąsiadka. – Nikomu krzywdy nie robiła.

Tomek został sam, ale rankami Krysia często widywała, jak odgTomek przyszedł pewnego dnia, wziął Krysię za rękę i powiedział: “Już dość czekania, czas nam żyć własnym szczęściem,” a gdy w końcu się uśmiechnęła, zrozumiał, iż prawdziwa miłość rodzi się nie w dramatycznych uniesieniach, ale w cichej codzienności, gdzie dwa samotne serca znajdują spokój.

Idź do oryginalnego materiału