Nie oddam swojej mamy do domu opieki – nie zasłużyła na takie zakończenie.

newskey24.com 3 tygodni temu

Nie oddam mamy do domu opieki – bo nie zasłużyła na taki koniec

Nazywam się Kinga. Mam trzydzieści sześć lat. Za sobą – jedno nieudane małżeństwo, lata wewnętrznej walki i ogromne, często duszące poczucie winy wobec najbliższej mi osoby – mojej mamy. Teraz, gdy los znów dał mi szansę na szczęście, stoję przed strasznym wyborem, który rozrywa mnie od środka.

— Kinga, nie wiem, co robić… — mówiłam przez telefon do mojej przyjaciółki Basi, patrząc przez okno na szare niebo nad Warszawą. — Marek jest wspaniały. Troskliwy, silny, pewny. Przy nim czuję się kobietą. Chce, żebym się do niego wprowadziła… Ale co z mamą? Wiesz przecież, jaka jest…

Tak, Basia wiedziała. Wszyscy bliscy wiedzieli, iż mama to nie „tylko” mocno przywiązana osoba. To kobieta, która z czasem stawała się coraz bardziej władcza, ostra, wymagająca ciągłej uwagi, a jednocześnie niezwykle wrażliwa. Kiedy przedstawiłam ją Markowi – wszystko poszło na opak.

Od początku mama zachowywała się dziwnie. Nazywała go błędnymi imionami, udawała, iż się myli, choć pamięć ma świetną. Potem „przypadkiem” wylała na niego barszcz. Marek wstał i wyszedł. A mama nagle zasłabła – wezwałam pogotowie. Gdy lekarze odjechali, spokojnie poszła spać. A ja siedziałam w kuchni do świtu i płakałam, nie rozumiejąc, za co mi to wszystko.

Ostatnio Marek powiedział wprost:

— Kinga, pomyśl o domu opieki. Będą się nią zajmować, odetchniesz, zaczniemy układać sobie życie.

Nie odpowiedziałam od razu. Ale w środku coś się we mnie obudziło, jakby z głębi duszy.

Kiedy miałam dwadzieścia dwa lata, zakochałam się w koledze z pracy, Jacku. Mieszkałyśmy wtedy z mamą w dwupokojowym mieszkaniu na Woli. Mama była przeciw. Kategorycznie. Pobraliśmy się w tajemnicy, a Jacek wprowadził się do mnie. Czyli do nas.

I zaczął się koszmar. Mama wołała mnie z jednego pokoju, Jacek z drugiego. Czułam się rozdarta. Płacz stał się codziennością. Po roku odszedł.

— Jesteś wspaniała, Kinga. Ale dopóki twoja mama będzie przy tobie – nie zaznasz szczęścia — powiedział na pożegnanie.

Zostałam sama. I pogodziłam się z tym. Aż do Marka. Aż do momentu, gdy znów podano mi rękę. I znów – ślepy zaułek.

Pojechaliśmy z Markiem obejrzeć jeden dom opieki. Było tam czysto, schludnie, zadbanie. Ale atmosfera… Czuć było chłód. Staruszkowie siedzieli w milczeniu, patrząc w pustkę. Ktoś spacerował po alejkach, ale nikt się nie uśmiechał. Nie wytrzymałam i zapytałam pielęgniarkę:

— Dlaczego tu wszyscy tacy smutni?

— Bo zostali sami. Rodziny ich opuściły. Nie przyjeżdżają, choćby nie dzwonią. A oni czekają. Siedzą przy oknach, wychodzą do bramy…

W drodze do domu milczałam. A w środku – rozpacz. Przed oczami miałam obrazy: jak mama opatulała mnie kocem, gdy chorowałam, jak biegła z pracy po leki, jak dźwigała mój świat na swoich barkach. Tak, była trudna. Często nie do zniesienia. Ale to moja mama.

Gdy dojechaliśmy pod dom, Marek zapytał:

— No to kiedy zaczynamy przygotowania do jej przeprowadzki?

Odpowiedziałam bez wahania:

— Nigdy. Nie mogę jej zdradzić. To byłoby podłe. Mama oddała mi całe swoje życie. Może nie jest idealna, ale jestem jej wdzięczna. jeżeli chcesz być ze mną – musisz się z nią dogadać. jeżeli nie – to nie nasza droga.

Odeszłam. Nie zadzwonił. Ani następnego dnia, ani tydzień później. Chyba podjął decyzję.

Ja też. Może znów nie trafiłam na odpowiedniego mężczyznę. Może znów zostanę sama. Ale nie potrafiłabym żyć, wiedząc, iż moja mama płacze w jakimś ośrodku, bo wybrałam czyjąś wygodę. To nie byłaby miłość. To nie byłabym ja.

Może kiedyś znów się zakocham. Ale jedno wiem na pewno: moje sumienie będzie czyste. A serce – żywe.

Idź do oryginalnego materiału