— Nie pakuj rzeczy, wracaj do mamy — powiedziała do męża

przytulnosc.pl 3 dni temu

Anna była gotowa krzyczeć z wściekłości, ponieważ jej mąż znowu spędzał wieczór poza domem. Niosła na rękach małą córeczkę i próbowała uspokoić jej płacz, który trwał już od kilku godzin.

— Oczywiście, nie potrzebuję pomocy, mama jest ważniejsza — myślała Anna, ponownie przechodząc w kółko po pokoju.

Annie było trzydzieści lat, była już od czterech lat mężatką z Janem, z którym ostatnio wszystko się sypało. Wina leżała po jego stronie matki — Marii. Ta kobieta była przyzwyczajona do tego, iż wszystkie problemy rozwiązywali za nią inni, sama prawie nic nie potrafiła. Zaraz po studiach Maria wyszła za mąż za ojca Jana — Pawła, w małżeństwie z którym nie wymagało się od niej najmniejszej samodzielności.

Paweł był wpływowym i zamożnym człowiekiem, zapewnił swojej rodzinie wszystko, co potrzebne, a choćby więcej. Maria mieszkała w luksusowym domu, otoczona służbą, nie wiedziała nawet, jak włączyć odkurzacz.

Jednak jej życie diametralnie się zmieniło po nagłym odejściu Pawła. Nie potrafiąc zarządzać pieniędzmi, Maria gwałtownie wydała cały majątek i została z niczym. Jedynym przydatnym zakupem było małe mieszkanie w bloku, do którego musiała się przeprowadzić. Pozostając sama, Maria ciągle dzwoniła do syna, aby ten pomógł jej rozwiązać ten czy inny problem.

— Co tym razem, bateria w zegarku się rozładowała? — zapytała Anna niezadowolona, gdy mąż w końcu pojawił się w domu.

— Po co tak, ona nie woła mnie o takie drobiazgi — powiedział Jan, chcąc bronić matkę.

— Wiesz, ja też nie wołam cię o drobiazgi, ale ty nie spieszysz się do mnie. — odparła Anna obrażona.

— Ona jest starsza, a ty jesteś pełna energii — wyjaśnił Jan.

— Aha, czyli próbowałaś mnie przekonać? Przez kilka godzin próbowałam ułożyć Anię, ona płakała bez przerwy, a bardzo przydałaby się pomoc jej ojca! Moje plecy nie mają już energii, czy mogę poczekać na twoją pomoc, zanim stanę się starsza?

— Kochanie, nie kłóćmy się. Obiecuję, iż zawsze będę się spieszyć, aby ci pomóc przy pierwszej prośbie, umówione?

— Dobrze — mruknęła Anna, nie mając siły na kłótnie.

Następnego dnia Anna wstała zmęczona, wieczorna histeria córki zostawiła swój ślad. Jan miał w tym dniu wolne, więc Anna zostawiła córkę z nim, a sama pojechała na spotkanie z przyjaciółką.

— Wystarczy, iż jej zadzwoni, a on rzuca się na pomoc, a na moje telefony tak nie reaguje — narzekała Anna do przyjaciółki, siedząc w kawiarni.

— Wieczny problem, nie potrafi zrozumieć, iż ma już swoją rodzinę, która wymaga uwagi — powiedziała Ania, z którą Anna przyjaźniła się od szkoły.

— A jak mam to do niego przekazać, rozmowy kompletnie nie pomagają — Anna wzięła łyk herbaty i zmarszczyła się, gdy gorąca ciecz oparzyła jej gardło. — Wczoraj znów obiecał, iż będzie spieszyć do mnie na pierwszy telefon, ale już to przeszliśmy.

— Czyli jeżeli prosisz go o pomoc, ignoruje cię? — doprecyzowała Ania.

— Nie, oczywiście, nie jest tak źle — potrząsnęła głową Anna. — Ale jeżeli w tym momencie zadzwoni Maria i powie, iż jej pilot nie działa, pobiegnie do niej, aby wymienić baterie.

