Nie zgubiliśmy czasu, po prostu długo szliśmy w stronę szczęścia.

newsempire24.com 13 godzin temu

„Nie zmarnowaliśmy czasu, po prostu długo szliśmy do naszego szczęścia” — powiedziała Wanda, przytulając się mocniej do Romana.

Wanda otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Była niedziela, mogła wylegiwać się w łóżku bez pośpiechu.

Gdy zmarł jej mąż, znajomi i koledzy z pracy spodziewali się, iż będzie rozpaczać i zalewać się łzami. Wanda przywdziała więc maskę nieutulonego smutku i żalu. W pracy dano jej urlop, by mogła godnie pożegnać ukochanego małżonka.

Na zewnątrz wyglądali na idealną parę, ale co kryło się w ich sercach, jakie sekrety chowali — to nikogo nie obchodziło. Nie, po ludzku żal jej było Kazika, jak każdego, kto odszedł przedwcześnie na tamten świat. Ale nie jak ukochanego męża.

Wanda spojrzała na zdjęcie w ramce. Już czas, by schować je z oczu. Wcześniej nie mogła, bo wciąż przychodzili znajomi, pocieszali, a oczy ich mimowoli szukały portretu zmarłego.

Budzić się codziennie i widzieć jego zadowoloną, jak u najedzonego kota, twarz — to było za dużo. Wanda odrzuciła kołdrę, wstała i podeszła do półki z książkami. Wzięła w dłonie zdjęcie męża. Kilka chwil wpatrywała się w jego wypielęgnowaną, przyjemną twarz człowieka, pewnego swej nieodpartej urody. Ilu kobietom zawrócił w głowie? Wanda uśmiechnęła się gorzko.

— No i co? Dopełzłeś? Myślisz, iż cierpię i opłakuję cię? Nie doczekasz się. Żegnaj. — Rozsunęła książki i wsunęła między nie oprawioną fotografię. — O tak. Tam twoje miejsce, nie w moim życiu. — Strzepnęła niewidzialny pył z dłoni i poszła do łazienki.

***

Kiedy Wanda wyszła z sali po ostatnim egzaminie, na korytarzu nie było już żadnych kandydatów. Zdawała jako ostatnia. Nagle z boku pojawił się niczym niewyróżniający się chłopak. Razem ubiegali się o miejsce na uczelni.

— No i jak? Zdałaś? — zapytał.

— Piątka! — Wanda nie mogła ukryć radości.

— To będziemy razem studiować. — Uśmiechnął się.

— Trzeba jeszcze poczekać na listy… — zaczęła Wanda, choć sama była pewna, iż się dostała.

— To tylko formalność. Masz jedną czwórkę. Progiem przechodzisz.

— A kiedy wywieszą wyniki?

— Pojutrze, pytałem. Może świętujemy? — Czekał na odpowiedź z bijącym sercem.

Wanda pomyślała, iż rodzice są w pracy, nie ma już nic do nauki, w sumie nie ma nic do roboty.

— Chodźmy — odparła.

Spacerowali po Krakowie, jedli lody, a potem poszli do kina.

Znaleźli się w różnych grupach. Wandzie było to obojętne, ale Roman był zmartwiony. Teraz widywali się tylko na przerwach i wykładach, na których zawsze siadał obok niej.

Pewnego dnia Roman się spóźnił, a jego miejsce zajęli Kazimierz Dobrowolski, który wpadł na salę w ostatniej chwili. Wanda chciała powiedzieć, iż miejsce jest zajęte, ale na katedrę wszedł profesor i rozpoczął wykład. Krążyły o nim plotki, iż był surowy, iż jeżeli kogoś nie polubił, to koniec — więcej niż trójki nie da.

Wanda uznała, iż nic się nie stanie, jeżeli raz posiedzą osobno.

— Szewczyk cię zazdrości. Czuję, jak wierci mi plecy tym palącym wzrokiem — szepnął ironicznie Kazik, pochylając się lekko w jej stronę.

Obejrzała się. Romek siedział w ostatnim rzędzie i patrzył na nich z cierpieniem w oczach.

— Młodzi ludzie, dość gadania. jeżeli panią to nie interesuje, może pani opuścić salę — surowy głos profesora sprawił, iż Wanda drgnęła.

Wszyscy studenci zwrócili wzrok na nich, a Wanda pochyliła nisko głowę nad zeszytem.

— No to koniec. Złapał nas — szepnął Kazik i parsknęli śmiechem.

Profesor jednak ich wyrzucił. Najpierw siedzieli na korytarzu, czekając na koniec wykładu, potem Kazik zaproponował stołówkę. Po co tracić czas?

Kazik był erudytą, potrafił zaciekawić. Wandę pociągała jego pewność siebie. choćby wykładowcy szanowali go za bystrość i błyskotliwość.

— Wandzia, uważaj z nim. To kobieciarz, fircyk — ostrzegł Romek po zajęciach.

— Zazdrościsz? — spytała.

— A może i tak?

— Romek, między mną a Kazikiem nic nie ma. Pomyślisz, raz razem posiedzieliśmy na wykładzie.

Ale na jednym wykładzie się nie skończyło. Wanda zakochała się, nie mogła przeżyć dnia bez Kazika. Wszyscy uznali ich za parę, rodzice Wandy traktowali ich jak narzeczonych. Urok i kurtuazja Kazika oczarowały jej matkę. Potrafił zdobyć kobiece serca, niezależnie od wieku.

Młodzi uznali, iż nie będą się spieszyć z ślubem, ale plany pokrzyżował przypadek — Wanda zaszła w ciążę. Powiedziała Kazikowi, a ten, ku jej zdziwieniu, zareagował spokojnie.

— Fajnie, będę ojcem. Tylko na co będziemy dziecko utrzymywać? A studia? Może nie spieszmy się? Termin jeszcze mały.

Wanda się zgodziła. Mieli czas do namysłu. Ale w najmniej odpowiednich momentach zaczęły ją męczyć mdłości, czuła się chora i wykończona. W końcu dokonała aborcji. Jakie studia z dzieckiem? Ona i Kazik kochali się, uczyli i planowali wspólną przyszłość.

A Roman? Był tylko przyjacielem. Pożyczał notatki, gdy opuszczała zajęcia. Niewidzialny, zawsze był w pobliżu.

Latem, po czwartym roku, Wanda i Kazik wzięli ślub. Ojciec Kazika był ważnym urzędnikiem w swoim mieście. Po studiach zabrał młodych do pracy. Kazik gwałtownie awansował. Wanda nie zazdrościła, rozumiała, iż ojciec dba o syna, a ona była tylko żoną.

Pewnego dnia podczas przerwy Wanda weszła do gabinetu męża i zastała go w objęciach zgrabnej, młodej i bezczelnej sekretarki. Minęła Wandę bez skrępowania, spojrzała jej prosto w oczy i uśmiechnęła się lekceważąco. Cała jej postawa mówiła: sama jesteś winna, nie trzeba wchodzić bez pukania.

W domu Wanda urządziła awanturę.

— Co w tym złego? Każdy facet czasem ma romans. jeżeli myślisz, iż nie, to po prostu ktoś się nie przyznał. Ty jesteś moją żoną. Kocham cię. A ona? Nie warto o niej mówić.

Ale sekret— A teraz jesteśmy tutaj, razem, i wreszcie wiem, iż to właśnie ty byłeś tym, na kogo zawsze czekałam — szepnęła Wanda, tuląc się do Romana, a za oknem rozbrzmiewał śpiew pierwszych wiosennych ptaków.

Idź do oryginalnego materiału