„Nie zapomniałam!”

newsempire24.com 1 tydzień temu

«Nie zapomniałam!»

– Babciu, wyobraź sobie, iż dzisiaj nad morzem znaleźliśmy złoty pierścionek! W piasku! Tata przypadkiem włożył rękę w piasek, a tam pierścionek!

– Naprawdę?!
– Tak, babciu, nie wierzysz?!
– Oczywiście, iż wierzę, kochanie.
– I tata od razu go mamie podarował! choćby była metka!
– Metka?!

– Tak! Tata wyjaśnił, iż pewnie pierścionek jakoś przypadkiem z jubilera się tam znalazł.
– W piasek?!
– Tak, babciu!!! Tak nam wytłumaczył. Że to na pewno nie z topielca albo nie kradziony pierścionek!

– No, skoro tata tak powiedział…
– Tak, babciu! I powiedział, iż tam jest takich pierścionków bardzo dużo! Z Lechem codziennie kopaliśmy głupio w tym piasku jeszcze przez tydzień! Chcieliśmy chociaż jeden mały pierścioneczek znaleźć.
– A Lech już nie kaszle?

– Oczywiście, iż nie kaszle. Kiedy miałby kaszleć?! Tu jest tyle spraw do załatwienia! Jak się ma Jacek?
– Normalnie. Co wy tam jecie?
– Babciu, nie zmieniaj tematu. Pokaż go!

Babcia obróciła kamerę telefonu na psa. Jacek leżał obok i uważnie słuchał dialogu.
– Proszę, przywitaj się, Jacku.
– Babciu, dlaczego on jest taki smutny?!

– Jest normalny, kochanie.
– Nie! Ja wiem, jaki on jest normalnie! Jacku!!! Co tam robisz?!
Jackowi wydawało się, iż usłyszał znajomy głos. Zamerdał ogonem.

– Dobra, kochanie, muszę się zbierać na działkę. Jak długo jeszcze tam zostaniecie?
– Mama chce zostać jeszcze na dwa tygodnie.
– Na dwa tygodnie?! – babcia spojrzała na Jacka.

– No tak. Dobrze nam tu! Fajnie byłoby jeszcze pierścionek znaleźć… Jacku, chcesz pierścionek na obroży?!
– Do widzenia, kochanie.

***
– Mamo, cześć! Liza mówiła, iż to pilne?
– Tak. Kiedy przylatujecie?
– Nie wiem. Jest tu bardzo dobrze. Może jeszcze za parę tygodni. A co się dzieje?
– Nic! Jacek nic nie je!

– Jak to nie je?!
– O tak po prostu, odkąd wyjechaliście, tylko śpi i patrzy w okno, a przy najmniejszym szmerze na klatce biegnie do drzwi i szczeka.
– Na pewno dajecie mu ten sam pokarm?
– Nie no, oczywiście, iż ziemniakami karmimy! Naturalnie, iż karmą!
– O kurcze.

– No właśnie, o kurcze. Schudł strasznie, wiesz?!
– Pokaż?!
Babcia pokazała śpiącego Jacka.
– No popatrz. Skóra i kości.
– Może trzeba z nim do weterynarza?

– Do jakiego weterynarza?! Ty jesteś normalna?! On za wami tęskni?! Was nie było już miesiąc! Nigdy na tak długo go nie zostawialiście!
– Mamo, zróbmy tak. Zapiszę was do weterynarza. Zaprowadź go, proszę.
– No dobrze.

***
– Mamo, cześć! Jak było?
– Och… Cześć. Byliśmy. Ugryzł weterynarza, kiedy ten chciał go zważyć. Nie mogłam go utrzymać. Trzeba było założyć kaganiec, żeby zrobić USG.
– O kurcze.

– No właśnie, o kurcze. Zaszył się w kącie i warczy. Skąd on ma tyle siły?
– No a co lekarz powiedział?
– Powiedział, iż trzeba zbadać krew. Z zewnątrz wszystko wygląda normalnie. Prawdopodobnie to stres.
– Dlaczego?
– Dlaczego?! Ty jeszcze pytasz???

– Mamo, nie krzycz! Też jesteśmy zestresowani.
– Och, róbcie, co chcecie…

***
– Mamo, cześć. Dlaczego tak późno?
– Mam wrażenie, iż ledwo oddycha.
– Jak to?! Mamy samolot rano. Mamo, spokojnie. Nie płacz.
– Od kilku dni nic nie je. Wcześniej chociaż trochę…

Jeden z dzieci z tyłu zapytał:
– Babciu, czemu płaczesz?
– Kochanie, Jackowi jest źle.
– Tata mówił… No przecież jutro przylatujemy!
– Boję się, iż może…

Nagle w kamerze telefonu babci pojawiła się twarz dziewczynki.
– Nie!!! Babciu, przyłóż ekran telefonu do niego i włącz głośnik!
– Kochanie, on…
– Przyłóż!!!!

Przyłożyła telefon do śpiącego psa.
– Jacku, słyszysz mnie?! Jutro przyjeżdżamy! Wiem, iż się na nas obraziłeś. Myślisz, iż o tobie zapomnieliśmy! Jacku, słuchaj mnie!

Pies podniósł głowę. Uważnie słuchał.
– Ja też się obrażam, ale potem zapominam. Jaki sens ma całe życie być smutnym i obrażonym?
Zrozum, Jacku, jesteś Zajęcowski! A Zajęcowscy, kiedy jest trudno i strasznie, nie poddają się. Jacku Zajęcowski, myślisz, iż zapomniałam, jak wtedy zaatakowałeś tego głupiego rottweilera, kiedy rzucił się na mnie?

Byłeś dwa razy mniejszy od niego, ale mnie obroniłeś! Dostało ci się wtedy. I myślisz, iż po tym zapomniałam?!
Pies delikatnie zamerdał ogonem.

– Jacku Zajęcowski, proszę cię, idź do kuchni i zjedz te brązowe kuleczki! Marsz do kuchni!
Pies powoli poszedł do kuchni i zaczął jeść karmę ze swojej miski.

***
Rano, gdy przylecieli, Jacek im wybaczył. Ale nie od razu. Po pięciu minutach. Na początku się odwrócił, odszedł do swojego kąta, a potem rzucił się na wszystkich, aby ich wylizać. Brudni przecież. Z podróży.

Idź do oryginalnego materiału