— Naprawdę jest tak bezradna? — Ania nie mogła uwierzyć własnym uszom.

— Tak, przez całe świadome życie była chroniona przed wszelką pracą, i do tego doprowadziło.

— To trochę przesada. Życie się zmienia, to znaczy, nadszedł czas, aby się uczyć.

— Powiedz to Janowi. Dopóki będzie biegał do niej na każde wołanie, nic się nie zmieni — odpowiedziała Anna.

— Cóż, życzę ci cierpliwości — Ania współczująco spojrzała na przyjaciółkę. — A jak tam Ania?

— Nic, zaczynam myśleć, jak będziemy świętować pierwszy rok. — odpowiedziała Anna.

— Czas leci tak szybko! — zmartwiła się Ania. — I co myślisz, masz jakieś pomysły?

— Skłaniam się ku domowemu przyjęciu, nie chcę dodatkowego zamieszania. — Anna odpuściła herbatę, która w końcu ostygła.

— Dobrze, takie przyjęcia są najbardziej przytulne — aprobująco skinęła głową Ania.

Przyjaciółki siedziały jeszcze około godziny, po czym rozeszły się do domów, każda miała dużo spraw do załatwienia. Anna wracała do domu bez większej ochoty, kolejna kłótnia z mężem, która miała miejsce poprzedniego dnia, zostawiła na niej ślad. Męczyło ją ciągłe przebaczanie za to, iż Jan wybiera nie jej, a z tego powodu ich relacje pogarszały się coraz bardziej.

Anna z smutkiem wspominała, jak z czułością się do siebie odnosili na początku, jaka była idylla w ich związku. Teraz wszystko to przerodziło się w ciągłe urazy i nieporozumienia.

— Może powinnam porozmawiać z Marią, żeby przestała tak często wyrywać Jana z rodziny — rozważała Anna możliwe rozwiązanie problemu. Jednak gwałtownie odrzuciła ten pomysł, zdając sobie sprawę, iż egoistyczna teściowa choćby nie zrozumie sedna jej prośby. Wracając do domu, Anna jako pierwsza podeszła do córki, która słodko spała w swojej łóżeczku.

— Jak poszła spacer? — zapytał Jan szeptem, podchodząc do żony od tyłu.

— Dobrze — odpowiedziała Anna i pociągnęła Jana za rękę, wyprowadzając go z pokoju dziecięcego. — Dawno ona śpi?

— Około czterdzieści minut — odpowiedział Jan. — Wydaje mi się, iż coś jest nie tak, jesteś niezadowolona? — patrzył intensywnie na żonę.

— Wszystko w porządku — odpowiedziała Anna, decydując się nie wracać do tematu teściowej, dopóki sytuacja się nie powtórzy. — Wiesz, przez cały czas uważam, iż lepiej będzie świętować urodziny Ani w domu.

— Jak powiesz, zgadzam się na wszystko — posłusznie powiedział Jan, który chciał zadowolić żonę po kolejnej kłótni.

— W takim razie trzeba będzie dobrze się przygotować, przemyśleć menu i wszystko takie — Anna ucieszyła się, iż mąż nie zaczął z nią dyskutować, zwykle nalegał na świętowanie w restauracjach.

— Pomogę ci we wszystkim, tylko powiedz, czego potrzeba.

— Dziękuję — Anna wdzięcznie spojrzała na męża.

Kolejne kilka dni w rodzinie Jana i Anny panowała idylla. Małżonkowie starali się nawzajem pomagać i nie kłócić się o drobiazgi. Anna choćby przestała się złościć na teściową, postanawiając, iż nie ma prawa wymagać od niej odstąpienia od własnego syna. Jednak takie nastawienie Anny nie trwało długo. Pewnego wieczoru, gdy Jan był pod prysznicem, zadzwonił jego telefon. Anna zerknęła na ekran i zobaczyła napis: „Mama”. Spojrzała niezadowolona na telefon i w końcu zdecydowała się odebrać.

— Dzień dobry, Maria, Jan jest teraz pod prysznicem.

