Nie potrzebujemy od ciebie niczego.

newsempire24.com 3 dni temu

Nie potrzebujemy niczego od ciebie

– Synu, przemyśl to, dopóki nie jest za późno! Chłopiec w ogóle nie jest do ciebie podobny! Twoja Elka ma go od swojego byłego, a ciebie chciała obciążyć! Ja to wiem!
– Mamo, daj spokój! Darek jest moim synem… Po co ciągle mącisz wodę? Już, jadę do domu.

Pani Halina całe życie wychowywała syna sama. Między nią a Łukaszem panowały świetne relacje: nigdy nie był niegrzeczny, nie kłócił się, w szkole uczył się dobrze. Kiedy dorósł, został inżynierem, jak tego chciała matka. Teraz przyszedł czas, by ułożyć synowi życie osobiste. Wybrała mu narzeczoną. Dobrą dziewczynę Lucynkę, córkę swojej przyjaciółki Antoniny.

Na życzenie mamy Łukasz i Lucyna zaczęli się spotykać, ale ich romans od razu nie wypalił, i po kilku miesiącach para się rozstała. Potem Łukasz poznał Elenę. Ich związek rozwijał się szybko, młody mężczyzna od razu dostrzegł w sympatycznej dziewczynie bratnią duszę. Pobrali się po trzech miesiącach, ku wielkiemu niezadowoleniu pani Haliny. Pół roku później Elena zaszła w ciążę. Urodził się chłopiec, nazwali go Darek. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, iż teściowa nie polubiła synowej. Przy każdej okazji narzekała na syna, chociaż od ślubu minęły już cztery lata:

– Zobacz, w co ona cię zamieniła? Ciągle jesteś jakiś wygnieciony, nieporządny…
– Mamo, jaki nieporządny! Koszula się trochę w pralce pogniotła…
– Usiądź, coś zjedz! Twoja pewnie nic nie ugotowała. Tak będziesz głodny.
– Mamo, zjem w domu. Lena dobrze gotuje.
– Znam ja ją… Kotlety ze sklepu albo, co gorsza, pierogi. A Lucynka zapisała się na kursy cukiernicze. Jaka ona zdolna, jaka zdolna…

Łukasz starał się ignorować matkę, jak tylko mógł. Starał się nie słuchać jej opowieści i oczywiście żadnych oskarżeń wobec żony jej nie przekazywał. Wszystkie były nieuzasadnione. Ale pani Halina kontynuowała swoją zimną wojne przeciw synowej. Pewnego dnia jej taktyka przyniosła efekt…

– Cześć, synku… Twoja Lena jakoś mnie nie szanuje… Ciągle sam przychodzisz w gości!
– Mamo, jak ona może tu przychodzić, skoro czepiasz się jej o każdy drobiazg?
– Skoro się czepiam, to znaczy, iż jest za co. Uważaj! I podczas gdy ty tutaj siedzisz, popijając herbatę, ona z pewnością spotyka się ze swoim byłym. Znam ja, kto u niej był przed tobą. Ten Kostek! I chłopiec cały jak on. Ona sobie znalazła, a ty teraz będziesz go karmić.

Tego wieczoru Łukasz poważnie pokłócił się z matką. Był zmęczony wyrzutami i tymi wszystkimi rozmowami. Wrócił do domu w złym nastroju.

– Tato, tato, cześć! – pobiegł mu na spotkanie mały Darek.
– Cześć, synku. No i jak ci minął dzień? Co robiłeś?
– Byliśmy z mamą na placu zabaw. Tam był wujek Kostek. Kupił mi czekoladkę. I sok!

W głowie Łukasza przemknęła myśl — a może matka ma rację. Wieczorem przeprowadził rozmowę z żoną:

– Dlaczego widziałaś się ze swoim byłym?
– Łukasz, przypadkiem się spotkaliśmy. Spacerowaliśmy, on przechodził, no i zaczęliśmy rozmawiać. A potem odprowadził nas do domu.
– Czemu on odprowadza moją żonę i syna? A może Darek to nie mój, ale jego?!
– Łukasz, co ty mówisz? Zwariowałeś?

Tego wieczoru małżonkowie bardzo się pokłócili. Pierwszy raz od ślubu. Od tego czasu kłótnie w ich domu były częste. W pewnym momencie Elena nie wytrzymała, spakowała się, zabrała małego synka i wyprowadziła się do rodzinnego miasta do rodziców.

Potem był rozwód, a sąd przyznał Łukaszowi alimenty. Był przekonany, iż dziecko nie jest jego. Ale na proces nie poszedł, postanowił płacić. Najbardziej z obecnych okoliczności zadowolona była pani Halina. Rozpoczęła kampanię na rzecz odnowienia związku syna z Lucynką, którą nazywała „idealną synową”.

