Wieczór dobiegał końca, a w mieszkaniu, gdzie mieszkali Weronika, jej mąż Krzysztof i teściowa Jadwiga, zwykle panowała cisza. Tego dnia jednak od rana nic nie układało się dobrze. Dwulatek Tomek marudził, Jadwiga bez przerwy znajdowała powody do narzekań, a Weronika czuła się wykończona. Starała się, jak mogła: gotowała ulubione potrawy teściowej, sprzątała, opiekowała się Tomkiem. Ale zadowolić Jadwigę było niemożliwe.
Weronika, znowu źle ułożyłaś ręczniki mruczała Jadwiga, przechodząc koło łazienki. Ile razy mam ci powtarzać, iż róg ma być do siebie, a nie od siebie!
Albo:
Źle ubrałaś dziecko, Weronika! Na dworze chłodno, a ty włożyłaś mu tylko lekką bluzę! Przeziębi się!
Weronika wzdychała. Nie kłóciła się, znosiła to w spokoju, mając nadzieję, iż z czasem sytuacja się poprawi, iż Jadwiga się przyzwyczai do niej, do Tomka, do ich wspólnego życia. Krzysztof, gdy robiło się naprawdę ciężko, zwykle milczał. jeżeli Weronika próbowała się poskarżyć, odpowiadał obojętnie:
Po prostu nie zwracaj na to uwagi, Weronika. Mama jest starsza, nerwy już nie te.
Weronika przygotowywała niespodziankę na ich rocznicę ślubu. Zamówiła mały tort, kupiła Krzysztofowi skórzany pasek, o którym od dawna myślał. Chciała urządzić kameralny wieczór tylko dla nich trojga oczywiście z Tomkiem.
W dniu rocznicy, gdy kolacja była już prawie gotowa, a Tomek na szczęście zasnął, Jadwiga urządziła kolejną awanturę. Tym razem dlatego, iż Weronika, jej zdaniem, „przesoliła zupę”. Chociaż zupa była zupełnie normalna.
Tego nie da się jeść! krzyczała teściowa, stukając łyżką w stół. Chcesz nas otruć? Weronika, zupełnie nie umiesz gotować!
Weronika stała przy kuchence, ściskając w dłoni chochlę. Rocznica, tort, niespodzianka wszystko leciało na marne. Spojrzała na Krzysztofa, który siedział przy stole, spuszczając wzrok. Czekała, iż w końcu się odezwie, iż ją obroni, iż przerwie ten absurd. Ale on milczał.
Krzysztofie powiedziała cicho. Powiesz coś?
Wstał, wolno przeszedł z kuchni do przedpokoju. Weronika poszła za nim.
Mama ma rację rzucił Krzysztof, nie patrząc na nią. Zawsze coś robisz nie tak.
W oczach Weroniki zakręciły się łzy. To była kropla, która przelała czarę. Patrzyła na męża, a on wpatrywał się w ścianę.
Czy ty w ogóle rozumiesz, co mówisz? jej głos zadrżał. Dzisiaj mamy rocznicę! Ja gotowałam, starałam się! A twoja matka
Krzysztof odwrócił się gwałtownie. W jego oczach nie było gniewu, tylko zmęczenie i obojętność.
jeżeli nie podoba ci się moja matka wyjdź.
Te słowa padły tak zwyczajnie, tak codziennie, iż Weronika nie od razu zrozumiała ich wagę. Powiedział to tak, jakby dawał jej radę, a nie wyrok. Potem odwrócił się i poszedł do pokoju. Kolacja była zepsuta. Święto było zepsute. Wszystko było zepsute.
Weronika siedziała na łóżku w ich sypialni, tuląc śpiącego Tomka. Łzy wyschły, zostawiając na twarzy słone ślady. Była w szoku. Powiedział: Wyjdź. Czy on to mówił poważnie? To przecież ich dom. Ich rodzina. Naprawdę jest gotów tak łatwo z niej zrezygnować, z syna? Nie pakowała walizki. Nie wierzyła, iż to wszystko dzieje się naprawdę. Wydawało się, iż to tylko zły sen, który skończy się rano.
Minął dzień. Potem kolejny. Krzysztof nie przepraszał. Zachowywał się chłodno, zdystansowany. Wracał z pracy, jadł w milczeniu, potem szedł do swojego pokoju lub siadał do komputera. Prawie z nią nie rozmawiał. Z Tomkiem bawił się bez dawnych emocji.
Gdy Weronika spróbowała porozmawiać, machnął ręką.
Mama jest bardzo obrażona. Mówi, iż ją znieważyłaś.
Ja ją znieważyłam? Weronika nie mogła uwierzyć własnym uszom. To ona na mnie nakrzyczała przez zupę!
To nie ma znaczenia odparł Krzysztof. Wszystko zależy od ciebie. Zrób pierwszy krok. Przeproś. Wtedy może ci wybaczy.
W jego słowach nie było zgody. Tylko ultimatum. I Weronika zaczęła rozumieć. To nie jej dom. Tu jest tylko tolerowana. Dopóki jest wygodna, dopóki spełnia swoje funkcje. Gdy przestaje być idealna, można ją po prostu wyrzucić jak niepotrzebny przedmiot. Strach, który czuła pierwszego dnia, zastąpiła ciężka świadomość. To nie jest rodzina. To gra w lojalność w jedną stronę. Ona ma być lojalna wobec Krzysztofa, jego matki, ich zachcianek. A oni nie są jej nic winni.
Spojrzała na śpiącego syna. On nie miał tu miejsca. Ona również. Ten dom, ta atmosfera powoli ją niszczyły. A Krzysztof, jej mąż, tylko się przyglądał. I, jak się okazało, sam popychał ją ku krawędzi.
Krzysztof siedział w kawiarni z kolegą Piotrem. Mówił powoli, dobierając słowa.
Słuchaj, stary, u mnie z Weroniką zaczął. No, jest problem.
Piotr sączył kawę.
Znowu teściowa?
Krzysztof skinął głową.
No właśnie. Mama jest starsza, ma nerwy. A Weronika jest młoda, powinna się dostosować. A ona nie chce. Zawsze jakieś pretensje, żale.
Czuł się zmęczony tą ciągłą walką. Miał dość wiecznych awantur, narzekań matki, niezadowolenia Weroniki. Chciał spokoju.
Męczą mnie te ciągłe pretensje ciągnął, rozkładając ręce. Serio, może lepiej się rozstać. Mam dość życia w ciągłym napięciu. Z jednej strony mama, z drugiej ona. A ja w środku. Po co mi to?
Piotr milczał, słuchając.
Powiedziałem jej wprost: jeżeli nie podoba ci się moja matka wyjdź. Co innego mogłem powiedzieć? Mama to świętość. Wychowała mnie. Jest sama A Weronika ciągle niezadowolona.
W jego głosie nie było żalu. Tylko gniew i pragnienie, by pozbyć się problemu. Nie chciał brać odpowiedzialności. Chciał, żeby decyzję














