„Nie mówisz mi nic, więc też przygotowujesz się do rozwodu”: jak jeden dar prawie rozbił rodzinę”

newsempire24.com 10 godzin temu

„Nie mówisz mi nic, więc i ty szykujesz się do rozwodu?” – jak jedna darowizna o mało nie zniszczyła rodziny

Aleksandra i Krzysztof siedzieli przy kolacji, gdy nagle drzwi wejściowe otwarły się z impetem, a do mieszkania wpadła jak burza jego matka – Elżbieta.

— Synu! Zaraz się dowiesz prawdy o swojej żonie! — wykrzyknęła już od progu.

— Mamo, usiądź, ochłoń. Jesteś cała czerwona, pewnie ciśnienie skoczyło — zaniepokoił się Krzysztof.

— I nie bez powodu! — odparła z wyzwaniem teściowa, zwracając się do synowej. — Dziś spotkałam Hannę, twoją koleżankę z pracy, i wszystko mi wyjawiła!

— Co dokładnie? — spokojnie zapytała Ola, patrząc Elżbiecie prosto w oczy.

— Że dostałaś podwyżkę jeszcze w zeszłym roku i zarabiasz półtora raza więcej niż Krzysztof! A on choćby nic nie wie! Wszystko przed nim ukrywasz! — wyrzuciła z siebie teściowa, dusząc się oburzeniem.

— I w czym problem, Elżbieto? Nie prosimy was o pieniądze, sami dajemy radę. O co chodzi?

— Wiosną, gdy poprosiłam was o pomoc w naprawie dachu w domku letniskowym, mówiłaś, iż nie macie oszczędności. A teraz okazuje się, iż są! Gdzie one są? Odkładasz na rozwód, co?! — krzyczała z naciskiem teściowa.

Ola wstała od stołu i zwróciła się do męża:

— Krzysztofie, przynieś proszę z górnej szuflady w sypialni czerwoną teczkę.

Milcząc, spełnił jej prośbę.

— Co to jest? — spytał, otwierając teczkę. — Lokaty?

— Tak. Na Marcina i Zosię. Co miesiąc odkładam część swojej pensji – na przyszłość dzieci. Gdy zrozumiałam, iż w waszej rodzinie jestem tylko tymczasowa, musiałam pomyśleć, jak ich zabezpieczyć.

— Co znaczy „tymczasowa”? — wtrącił Krzysztof.

— Nie pamiętasz, jak została przepisana ta mieszkanie, które kupili ci rodzice za pieniądze ze sprzedaży trzypokojowego w Śródmieściu? Na ciebie. Bo „na wypadek rozwodu”. Wtedy ani słowa nie powiedziałeś. Byłam w ciąży, wiedziałeś. Milczałeś. Myślałeś, iż tego nie zauważyłam? Myślałeś, iż zapomnę?

Krzysztof ciężko westchnął. Tymczasem teściowa próbowała się wtrącić:

— To był środek ostrożności!

— Przed kim? Przed matką waszych wnuków? — głos Oli drżał. — I po tym dziwicie się, iż jestem chłodna?

— Gdzie są te pieniądze, Ola? — znów wtrąciła się Elżbieta. — Nie wkładasz ich do wspólnego budżetu, więc to forsa na czarną godzinę. Gotujesz się do odejścia.

— Krzysztofie, odprowadź proszę mamę. Nie mamy już sobie nic do powiedzenia — rzekła Ola, nie podnosząc głosu.

— Tak, tak! Już idę! Ale wiedz jedno: sama rujnujesz swoją rodzinę! — rzuciła Elżbieta, ale w drzwiach jeszcze się odwróciła: — Chociaż… od początku nie byliście równi.

Gdy drzwi się za nią zamknęły, Krzysztof długo milczał.

— Naprawdę myślałaś, iż przygotowuję zapasowe lądowisko? — zapytał cicho.

— Nie wiedziałam, co myśleć. Bo milczałeś. A milczenie też jest odpowiedzią.

— Nie chcę rozwodu. Kocham cię. I dzieci.

— To udowodnij. Pokaż, iż nie jestem ci obca.

— Dobrze. Przepiszę to mieszkanie na Zosię. A na konta dzieci też zacznę odkładać. Po trochu, ale regularnie. Zaufanie to droga dwukierunkowa.

Ola powoli skinęła głową.

— A słowo „rozwód” w naszym domu jest odtąd zakazane — dodał Krzysztof.

— Zgoda.

I po raz pierwszy od dawna poczuli, iż rozmawiają nie jak współlokatorzy, ale jak najbliżsi sobie ludzie.

Idź do oryginalnego materiału