I wygrała. Łukasz poślubił Lucynę. Zaraz po ślubie nowa żona pokazała swój prawdziwy charakter. Ciągle narzekała mężowi bez powodu. Chciała żyć z rozmachem, dobrze jeść i pić wino.

– Zobacz, Wacek właśnie kupił Irenie drugą futro! A Surkowie zmienili samochód na model luksusowy. A ja jak sierota w zeszłorocznym płaszczu, i jeżdżę starą Skodą! I co z ciebie za mąż!

Tak minęło ciężkich piętnaście lat. Łukasz harował na dwóch posadach, nie oszczędzając się, a żona Lucyna wyjeżdżała na wczasy i niczego sobie nie odmawiała. Dzieci nie chciała, mówiąc, iż najpierw trzeba żyć dla siebie, a dopiero potem… Pani Halina, patrząc na to, chciała zaprowadzić tu swoje porządek, ale synowa gwałtownie ją uciszyła.

Pewnego dnia Łukaszowi zadzwonili ze szpitala. Okazało się, iż pani Halinę zabrali karetką z powodu udaru. Kobieta była ciężko chora i po wypisie z szpitala potrzebowała opieki. Lucyna od razu oznajmiła:

– Nie zamierzam przesiadywać dniem i nocą przy łóżku tej staruchy. Zawieźmy ją do domu seniora.
– Lusia, może rzucę pracę…
– Czy ty zwariowałeś? A z czego będziemy żyć? Kredyt za mój samochód będziemy spłacać jeszcze cztery lata…

W końcu Halina Serafin została umieszczona w domu spokojnej starości, Łukasz wyjechał do kolejnej pracy, a Lucyna została w domu. Miesiąc później pani Halina odeszła z tego świata. Łukasz wrócił do domu, by pożegnać matkę w ostatnią drogę, a w zamieszaniu zapomniał uprzedzić żony o swoim przyjeździe. Otworzył drzwi swoim kluczem i zobaczył interesującą scenę – żonę w objęciach sąsiada… Nie robił awantury. Po prostu spakował się i przeniósł do mieszkania mamy.

Po pogrzebie pani Haliny Łukasz siedział w jej mieszkaniu, z trudem wspominając matkę i jej „cenne” rady. Po co ich tylko słuchał… Ma już ponad czterdzieści lat. Większa część życia minęła. Jak się okazuje, nie ma ani rodziny, ani dzieci, ani przyjaciół… choćby własnego samochodu — wszystko kupowali tylko dla Lucyny… Mężczyzna analizował swoje życie i przypomniał sobie o Elenie i Darku. Nigdy się nie dowiedział, czy Darek jest jego synem, czy byłego Eleny. Ale to teraz już nieważne…

A może Darek ma teraz dziewiętnaście lat… Stał się dorosły… Ciekawe, jaki jest teraz? – Łukasz wypowiedział te słowa w pustkę, a oczywiście nikt mu nie odpowiedział.

Następnego ranka wziął bilet na pociąg i pojechał do rodzinnej miejscowości Eleny. Bez trudu znalazł dom i klatkę. Zadzwonił do znanych drzwi, ale nikt mu nie otworzył. “Pewnie w pracy” – pomyślał i postanowił poczekać przed domem. Po dwudziestu minutach obrócił głowę i zamarł… Do klatki zbliżał się chłopak – dokładna kopia jego samego, tylko o dwadzieścia lat młodszy.

– Darek… Darek… Synu…
– Ty?… Co tutaj robisz? — chłodno zapytał Dmitri.
– Synku, jestem przed tobą bardzo winien… Jak ty się zmieniłeś… I taki jesteś do mnie podobny, jak dwie krople wody! A gdzie jest mama?
– Mamy nie ma. Już dawno. Zginęła dziesięć lat temu. W wypadku…
– A Ty? Z kim mieszkasz? Może ci w czymś pomóc? Jestem gotów na wszystko! Mam pieniądze. Powiedz tylko!
– Mieszkam z babcią. Niczego nam nie potrzeba.
– Ale synku. Przecież chciałem, ja…

Łukasz nie dokończył. Darek wszedł do klatki i zamknął drzwi przed jego nosem.

– Synku! Synku, otwórz! Jak to możliwe, synku? Przecież to twój ojciec! Ojciec!!!

I jeszcze długo stał przed zamkniętymi drzwiami klatki, szlochając i rozcierając po twarzy skąpe męskie łzy. A może to nie były łzy, ale deszcz? Później wracał jeszcze kilka razy, próbując nawiązać kontakt z synem. Prosił, błagał, próbował się usprawiedliwiać. Ale Darek kategorycznie odmówił kontaktu…

Idź do oryginalnego materiału