Nie wiedziałem o jej istnieniu do dzisiaj. Nie oddam jej do domu dziecka. To moja córka, powiedział mąż.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Nie wiedziałem o jej istnieniu aż do dziś. Nie można przecież oddać jej do domu dziecka. To moja córka – powiedział mąż.

Kasia przygotowywała kolację i nuciła pod nosem. Wreszcie ucieszy Marka. Żyli razem dziesięć lat. Na początku nie spieszyli się z dzieckiem, dobrze im było we dwoje. Kasia chciała zdobyć doświadczenie zawodowe. Marzyła o pracy w prestiżowej firmie i obiecała, iż w najbliższym czasie nie planuje dzieci. Praca była dobra, z perspektywami awansu. Kasia świetnie się sprawdziła, szykowano ją na wyższe stanowisko. Pensja przyzwoita, urlop macierzyński także, więc teraz mogli pomyśleć o dziecku. Ale nie było tak łatwo. Zrobiła badania – wszystko w porządku, z Markiem też.

– Proszę uzbroić się w cierpliwość – powiedziała lekarka. – Tak bywa. Dużo pani osiągnęła zawodowo, poświęciła mnóstwo sił i nerwów. Niech się pani zrelaksuje, nie skupia na dziecku. Po prostu żyjcie, więcej odpoczywajcie, wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się i przepisała Kasi witaminy.

W końcu zaszła w ciążę. Najpierw nie wierzyła, myślała, iż to pomyłka. Kupiła jeszcze dwa różne testy, ale na obu pojawiły się dwie kreski. Czekała tydzień, nie mogąc wytrzymać, poszła do szpitala na badania. Będą mieli dziecko z Markiem! Teraz go ucieszy, zrobią małe święto.

Kasia smażyła mięso i wsłuchiwała się w siebie. Wiedziała, iż to za wcześnie, by coś poczuć, ale wydawało jej się, iż czuje, jak w niej rośnie nowe życie. Kilka razy podchodziła do lustra, podnosząc bluzkę i wpatrując się w swój płaski jeszcze brzuch.

Gaz pod patelnią dawno już wyłączyła, woda w czajniku ostygła, a Marka wciąż nie było. Nie odbierał telefonów. Wreszcie zaskoczył zamek w drzwiach. Po odgłosie kroków Kasia zrozumiała, iż mąż nie przyszedł sam. Zasmuciła się – trzeba będzie odłożyć niespodziankę. Wiadomość o ciąży to sprawa intymna, tylko ich dwojga.

Kasia westchnęła i wyszła do przedpokoju. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła może dziesięcioletnią dziewczynkę z upartym, nieufnym spojrzeniem. Spojrzała na Marka, który stał za jej plecami.

– Przepraszam, iż się spóźniłem, musiałem zajechać po Zosię – Marek opuścił wzrok na kark dziewczynki.

– Kto to? Dlaczego ją tu przywiozłeś? Czemu nie zadzwoniłeś? – pytania cisnęły się same, wbrew jej woli.

– Chodźmy do pokoju. Wszystko wyjaśnię – powiedział Marek i delikatnie popchnął Zosię w stronę salonu.

Kasia stała w miejscu, patrząc na ich plecy. Gdy weszła do pokoju, siedzieli już obok siebie na kanapie. Ona usiadła na krześle, by widzieć ich twarze. Zosia spojrzała na nią obojętnie i odwróciła się do okna.

– To Zosia, moja córka – powiedział Marek.

Wyglądał na skrępowanego, winnego, ale i zdeterminowanego.

– Twoja córka? Nic nie rozumiem.

– Sam dowiedziałem się o jej istnieniu dopiero dziś. Zadzwoniła jej babcia i poprosiła, żebym ją zabrał. Musi iść do szpitala – wytłumaczył Marek.

– A skąd pewność, iż to twoja córka? – spytała Kasia niedowierzająco.

Marek zawahał się.

– Wszystko się zgadza. Można zrobić test DNA, ale jestem pewien, iż Zosia to moje dziecko. W każdym razie, póki jej babcia jest w szpitalu, zostanie z nami. Dziewczynka nie ma innych krewnych, mama zginęła w wypadku pół roku temu. Kasia, zjedzmy coś, potem wszystko dokładnie opowiem. – Spojrzał na Zosię, która siedziała obok, nieokazując emocji.

Kasia wstała i poszła do kuchni. Wszystko w niej protestowało przeciwko słowom męża. Ale przecież nie wyrzuci dziecka na ulicę. *To tylko na kilka dni. To sen, to nie może być prawda.*

Marek z Zosią weszli do kuchni i usiedli przy stole. Kasia rozłożyła mięso z ziemniakami na talerze. Sama nie tknęła jedzenia. Dziewczynka jadła ziemniaki, odsuwając mięso.

– Nie lubisz mięsa? – spytał Marek. Zosia skinęła głową. – A co lubisz?

– Makaron z parówkami – odpowiedziała cicho, nie podnosząc wzroku.

– Przepraszam. Twój tata nie uprzedził, iż cię przywiezie – warknęła Kasia, wylewając złość na nich oboje. Ledwie przyszła, a już pokazuje charakter.

– A herbatę będziesz piła? Czy tylko kompot i sok? Przepraszam, nie mam ani tego, ani tamtego, mogę tylko herbatę – powiedziała sarkastycznie, nalewając napar.

– Kasia, przestań – ucZ czasem w sercu Kasi zagościła ciepła myśl, iż choć życie potoczyło się inaczej niż planowała, to właśnie Zosia i Maćek stali się największym darem, jaki mogła sobie wymarzyć.

Idź do oryginalnego materiału