Nie oszukasz przeznaczenia

newskey24.com 3 tygodni temu

No i cóż, losu nie oszukasz

Najlepsze przyjaciółki, Kinga i Ola, przyjaźniły się od dziecka, mieszkały w jednej wsi i wszyscy mówili, iż są nierozłączne jak dwie krople wody. Obie ładne, choć Kinga wyglądała na delikatniejszą i spokojniejszą, a Ola była jak ogień żywiołowa i zadziorna.

W liceum wszyscy wiedzieli, iż po Kingi wzdycha Bartek, ale ona nie traktowała poważnie jego zalotów. Choć trochę łechtało jej ego chłopak chodził za nią krok w krok, przynosił kwiaty (choćby i polne), codziennie proponował spacery, a choćby wyznał miłość. ale Kinga tylko się uśmiechała do tego sympatycznego, choć nieśmiałego Bartka. I może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie pojawił się między nimi zadufany w sobie Robert, który chciał mieć wszystkie ładne dziewczyny na raz.

Ciemnowłosy, przystojny Robert dumnie kroczył po szkolnych korytarzach, nie dając spokoju żadnej dziewczynie. Obie przyjaciółki też się w nim zakochały, a na początku choćby żartowały:

Wyobraź sobie, Kinga, iż któraś szczęściara wyjdzie za tego przystojniaka śmiała się Ola.

A Robert czuł, iż podoba się obu, więc czuł się jak prawdziwy Don Juan. Chodził z nimi na zmianę tydzień z jedną, tydzień z drugą, aż w końcu dziewczyny zaczęły się o niego kłócić. A ta rywalizacja tylko go podniecała lubił je drażnić, ale i kochać też nie zapominał.

Pewnego dnia przyjaciółki pokłóciły się na dobre, czekając, kogo Robert w końcu wybierze. Wtedy Kinga, spotykając go, oznajmiła:

Robercie, jestem w ciąży. Co teraz zrobimy?

Serio? zdziwił się, drapiąc się po głowie. No cóż, cóż robić? Pobierzemy się, dziecko musi mieć ojca. Zakładam, iż zgadzasz się zostać moją żoną? No bo gdzie teraz uciekniesz…

Los dokonał za nich wyboru i Robert się ustatkował. Tydzień później był szkolny bal. Przyjaciółki niespodziewanie się pogodziły, porozmawiały i niby wszystko wyjaśniły. Kinga myślała, iż ich rozmowa była szczera, życzyły sobie nawzajem szczęścia. Ale się myliła Ola odeszła z ukrytą urazą i żalem w sercu.

Było huczne wesele Roberta i Kingi, cała wieś się bawiła. Potem zaczęli wspólne życie. Żyli spokojnie, urodził się im syn Mikołaj. Mieszkali w domku, który Kinga dostała po babci. Robert go wyremontował i rozbudował był dobrym cieślą. Pracował jako kombajnista i znał się na mechanice.

Nastały ciężkie czasy, kryzys. Kinga pracowała w księgowości, ale ją zwolnili. W PGR-ach wszystko się zamykało, kombajnistów też redukowano, choć Roberta na razie zostawili wysłali go tylko na długi urlop.

Robert, co teraz? Mikołajowi buty się palą, a przecież idzie do pierwszej klasy. Zimą znów trzeba będzie kupić nowe rzeczy martwiła się Kinga.

Robert się z nią zgadzał ich prawie siedmioletni syn gwałtownie niszczył ubrania. Kryzys uderzył w ich PGR. Główna księgowa, Krystyna, współczuła Kindze była bardzo sprawna w pracy, więc spotkawszy ją w sklepie, powiedziała:

Kinga, moja córka mówiła, iż w powiatowym urzędzie skarbowym szukają sekretarki, choć pracy jest dużo. Córka by sama poszła, ale jest w ciąży, więc jej nie przyjmą.

O, dziękuję, Krystyno! Jutro rano jadę autobusem! ucieszyła się Kinga.

Nazajutrz ruszyła do powiatowego miasta i, przekraczając próg urzędu, usiadła na ławce, czekając, aż ją zaproszą do kadr. Wiedziała, iż pensja niewielka, a obowiązków mnóstwo, ale się nie bała gdy nie ma nic, praca nie straszna. W końcu ją zawołano.

Dzień dobry powiedziała nieśmiało.

Witam, proszę usiąść odparła młoda kobieta w okularach, a jej głos wydał się Kindze znajomy.

Kobieta miała na sobie elegancki garnitur, mocny makijaż i zerkała w monitor, zanim podniosła wzrok. Kinga aż podskoczyła.

Ola?! krzyknęła radośnie. Ależ spotkanie!

Kinga też się zdziwiła Ola ile lat minęło, a ty taka sama. Więc to ty chcesz tu pracować? spytała już z lekką wyższością.

Tak odpowiedziała Kinga.

A jak będziesz dojeżdżać z wsi każdego dnia? ton Oli był chłodny i zbyt spokojny.

Autobusem, często jeżdżą. A ty, Olu, co u ciebie? Wyjechałaś po szkole do miasta.

Tak. Skończyłam ekonomię, wróciłam i tu pracuję. Jak widzisz, już awansowałam odparła sucho.

Brawo szczerze pochwaliła ją Kinga. Widzisz, jak dobrze razem się uczyłyśmy, teraz może razem popracujemy.

Ola odchyliła się na oparcie fotela, poprawiając włosy z gracją.

Obawiam się, iż nic z tego powiedziała grzecznie. Potrzebujemy kogoś z miasta, pracy jest dużo, czasem po godzinach, a ty musisz gonić na autobus. Czasem i w weekendy. Poza tym już mamy kandydata, dziś ma rozmowę. Więc, Kinga, nie wyjdzie.

W gabinecie zapadła cisza. Ola patrzyła w monitor, a Kinga czuła się nie na miejscu.

Czemu od razu nie powiedziałaś? No cóż, pójdę już. A może wiesz, gdzie jeszcze szukać pracy?

Nie wiem. Powodzenia odparła Ola bez spojrzenia.

Kinga zrozumiała, iż przyjaciółka pamięta dawne urazy.

Kto? Ola?! zdziwił się Robert, gdy Kinga mu opowiedziała. Więc awansowała? I tak po prostu ci odmówiła? Przecieżście razem chodziły do szkoły!

Robert się wkurzył, a Kinga piła uspokajającą herbatę.

Robert, po co te nerwy? Szkoła to przeszłość, życie każdemu płynie inaczej.

Nie, pojadę do miasta i powiem tej Oldze parę słów. Zobaczę, jak ta zadufana gęba wygląda!

Daj spokój prosiła Kinga. Może inną pracę znajdę, a Oli niech Bóg sądzi. Trzeba myśleć o Mikołaju, szkoła tuż-tuż.

Ale Robert się zaparł i rano pojechał. Wrócił dopiero wieczorem, milczący.

No i co, pogadałeś? nie mogła się doczekać Kinga.

Pogadałem. Faktycznie, miejsce zaję

Idź do oryginalnego materiału