W szkole Romek nie słynął z dobrego zachowania, ale za to uczył się celująco. Za wyniki w nauce był chwalony, a za wybryki często ganiony. Był przystojnym chłopakiem, dziewczyny lgnęły do niego, a on wykorzystywał to i często je zmieniał.
Kinga uczyła się z nim od pierwszej klasy. Już w szóstej klasie nagle zdała sobie sprawę, iż jest zbyt pulchna, a koledzy nieustannie dokuczali jej, nazywając grubaską. Choć przywykła do przezwisk, im była starsza, tym bardziej bolały ją te słowa. Zwłaszcza iż zaczynała już interesować się chłopcami. Dziewczyny na przerwach szeptały o sympatiach, kto komu co powiedział, kto kogo popchnął lub pociągnął za włosy.
Kingę nikt nie popychał, nikt nie mówił jej nic miłego tylko czasem, z przyzwyczajenia, rzucali tym nienawistnym słowem. W domu płakała z bezsilności.
Mamo, dlaczego jestem taka gruba? Dlaczego w klasie tylko ja taka jestem? pytała przez łzy.
Córeczko, nie martw się tak, dorośniesz i wszystko się zmieni, teraz jeszcze jesteś dzieckiem przekonywała ją matka, choć sama widziała, iż córka jest wyjątkowo okrągła.
Najbardziej dokuczał jej Romek, szkolny przystojniak. W starszych klasach, gdy chodził z piękną, ale okrutną i wyniosłą Karoliną, zawsze ją wspierał, gdy ta drwiła z Kingi. Może chciał jej zaimponować. Razem dokuczali dziewczynie, a ona znosiła to w milczeniu, tylko łzy spływały jej po pulchnych policzkach.
Minęły lata, szkoła się skończyła, klasa rozjechała się na studia. Romek poszedł na budownictwo, Karolina do policealnej szkoły kosmetycznej, a Kinga na politechnikę. Po maturze już się nie widzieli.
Roman wracał właśnie znad jeziora na skraju parku. Był z kolegami z pracy, świętowali kolejną premię, więc wszyscy byli rozbawieni i hałaśliwi. Nagle zauważył dziewczynę stojącą samotnie nad wodą i karmiącą kaczki. Gdy podniosła wzrok, on utonął w jej niebieskich, ciepłych oczach. Natychmiast oderwał się od grupy i podszedł, wyciągając rękę.
Roman. A jak Pani na imię, piękna nieznajoma? Może spacer? Albo od razu ślub? Oto moja wizytówka. Podał ją, ale dziewczyna zawahała się, spojrzała na niego dziwnie, w końcu jednak wzięła kartkę, choć zmarszczyła brwi i odeszła.
Pobiegł za nią i przeprosił:
Przepraszam, jeżeli Panią uraziłem. Trochę za dużo wypiłem z kolegami. Może nadrobię błąd? Proszę do mnie zadzwonić, będę czekał.
Następnego dnia Roman nie mógł oderwać wzroku od telefonu. Po południu dostał wiadomość Kinga! Ucieszył się ogromnie.
Odpisał z wdzięcznością i zaprosił ją na wieczorne spotkanie. Po pracy stał z bukietem, martwiąc się, iż nie przyjdzie, aż wreszcie ją zobaczył. Kinga się uśmiechała. Ich randka była wyjątkowa.
Z dnia na dzień odkrywał w niej nowe zalety. Była dobra, kulturalna, oczytana, robiła na drutach, uprawiała sport i często grała w tenisa. Zakochał się na całego, choć w swoich dwudziestu ośmiu latach miał już wiele kobiet. Był choćby dwuletni związek, ale się rozpadł. Wiedział, iż nie jest gotowy na małżeństwo.
Tu jest inaczej. Kinga to wyjątkowa kobieta myślał. Choć też ma dwadzieścia osiem lat, wygląda młodo, jak na dwadzieścia cztery.
Wszystko w niej mu się podobało, tylko niepokoiło go, iż Kinga była wierząca. Kilka razy w miesiącu chodziła do kościoła. Nie śmiał jej o to pytać.
Może ma jakieś traumy? Albo jest skryta rozważał. Dziwne, iż nie chce wspólnych zdjęć w sieci. Ale pewnie z czasem się otworzy.
Cieszył się, iż w ogóle się poznali.
Po pół roku związku zaproponował jej wspólne zamieszkanie.
Wybacz, Romku, ale to za wcześnie odparła. Nasz związek już i tak rozwija się szybko. Poza tym wiesz, iż jestem wierząca. Nie fanatycznie, ale trzymam się zasad. Zamieszkam z mężczyzną dopiero po ślubie.
Roman nie obraził się, wręcz docenił jej rozsądek. To tylko potwierdziło, iż Kinga jest inna niż wszystkie.
Życie toczyło się dalej. Pewnego dnia, po zakończeniu projektu, zaprosił Kingę na wyjazd do innego miasta.
Jedziemy! zgodziła się radośnie. Samochodem, jakieś trzy godziny?
Raczej cztery, nie śpieszę się na trasie odparł.
Podróż minęła szybko, bo cały czas rozmawiali i śmiali się. W kawiarni Romek nagle zapytał:
Zostaniesz moją żoną? Znajdziemy jubilera, kupię ci pierścionek.
Kinga zmarszczyła brwi i po chwili odparła:
Mówiłam ci, iż jestem wierząca, a ty choćby nie byłeś w kościele. Zanim podejmiemy taką decyzję, musisz się wyspowiadać, a potem poprosić moich rodziców o rękę. To dla mnie ważne.
Ale sama nie chciałaś mnie z nimi poznać zaczął, ale nagle dostrzegł kościelne wieże. Chodź! pociągnął ją za rękę.
Przed wejściem oznajmił:
Zaraz się wyspowiadam i porozmawiam z księdzem.
Kinga nie zdążyła zaprotestować. Ksiądz stał przy ołtarzu. Roman podszedł i nie dając jej dojść do słowa, zapytał o przygotowania do ślubu, a choćby o samo wesele.
Ksiądz pokiwał głową i wyjaśnił:
Przed ślubem trzeba się przygotować mówił o spowiedzi i innych wymaganiach. Ale jeżeli chcesz się wyspowiadać, nie odmówię.
Spowiedź okazała się prosta krótkie wyznanie, trzy minuty rozmowy. Ksiądz mówił coś o szczerości i wierze, po czym udzielił rozgrzeszenia.
Lecz Romana nic już nie powstrzymało. Znów oświadczył się Kingi, błagającAle Kinga odwróciła się i wyszła bez słowa, a gdy Roman dogonił ją na schodach, spojrzała mu w oczy i szepnęła: „Nie potrafię kłamać pod krzyżem pamiętasz, jak nazywałeś mnie grubaską?”