Nie rób tego, jeżeli Twoje dziecko nie chce jeść

agamasmaka.pl 2 lat temu

Nie ciśnij. Nie zmuszaj. Nie wmuszaj. Nie wypominaj. jeżeli masz dziecko, które je kilka i tylko wybrane produkty, to naprawdę możesz tym tylko pogorszyć sprawę i to na długie lata.

Jeśli wolisz posłuchać, zapraszam Cię na YouTube. Znajdziesz mnie też w serwisach podcastowych takich jak Spotify.

Szukaj pomocy specjalistów. Bo w natłoku codziennych obowiązków i pędu życia ciężko jest poradzić sobie samodzielnie z wybiórczością żywieniową dziecka.

Wybiórczość żywieniowa – przykład

Dziecko, dla którego ostatnio gotowałam, w tym roku skończy 6 lat. Zdiagnozowane zaburzenia ze spektrum autyzmu. Problemy z jedzeniem od kilku lat. Najchętniej sięga po jasne produkty (pieczywo, makaron bez dodatków – tzw. beżowa dieta). Problem z akceptacją warzyw i owoców. jeżeli zjada to ich symboliczne ilości. Najchętniej wcale. Nie akceptuje niektórych adekwatności sensorycznych produktów spożywczych („za śliskie”, „za chrupiące” – mówi często). To dużo. Dzięki temu wiemy, na co uważać.

Niestety na mapie polski (i nie tylko) specjalistów od terapii wybiórczości/karmienia/jedzenia/żywienia jak na lekarstwo. W dużych miastach są (najczęściej prywatnie). W mniejszych miejscowościach czy na wsiach rodzic pozostawiony jest sam sobie. Taka prawda.

Próbujemy. Staramy się nie przesadzać z ilością nowych produktów (wcześniej rodzic wymienił znane i niekiedy akceptowane pokarmy).

Dziecko jest głodne, ale zaznacza, iż nie będzie jadło warzyw i mięsa. Chce zjeść sam makaron bez dodatków. Z samym makaronem czuje się najbardziej bezpiecznie.

Postawmy sprawę jasno, jeżeli dziecko odmawia jakichś pokarmów, to nie dlatego, iż jest złośliwe i kapryśne. Dziecko często odmawia konkretnych produktów, bo nie czuje się bezpiecznie i komfortowo jedząc je. Boi się ich. Dla dorosłych może brzmieć to kuriozalnie, ale można bać się jedzenia. Ja na przykład w dzieciństwie bałam się infekcji i tego, iż dostanę mleko z miodem i masłem. Na samą myśl do dziś mam odruchy wymiotne…

Kluczowe jest więc zbudowanie takiej atmosfery, żeby dziecko czuło się komfortowo i wiedziało, iż to od niego zależy, czy i ile spróbuje. Że nikt nie będzie zmuszał. U niektórych dzieci do spróbowania będzie daleko. Ale choćby zaakceptowanie widoku produktu czy dotknięcie go bywa kamieniem milowym. Tak, czasem zaczynamy od takich mikro-kroczków!

Młody lubi Minecrafta. Pytam, czy mogę mu zaprojektować talerz minecraftowy. Zaznaczam, iż nie będzie musiał zjeść, ale stworzymy sobie projekt. Sięgnie po to, co wybierze. jeżeli wybierze. Oczy się święcą z zaciekawienia choć jest i nuta niepewności i podkreślanie, iż nie chce ani mięsa ani warzyw. Duże piękne oczy pytają spojrzeniem, czy można mi zaufać.

Zdjęcie: po nałożeniu posiłku.

Dziergam mojego nieudolnego Minecrafta. Dopisuję do niego filozofię. Próbuję wejść w świat młodego i jego fascynacje. Dopytuję. Rozmawiamy o minecraftowych przedmiotach, budowlach na talerzu. O tym jak i czym kogo można zaatakować. O zielonej mocy. O niezbędnych wzmocnieniach, których jeszcze nie ma, a są potrzebne.

Do tej bajki dołącza później jabłko. Bo okazuje się, iż potrzebujemy jeszcze czegoś czerwonego. W międzyczasie dokładka makaronu. Przypominanie, iż groszku nie ruszy. Negocjacje w sprawie marchewki. Wiemy, iż pomarańczowe moce są ważne (wersja dla dorosłych: karotenoidy! 😉), ale na początek mały kawałek. Nie cisnę. Mały kawałek przeszedł.

Zdjęcie po zjedzeniu (zaznaczam, iż była w międzyczasie dokładka makaronu). Jabłko okazało się niezbędne i bezpieczne. I całkiem spory jego kawałek został zjedzony w radości, z uśmiechem i zadowoleniem z siebie. Bo młody był z siebie bardzo dumny. Ja z niego też. <3

Kiedy będziesz chciał wypluć – powiedz.
Jak nie chcesz groszku, to nie jedz. Groszek będzie chronił dostęp do budowli.
Jeśli potrzebujesz jeszcze jakiegoś koloru, powiedz.
Jak chcesz, żeby Ci to podać?

To młody dyktuje warunki.

To nie bułka z masłem. To ogrom codziennej pracy, cierpliwości. Już bardzo dużo zrobił rodzic dziecka od ostatniego spotkania, bo w menu pojawiły się parówki, nuggetsy, czasem kawałeczek warzywa. Tylko życie płynie w pędzie. Jak dużo czasu rodzic może poświęcić na posiłki z dzieckiem pędząc do pracy i przedszkola/szkoły?

I pewnie zaraz ktoś krzyknie, iż jak to, iż parówka czy nuggetsy to samo zuo. U niektórych dzieci idzie bardzo ciężko i zdarza się, iż i z parówki człowiek się cieszy. Że dziecko zaakceptowało cokolwiek lub coś o nieco innej fakturze. Łatwo osądzać, ale wierzcie mi, iż trudniej poradzić sobie z codziennością.

Regularna praca nad jedzeniem

U młodego widać postępy. Ale potrzeba jeszcze dużo pracy:

– bez zmuszania,
– bez ciągłego „jedz, zjedz”,
– w dobrej atmosferze,
– małymi kroczkami,
– w akceptacji ograniczeń, potrzeb, trudności i samopoczucia dziecka,
– we współpracy ze specjalistami (to mega ważne) i z najbliższym otoczeniem (placówka, opiekunowie, znajomi).

MAŁE KROKI. MAŁE KROKI. I JESZCZE RAZ MAŁE KROKI.
A JAK MAŁE SĄ ZA DUŻE, TO MIKRO-KROKI!
SYSTEMATYCZNOŚĆ.
SZACUNEK.
OPIEKA SPECJALISTÓW.

Nie ma innej drogi.

Podsumowując

Jeśli niepokoi Cię, iż Twoje dziecko nie je wielu produktów lub je za mało, udaj się do specjalisty. odwiedź lekarza, dietetyka, a później kolejnych specjalistów, jeżeli będzie taka potrzeba. Nie warto z tym czekać.

Idź do oryginalnego materiału