— Cześć, Aniu, jak szkoda — powiedziała kobieta z rozczarowaniem.

— Czy coś się stało, może mogę pomóc? — zapytała Anna.

— Nie mogę zamknąć okna, utknęło i nie chce się ruszać ani w jedną, ani w drugą stronę.

— Może coś mu przeszkadza, spójrzcie dokładniej — próbowała mówić jak najbardziej spokojnie, zasugerowała Anna.

— Nic tu nie ma — odpowiedziała Maria po krótkiej pauzie. — Może Jan przyjedzie do mnie i się tym zajmie?

— Wiesz, już zamierzaliśmy iść spać, może to poczeka do jutra? — zapytała Anna, która zaczęła się już irytować.

— To tylko pięć minut — nalegała kobieta.

— A gdzie znajduje się to okno?

— W kuchni.

— W takim razie Jan przyjedzie do ciebie jutro i wszystko zamknie. Na zewnątrz jest całkiem ciepło, a ty i tak będziesz spać w pokoju.

— Rozumiem cię — powiedziała z urazą Maria. — Dobranoc.

— Dobranoc — odpowiedziała Anna, ciesząc się, iż udało jej się odzyskać męża na ten wieczór.

Jan wyszedł spod prysznica w dobrym humorze, nucąc sobie jakąś piosenkę i lekko tańcząc.

— Wszystko dobrze? — zapytała go Anna. — Mama dzwoniła, rozmawiałam z nią.

— I co chciała? — zapytał Jan, wycierając głowę ręcznikiem.

— Okno się nie zamyka, chciała, żebyś przyjechał. Umówiliśmy się, iż to poczeka do jutra, więc nie martw się — spieszyła się zapewnić męża, widząc jego zmartwioną twarz.

— Słuchaj, może i tak pojadę? Szybko, jedna noga tu, druga tam.

— Żartujesz? Po co taka pośpiech? To tylko okno, poza tym jest w kuchni — Anna była oburzona.

— Gdyby tak, ona by nie dzwoniła — zaprotestował Jan.

— Czy nie znasz swojej matki? — Anna była gotowa wybuchnąć.

— Ale, kochanie…

— Jedź, na miłość boską! — Anna machnęła ręką w stronę drzwi, a sama weszła do pokoju dziecięcego.

Jan jednak pojechał do matki, a po powrocie próbował przeprosić żonę. Anna długo była nieugięta. Nie chciała mu wybaczyć, ale w końcu się poddała. Ponownie zgodzili się, iż Jan nie będzie biegał do Marii z powodu jakichkolwiek drobiazgów, choć sama Anna już w to nie wierzyła.

Urodziny Ani gwałtownie się zbliżały, Anna aktywnie przygotowywała się do święta, mając nadzieję, iż wszystko pójdzie idealnie. Gości miało być niewielu, tylko najbliżsi i najdrożsi. Maria również była zaproszona, ale odmówiła, powołując się na to, iż nie lubi hałaśliwych kompaniów.

Anna nie była zbyt rozczarowana odmową teściowej, ale przed Janem starała się tego nie pokazywać. W dniu święta w domu panował zgiełk. Anna biegała z kuchni do salonu, nakrywając stół i krojąc sałatki, a Jan bawił Anię, jednocześnie sprzątając niepotrzebne rzeczy z pokoi. Główną ozdobą stołu miał być czekoladowy tort, który Anna upiekła sama, już stał w lodówce i czekał na swój gwiazdorski moment. Kilka godzin przed przyjściem gości Jan otrzymał telefon. Słysząc ten dźwięk, Anna się napięła, oczekując najgorszego. Oczekiwanie się nie pomyliło, a Jan wszedł do kuchni z wyrzutem na twarzy.

— Mama? — zanim Jan zdążył się wyjaśnić, zapytała Anna.

— Tak, ale to nie jest drobnostka — pospieszył się wyjaśnić Jan.

— Co się z nią stało? — Anna spojrzała na męża groźnie.

— Kran przecieka. Nie mogę nie pojechać, bo inaczej może zalewać sąsiadów.

