**Dziennik osobisty**
Już wam nie służę!
Już wam nie pomagam!
Cześć, kochanie! Mam dla ciebie wielką niespodziankę! Przygotuj na dziś wieczorem swoje firmowe danie!
Co się stało? z niepokojem zapytała Bogna.
Wszystko w porządku! Opowiem wieczorem!
Połączenie się urwało, a kobieta z wahaniem spojrzała przez okno. Za oknem szalał październikowy wiatr. Telefon od męża nie poprawił jej nastroju przez dwadzieścia pięć lat małżeństwa nigdy nie robił niespodzianek, a już na pewno nie wielkich.
Dzwonek do drzwi zaskoczył ją właśnie wtedy, gdy wyjmowała z piekarnika firmową pieczeń z sekretnym sosem.
Witaj, gospodyni! Jak tu pachnie! z euforią wykrzyknął Krzysztof, z hukiem stawiając butelkę na stole. Nakryj do stołu! Myśliwy wrócił do domu!
Dlaczego taki podekscytowany? Ach, myśliwy? Bogna spojrzała na niego podejrzliwie.
Najpierw umyję ręce, a potem pogadamy.
Nalewając wino do kieliszków, Krzysztof zaczął uroczyście:
Wznoszę ten toast za najlepszego męża i ojca na świecie! Za nas i za dwa tygodnie wspaniałego odpoczynku w trzygwiazdkowym hotelu nad morzem.
Przez chwilę Bogna choćby się ucieszyła, ale mąż ciągnął dalej:
Wiesz, iż Tadeusz potrafi nurkować z akwalungiem?
Co? kobieta zmieszała się.
No jak to, mamo?! Tadeusz, mąż naszej ukochanej córki, Kingi.
I co ma do tego Tadeusz i Kinga?
Co z tobą, Bogna? Za długo siedzisz w domu? Jedziemy wszyscy razem, jedna wielka rodzina.
Kobieta postawiła kieliszek, nie dotykając wina. Zmęczonym wzrokiem spojrzała na męża.
Kto opłacił wyjazd?
Oczywiście ja! dumnie uderzył się w pierś Krzysztof.
Przez dwadzieścia pięć lat obiecywałeś mi rajską wyspę, a teraz chcesz, żebyśmy lecieli z córką i zięciem?! Przecież widuję ich na co dzień! U nas zawsze gotują, bo wiedzą, iż u nas zawsze można zjeść! Kupujesz im produkty i płacisz za ich mieszkanie, bo nie ogarniają dorosłości.
Ale Kinga zaczął Krzysztof.
Co Kinga?! Urodziłam ją, mając osiemnaście lat! Powtarzałam sobie, iż kiedyś wreszcie będę żyć! A teraz? Mam czterdzieści pięć lat. Nic nie widziałam, nigdzie nie byłam. Pracuję zdalnie. Nie odchodzę od kuchenki i zlewu.
W jej oczach pojawiły się łzy. Żal ścisnął gardło.
Bogna kochała córkę, ale zupełnie obojętnie patrzyła na zięcia. Uważała, iż dorośli powinni radzić sobie sami. Gdy w wieku osiemnastu lat zaszła w ciążę i wyszła za mąż, nikt jej nie pomógł. Mąż, pracownik instytutu naukowego, też nie był zbyt pomocny. Nauczyła się księgowości i do dziś prowadzi finanse kilku firm. Czasem cała odpowiedzialność za rodzinę spoczywała na jej barkach.
Bogna! głos męża stał się ostrzejszy. Co to za marudzenie? My i tak spędzamy ze sobą dużo czasu, a dzieci dopiero szukają swojej drogi, trzeba im pomóc.
A czy ty kiedykolwiek pomyślałeś o mnie?
Oczywiście! Przecież ty też jedziesz! W czym problem?
Problem chyba we mnie szepnęła i wyszła do pokoju.
Następnego dnia przyszła Kinga.
Cześć, mamo! Nie z pustymi rękami pomachała pudełkiem z mrożoną pizzą.
Cześć. Mikrofalówka tam Bogna wskazała na kuchnię i usiadła przed komputerem.
Mamo, co z tobą? Zaraz przyjdzie Tadeusz, myślałam, iż ugotujesz jakąś zupę i zaparzysz herbatę.
Kuchnia tam powtórzyła, nie odrywając wzroku od pracy.
Dlaczego jesteś taka zła? Tata skarżył się, iż nie doceniłaś jego prezentu.
Żeby mnie zrozumieć, musiałabyś być mną cicho odpowiedziała Bogna.
Co mruczysz pod nosem? Córka przyszła w gości, a ty siedzisz i udajesz, iż mnie nie ma! Myślałam, iż przejrzymy zawartość szafy i wybierzemy się na zakupy przed wakacjami. Dlatego poprosiłam Tadeusza, żeby pomógł nieść torby!
Bogna nie wytrzymała i wstała.
Słuchaj, córko, jeżeli nie widzisz, pracuję. Już dwadzieścia siedem lat pracuję dla was! Żeby twój ojciec mógł spokojnie siedzieć na kanapie bez perspektyw i porządnej pensji. Żeby moja córka mogła traktować mnie jak kucharkę i kartę kredytową.
Wzięła głęboki oddech, ale przerwał jej dzwonek do drzwi. Przyszedł Tadeusz trzydziestolatek z gęstym wąsem, brodą i hulajnogą elektryczną.
Dzień dobry, ciociu Bogno! Przyniosłem prezent! Od całego zespołu. Krzysztof też się dołożył! wyjął z plecaka blender. Przepraszam, iż bez pudełka. Nie zmieścił się. Ale wszystkie akcesoria są.
No i jak, super, mamo? Przecież lubisz gotować, to idealny prezent dla pani domu!
Bogna tylko rozczarowana się uśmiechnęła i wyszła do swojego pokoju.
Co się z nią dzieje? usłyszała zirytowany szept Tadeusza.
Nie wiem. Tata pewnie coś przeskrobał. Wyjdźmy stąd.
I co? choćby nic nie zjemy?!
Zabierz pizzę. Zjedzcie w domu.
Nienawidzę mrożonej pizzy. Wolę świeże ciasta.
To sobie upiecz! burknęła Kinga.
Gdy drzwi się zamknęły, Bogna zakryła twarz dłońmi i wyszeptała:
Może jestem złą matką i żoną
Zasnęła, a ciężkie myśli przeniknęły do snu.
Św