Nie ma dla niej równych

twojacena.pl 2 godzin temu

Dzisiaj znów myślałam o mojej córce, Kingusi. Moja matka, Weronika, tylko ciężko wzdycha, patrząc na swoją piękną córkę. Nie może przekonać Kingi, iż nie warto całego życia czekać na księcia z bajki. To bez sensu.

„Kinga, żyjesz jak w marzeniach. Wokół ciebie jest tylu dobrych chłopaków. Twoi koledzy z klasy, Krzysiek i Marek, to porządni faceci, kręcą się koło ciebie. Dlaczego nie chcesz z nimi wyjść, gdy przychodzą pod dom? Porozmawiałabyś, może zrozumiałabyś, iż zwykli chłopcy też mogą mieć piękne dusze.”

„Mamo, nie potrzebuję pięknej duszy. Potrzebuję, żeby chłopak był przystojny, a w naszej wsi nie ma takich. Nikt nie jest mnie wart. Spójrz na mnie! Czy jest tu choć jeden, który zasługuje na mnie?” mówi Kinga, wyprostowana, jej smukła sylwetka wydaje się jeszcze bardziej zgrabna, a o jej urodzie nie trzeba choćby wspominać.

Matka tylko kręci głową.

„Córko, nie rodz się piękna, tylko szczęśliwa. To stare przysłowie ma w sobie prawdę.”

Kinga słyszała te słowa od dziecka, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiała. Im była starsza, tym bardziej wierzyła, iż piękni ludzie zawsze będą szczęśliwi… Od małego przywykła, iż wszyscy wokół nią zachwyceni.

„Ach, jaka śliczna dziewczynka! Ach, jakie oczka, ach, jaka słodka!” a ona uśmiechała się radośnie, a czasem ktoś wręczał jej cukierka, którego nigdy nie odmawiała.

W przedszkolu na występach zawsze grała księżniczkę, a w szkole każda dziewczyna jej zazdrościła. Kinga nie rozumiała, iż nadmiar uwagi może jej kiedyś zaszkodzić. Weronika często o tym myślała. Mimo to Kinga, pewna swojej wartości, chciała u boku prawdziwego przystojniaka. A koledzy, którzy się koło niej kręcili, widzieli tylko jej szyderczy uśmieszek.

„Czy oni naprawdę nie widzą, kim ja jestem, a kim oni?” myślała.

Weronika starała się przekazać córce, iż przystojni mężczyźni rzadko bywają dobrymi mężami. Ale Kinga wierzyła w coś zupełnie przeciwnego. W szkole nie była najlepsza, po maturze dostała się tylko do szkoły policealnej. Tam też nie znalazła nikogo godnego.

„Mamo, nie potrzebuję zwykłych Krzyśków i Marków. Doczekam się swojego szczęścia” mówiła, gdy matka zaczynała mówić o małżeństwie.

Chłopaków wokół niej nigdy nie brakowało. Po szkole Kinga pracowała w urzędzie gminy. Z czasem miejscowi faceci zrozumieli, iż Kinga jest nieosiągalna i przestali się nią interesować. Koledzy i koleżanki z klasy już dawno się pobrali, mieli dzieci, a ona wciąż sama.

„Mamo, wyjeżdżam do Lublina. Co tu jest w tej wsi? Tam znajdę szczęście, tutaj nikt mnie nie poruszył. Wszyscy jacyś zwyczajni, wiejscy to nie dla mnie” powiedziała pewnego dnia Weronice i wyjechała.

Matka przyjęła jej słowa spokojnie. Już zmęczyła się tłumaczeniem, iż uroda to nie wszystko, a czas ucieka. Kinga skończyła trzydzieści lat i wciąż była sama. Jej przyjaciółki chwaliły się dziećmi, a Weronika nie wiedziała, co o córce powiedzieć.

W końcu Kinga dostała pracę w porządnej firmie. I trafiła na odpowiedniego szefa takiego, jakiego zawsze sobie wyobrażała. Jego maniery, sposób mówienia, uśmiech i idealne rysy twarzy zrobiły na niej wrażenie.

Marcin był pierwszym mężczyzną, który ją zainteresował, na którym zatrzymała swój wybór. Nie obchodziło ją, iż miał żonę i dwójkę dzieci. Już dawno chciała mieć dziecko, piękne jak ona, a o małżeństwie choćby nie myślała.

„Nieważne, iż Marcin jest żonaty. I tak osiągnę, co chcę.”

Uwiedzenie szefa nie stanowiło dla niej problemu. Już od pierwszego spojrzenia zauważył jej urodę. Zaprosił ją do restauracji.

„Kinga, nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety. Szkoda, iż nie poznałem cię wcześniej. Niestety, mam rodzinę i nie mogę jej zostawić” powiedział szczerze. „Ale będę szczęśliwy, jeżeli będziemy się spotykać.”

„Marcin, nie przejmuj się. To tylko przygoda, nie mam zamiaru niszczyć twojego małżeństwa” odpowiedziała, a on odetchnął z ulgą.

Wkrótce Kinga zaszła w ciążę. Dostała to, czego chciała. Marcin jej pomagał, a ona była szczęśliwa. Wreszcie zrozumiała, co to szczęście. Całą siebie oddała synowi, Bartkowi. On był teraz sensem jej życia.

Bartek wyrósł na przystojnego i mądrego chłopaka. W szkole miał same piątki, wygrywał konkursy, uprawiał sport. Kinga była z niego dumna.

On też wiedział, iż jest przystojny, ale nie zwracał uwagi na dziewczyny, które za nim szalały. Żadna mu się nie podobała. Kinga zaczęła się martwić:

„Czyżby odziedziczył po mnie charakter? Niech tylko nie powtórzy mojego błędu. Nie warto czekać na księżniczkę trzeba żyć tu i teraz.”

Ale nie odważyła się z nim porozmawiać. Liczyła, iż znajdzie odpowiednią dziewczynę ale musiała być ładna. Bartek skończył studia, dostał dobrą pracę, gwałtownie awansował.

Gdy miał prawie trzydzieści lat, zadzwonił do matki:

„Mamo, zakochałem się. Żenię się z Anią. Przyjedziemy do ciebie w odwiedziny. Ania jest wspaniała, taka, o jakiej zawsze marzyłem.”

„Cudownie, synku. Czekam na was.”

Kinga ucieszyła się, w końcu Bartek się ożeni. Opowiedział, iż Ania przyszła do ich firmy po studiach i od razu zwrócił na nią uwagę. Przygotowała szampana, nakryła stół i czekała.

„Mamo, poznaj moją narzeczoną. Aniu, to moja mama.”

Kinga spojrzała na dziewczynę i jej uśmiech zgasł. Ania była sympatyczna, ale zwyczajna nie pięknością.

„Dzień dobry, bardzo mi miło” powiedziała Ania łagodnym głosem. „Bartek dużo mi o pani opowiadał, jaka pani piękna.”

Przy stole Kinga milczała. Młodzi rozmawiali, a ona była rozczarowana. Ania od razu zrozumiała, iż nie jest mile widziana. Cieszyła się tylko, iż będą mieszkać w innym mieście. Gdy wychodzili, Ania wyszła pierwsza, by matka z synem mogli się pożegnać sami.

„Bartek, twój wybór mi się nie podoba. Tyle ładnych dziewczyn, a ty wybrałeś taką zwykłą” powiedziałaW końcu Kinga zrozumiała, iż szczęście nie przychodzi z urodą, ale z miłością, którą dajemy i otrzymujemy, choć nie potrafiła tego wyznać choćby przed samą sobą.

Idź do oryginalnego materiału