Nie podoba ci się moja matka wynoś się! rzucił mężczyzna, nie spodziewając się, iż żona tak właśnie postąpi.
Wieczór dobiegał końca, a w mieszkaniu, gdzie mieszkali Aneta, jej mąż Krzysztof i teściowa Halina Stanisławowa, zwykle panowała cisza. Tego dnia jednak nic nie układało się dobrze od samego rana. Dwulatek Kacper marudził, Halina Stanisławowa nieustannie szukała powodów do narzekań, a Aneta czuła się wykończona. Starała się, jak mogła: gotowała ulubione dania teściowej, sprzątała, opiekowała się Kacprem. Ale zadowolić Haliny Stanisławowej było niemożliwe.
Aneta, znowu źle ułożyłaś ręczniki gderała teściowa, przechodząc obok łazienki. Ile razy mam ci powtarzać, żeby były zwinięte rogiem do środka!
Albo:
Źle ubrałaś dziecko, Aneta! Na dworze chłodno, a ty go w tę cienką bluzkę! Zachoruje!
Aneta za każdym razem wzdychała. Nie kłóciła się, znosiła wszystko w milczeniu, wierząc, iż z czasem sytuacja się poprawi, iż Halina Stanisławowa oswoi się z nią, z Kacprem, z ich wspólnym życiem. Krzysztof, gdy robiło się naprawdę ciężko, zwykle milczał. Gdy Aneta próbowała się poskarżyć, odpowiadał obojętnie:
No daj spokój, Aneta. Mama jest starsza, ma swoje humory.
Aneta przygotowywała niespodziankę na ich rocznicę ślubu. Zamówiła mały tort, kupiła Krzysztofowi nowy skórzany pasek, o którym marzył. Chciała zorganizować kameralny wieczór tylko dla nich trzech oczywiście z Kacprem.
W dniu rocznicy, gdy kolacja była już prawie gotowa, a Kacper na szczęście zasnął, Halina Stanisławowa urządziła kolejną scenę. Tym razem dlatego, iż Aneta, jej zdaniem, przesoliła zupę. Choć zupa była zupełnie normalna.
Tego nie da się jeść! krzyczała teściowa, uderzając łyżką w stół. Chcesz nas otruć? Aneta, zupełnie nie umiesz gotować!
Aneta stała przy kuchence, ściskając w dłoni chochlę. Rocznica, tort, niespodzianka wszystko szło na marne. Spojrzała na Krzysztofa, który siedział przy stole, spuszczając wzrok. Czekała, iż wreszcie coś powie, iż ją obroni, iż przerwie ten absurd. Ale on milczał.
Krzysztofie szepnęła cicho. Powiesz coś?
Wstał, powoli wyszedł z kuchni do przedpokoju. Aneta podążyła za nim.
Mama ma rację rzekł, nie patrząc na nią. Zawsze coś psujesz.
W oczach Anety zabłysły łzy. To była ostatnia kropla. Patrzyła na męża, a on wpatrywał się w ścianę.
Czy ty w ogóle rozumiesz, co mówisz? głos jej zadrżał. Mamy dziś rocznicę! Ja gotowałam, starałam się! A twoja matka
Krzysztof odwrócił się gwałtownie. W jego oczach nie było gniewu, tylko zmęczenie i obojętność.
Nie podoba ci się moja matka wynoś się.
Słowa te zabrzmiały tak zwyczajnie, tak codziennie, iż Aneta nie od razu zrozumiała ich wagę. Wypowiedział je, jakby dawał jej radę, a nie wydawał wyrok. Potem odwrócił się i poszedł do pokoju. Kolacja była zepsuta. Święto zepsute. Wszystko.
Aneta siedziała na łóżku w ich sypialni, tuląc śpiącego Kacpra. Łzy wyschły, zostawiając na twarzy słone ślady. Była w szoku. Powiedział: wynoś się. Czy mówił poważnie? To przecież ich dom. Ich rodzina. Naprawdę był gotów tak łatwo ją odrzucić, wraz z synem? Nie pakowała walizki. Nie wierzyła, iż to wszystko na serio. Wydawało się, iż to zły sen, który skończy się z rana.
Minął dzień. Potem kolejny. Krzysztof nie przepraszał. Zachowywał się chłodno, zdystansowany. Wracał z pracy, jadł w milczeniu, potem szedł do swojego pokoju albo siadał do komputera. Prawie z nią nie rozmawiał. Z Kacprem bawił się sztywno, bez dawnego entuzjazmu.
Gdy Aneta spróbowała z nim porozmawiać, machnął ręką.
Mama jest bardzo obrażona. Mówi, iż ją znieważyłaś.
Ja ją znieważyłam? Aneta nie wierzyła własnym uszom. To ona na mnie krzyczała przez tę zupę!
To nieważne odparł ostro. Wszystko zależy od ciebie. Zrób pierwszy krok. Przeproś. Może wtedy wybaczy.
W jego słowach nie było zgody na pojednanie. Tylko ultimatum. I Aneta zaczęła rozumieć. To nie był jej dom. Tu była tymczasowa. Tolerowano ją, dopóki była wygodna, dopóki spełniała wszystkie funkcje. Gdy przestała być idealna, można ją było po prostu wyrzucić jak niepotrzebny przedmiot. Strach, który czuła pierwszego dnia, ustąpił miejsca ciężkiemu, przytłaczającemu zrozumieniu. To nie była rodzina. To była gra w lojalność w jedną stronę. Ona miała być lojalna wobec Krzysztofa, jego matki, ich kaprysów. Oni nic jej nie byli winni.
Spojrzała na śpiącego syna. On nie miał tu miejsca. Ona też nie. Ten dom, ta atmosfera powoli ją niszczyły. A Krzysztof, jej mąż, tylko patrzył, jak to się dzieje. I, jak się okazało, sam popychał ją ku krawędzi.
Krzysztof siedział w kawiarni z kolegą Dariuszem. Mówił powoli, ważąc każde słowo.
Słuchaj, stary, u mnie z Anetą zaczął. No, jest problem.
Dariusz sąsiadł kawę.
Znowu? Teściowa?
Krzysztof skinął głową.
No właśnie. Mama jest starsza, nerwowa. A Aneta młoda, powinna się dostosować. A nie chce. Wciąż jakieś pretensje, urazy.
Czuł się zmęczony tą nieustanną walką. Miał dość ciągłych awantur, docinków matki, niezadowolenia Anety. Chciał spokoju.
Zmęczyło mnie to ciągnął, rozkładając ręce. Może lepiej się rozejść. Mam dość życia w ciągłym napięciu. Z jednej strony mama, z drugiej ona. A ja w środku. Po co mi to?
Dariusz milczał, słuchając.
Powiedziałem jej wprost: nie podoba ci się moja matka wynoś się. Co innego mogłem powiedzieć? Mama to świętość. To ona mnie wychowała. Jest sama. A Aneta, wci












