Nie wyjawiłam nikomu

newsempire24.com 1 dzień temu

**Dzisiejszy wpis w dzienniku**

— Krystyna Janowska, jak mogłaś na to pozwolić? — sąsiadka Halina Kowalska wrzeszczała w ciasnym korytarzu prl-owskiego bloku, wymachując rękami. — Przecież jesteś matką! Jak można było tak obojętnie patrzeć, co się dzieje z twoją córką?

— Cicho bądź! — syknęła Krystyna, rozglądając się nerwowo. — Obudzisz pół kamienicy!

— A mnie to nie obchodzi! Niech wszyscy wiedzą, jaka z ciebie matka! Kinga od trzech miesięcy nie wychodzi z pokoju, ledwo je, a ty udajesz, iż nic się nie dzieje!

Krystyna zacisnęła usta i weszła do swojego mieszkania, trzasnąwszy drzwiami. Halina jeszcze przez chwilę stała na korytarzu, w końcu odeszła, głośno prychając.

W pokoju było duszno i cicho. Kinga leżała na łóżku, odwrócona do ściany, udając, iż śpi. Matka podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Chłodne jesienne powietrze wpadło do środka, poruszając firankami.

— Kinga, wstawaj. Czas na obiad — powiedziała cicho.

Córka nie drgnęła. Matka usiadła na brzegu łóżka.

— Wiem, iż nie śpisz. Porozmawiamy?

— O czym? — odparła Kinga, nie odwracając się. — Wszystko się już stało.

— Stało się, ale życie toczy się dalej. Trzeba coś zdecydować.

Kinga nagle odwróciła się do matki. Jej twarz była blada, oczy opuchnięte od płaczu.

— Co mam zdecydować, mamo? Co? On żeni się z tą swoją Magdą za tydzień! Z tą lalusią ze studiów! A ja głupia czekałam, aż skończy uczelnię!

— Kochanie, po co się tak męczysz? — Krystyna pogłaskała córkę po włosach. — Widocznie nie było wam pisane. Znajdziesz kogoś lepszego.

— Lepszego? — Kinga usiadła, patrząc na matkę pustym wzrokiem. — Mamo, ty nie rozumiesz. Ja…

Zawahała się i znowu spojrzała w ścianę.

— Co, córeczko? Mów.

— Nic. Po prostu bardzo boli.

Krystyna westchnęła i wstała.

— Dobrze, poleż sobie. Ale na kolację musisz coś zjeść. Schudłaś strasznie.

Matka wyszła do kuchni przygotować obiad. Kinga leżała, wpatrując się w sufit. Coś ciągnęło i kłuło ją w brzuchu. Położyła dłoń na nim, gładząc przez cienką koszulę nocną.

— Co my teraz zrobimy? — szepnęła.

Z kuchni dobiegał dźwięk garnków i smażonej cebuli. Kingę trochę mdliło, jak zawsze od kilku tygodni.

Wieczorem przyszła ciocia Irena, młodsza siostra matki. Pracowała jako pielęgniarka i była jedyną w rodzinie z wykształceniem medycznym.

— No i jak, Krysiu, jak nasza chora? — spytała, ściągając płaszcz w przedpokoju.

— Leży, nic nie je. Zamarudziła mnie już strasznie — poskarżyła się Krystyna.

— Byłaś z nią u lekarza?

— Gdzie ja ją zaprowadzę? choćby wstać nie chce.

Ciocia Irena weszła do pokoju Kingi.

— Witaj, siostrzenico. Jak się czujesz?

— Normalnie — mruknęła Kinga, nie odwracając się.

— No to się odwróć — powiedziała stanowczo ciocia Irena. — Niech ci się przyjrzę.

Kinga niechętnie się odwróciła. Ciocia przyjrzała się jej twarzy, potem wzięła za rękę i zmierzyła puls.

— Kiedy ostatnio normalnie jadłaś?

— Nie pamiętam.

— A okres kiedy miałKinga spojrzała w okno, gdzie właśnie zaczął padać pierwszy śnieg, i pomyślała, iż czas zacząć wszystko od nowa, choć w sercu na zawsze zostanie ślad tamtej decyzji.

Idź do oryginalnego materiału