— Wszystko jasne — spokojnie powiedziała Anna, nie mając już siły się złościć.

— Nie oburzysz się? — zapytał Jan, błagalnie patrząc na żonę.

— Zaczynam się do tego przyzwyczajać — zimno odpowiedziała Anna.

— Będę bardzo szybki, zdążę przed rozpoczęciem świętowania! — krzyknął Jan, już spiesząc się zbierać rzeczy.

Jednak czas mijał, a Jan przez cały czas nie było. Anna ciągle patrzyła na zegar i dzwoniła do męża, ale on nie odbierał. Stopniowo zaczęli przychodzić goście, a do pół szóstej wszyscy byli już przy stole, poza Janem. Anna przez cały czas wytrwale dzwoniła do niego i do Marii, ale bezskutecznie.

W końcu się poddała i świętowanie rozpoczęło się bez Jana. Wszyscy bawili się i chwalili potrawy przygotowane przez Annę, wznosili toasty za małą Anię i cieszyli się pięknym wieczorem. Tylko Anna siedziała i myślała o zdradzie męża, który znowu wybrał nie jej. Goście rozeszli się późno, Ania już spała. Anna smutno chodziła po pustym mieszkaniu i rozmyślała o swojej nieudanej rodzinie. W końcu, zmęczona intensywnym dniem i zmartwieniami z powodu Jana, położyła się spać i zasnęła głęboko.

Rano Anna obudziła się od dźwięku otwierających się drzwi. Wstała, rzuciła na siebie szlafrok i wyszła na korytarz. Stał tam Jan, zdjął już kurtkę i teraz wiązał sznurówki, na podłodze leżała torba z rzeczami.

— Dzień dobry, jak spało? — patrzył na żonę z wyrzutem na twarzy.

— Wspaniale, od dziś będę spać tylko w pustym łóżku — Anna mówiła spokojnie, niemal bez emocji.

— Co masz na myśli? — nie zrozumiał Jan.

— Nie pakuj rzeczy, wracaj do mamy — powiedziała do męża.

— Kochanie, tam naprawdę coś się stało — zaczął się tłumaczyć Jan. — Zniszczyłem kran i zrobiłem prawdziwą zalewę, po prostu nie mogłem wyjechać i zostawić wszystkiego w takim stanie.

— Rozumiem, wczoraj był tylko dzień urodzin twojej córki — Anna nie była już gotowa wybaczyć męża.

— Nie mów tak, to dla mnie bardzo ważne, ale mama…

— Ale mama jest ważniejsza — dokończyła za niego Anna.

— Wy wszyscy jesteście dla mnie ważni, ale…

— choćby nie zdążyłeś zadzwonić do mnie, ani razu nie wziąłeś słuchawki — Anna znów przerwała mu.

— Mówię ci, tam było naprawdę źle — Jan kontynuował tłumaczenia.

— Nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której nie masz ani jednej minuty, żeby zadzwonić do żony, której obiecałeś wrócić po paru godzinach — Anna spojrzała na męża z pogardą.

— Tam wszystko było w wodzie — Jan podszedł do żony i próbował ją przytulić.

— Nie dotykaj mnie, możesz wrócić do mamy i się z nią przytulić, ja już nie mogę — Anna odepchnęła męża.

— Kochanie, proszę — Jan chciał wziąć Annę za rękę, ale ona choćby tego nie pozwoliła.

— Taka rodzina mi nie potrzebna, mam dość bycia zawsze na drugiej roli, to koniec — Anna odwróciła się i wróciła do pokoju.

Jan długo błagał żonę o wybaczenie, ale Anna nic nie chciała słyszeć. Spakowała wszystkie rzeczy, wzięła Anię i wyprowadzili się do mieszkania Anny, które odziedziczyła po babci. Życie rodzinne z Janem dało jej do zrozumienia, jak nie chce żyć. Anna obiecała sobie, iż następnym razem stworzy rodzinę tylko z tym człowiekiem, który będzie stawiał jej interesy na pierwszym miejscu.

Idź do oryginalnego materiału