Ty nie jesteś naszej krwi powiedziała teściowa, przekładając mięso z talerza synowej z powrotem do garnka.
Magda zastygła przy kuchence, trzymając w dłoniach talerz. Wciąż były na nim ślady sosu od gulaszu, który właśnie przygotowywała Halina Stanisławówna. Kawałki mięsa znikały jeden po drugim, jakby teściowa liczyła je skrupulatnie.
Przepraszam? odezwała się Magda, nie wierząc własnym uszom.
Co tu jest niejasne? Halina otarła ręce o fartuch i odwróciła się do synowej. Nie przyjmowaliśmy cię do rodziny. To ty się do nas wprosiłaś.
W kuchni zapanowała tak głęboka cisza, iż słychać było tylko bulgotanie zupy na kuchence. Magda postawiła talerz na stole i odgarnęła kosmyk włosów z czoła. Jej dłonie drżały.
Halino Stanisławno, nie rozumiem. Z Darkiem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat! Mamy córkę
I co z tego? przerwała teściowa. Zosia to nasza krew, to fakt. A ty zawsze będziesz obca.
Drzwi do kuchni otworzyły się i wszedł Dariusz. Włosy miał potargane, koszula rozpięta widocznie drzemał na kanapie po pracy.
Co się tu dzieje? spytał, spoglądając na żonę i matkę. Dlaczego się kłócicie?
Nie kłócimy się spokojnie odparła Halina. Po prostu rozmawiamy. Wyjaśniam twojej żonie, jak powinna się zachowywać w naszym domu.
Dariusz zmarszczył brwi i spojrzał na Magdę. Ta stała blada, zaciśnięte usta.
Mamo, co ty jej powiedziałaś?
Prawdę. Że mięso nie dla wszystkich. Rodzina duża, a kawałków mało.
Magda poczuła, jak ściska ją w gardle. Oto i wszystko. Pięć lat myślała, iż stała się częścią rodziny. Pięć lat starała się przypodobać teściowej, znosiła jej zaczepki i uwagi, wierzyła, iż z czasem relacje się poprawią.
Darku, pojadę do domu cicho powiedziała do męża. Do mamy.
Jakiego jeszcze domu? oburzyła się Halina. Twój dom jest teraz tutaj. Myślisz, iż możesz przychodzić i wychodzić, kiedy chcesz?
Mamo, przestań Dariusz zrobił krok w stronę Magdy. Co się stało?
Magda milczała. Jak wytłumaczyć mężowi, iż jego matka właśnie dała jej do zrozumienia iż jest tu nikim? Że choćby talerz gulaszu to dla niej za dużo?
Spakuję Zosię powiedziała w końcu. I zabiorę ją do mamy na weekend.
Po co? poderwała się teściowa. Babcia jest tu, po co włóczyć dziecko gdzie indziej?
Babcia uważa, iż jej matka nie jest rodziną odparła Magda. Może i wnuczce znajdzie się gdzieś lepsze miejsce.
Odwróciła się i wyszła z kuchni. Dariusz chwycił ją za rękę.
Magduś, zaczekaj! Wytłumacz mi, co się dzieje.
Magda spojrzała na niego. Mąż patrzył na nią ze zdumieniem, a teściowa stała przy kuchence, udając, iż miesza zupę.
Zapytaj mamy powiedziała. Ona ci lepiej wyjaśni.
W pokoju dziecięcym trzyletnia Zosia bawiła się lalkami. Gdy zobaczyła mamę, podbiegła do niej z radością.
Mamo! Patrz, karmię Kasię!
Świetnie, córeczko Magda przykucnęła i przytuliła dziecko. A ty jesteś głodna?
Tak! Babcia powiedziała, iż dziś będzie gulasz.
Będzie, słoneczko. Tylko pojedziemy zjeść go do babci Hani.
Do twojej mamy? ucieszyła się Zosia. Hurra! A tata przyjedzie?
Nie, tata zostanie w domu.
Magda zaczęła pakować rzeczy córki do torby. Sukienki, rajstopki, zabawki wszystko, co będzie potrzebne na kilka dni. Gdy układała ubrania, do pokoju zajrzał Dariusz.
Magda, co to za dzieciństwo? Przez głupią sprzeczkę wyjeżdżać?
Dzieciństwo? Magda wyprostowała się i spojrzała na męża. Twoja matka powiedziała mi, iż nie jestem rodziną! Zabrała mi jedzenie! To jest głupia sprzeczka?
Co tam matka powiedziała! Wiesz, iż jest porywcza. Jutro zapomni.
A ja nie zapomnę, Darku! To nie pierwszy raz.
No daj spokój! Matka jest zmęczona. W pracy ma problemy, więc się wyżyła.
Magda zaśmiała się gorzko.
Zmęczona. Pięć lat się męczy?! I zawsze na mnie się wyżywa.
To nie zwracaj na to uwagi!
Nie zwracać uwagi, gdy nazywają mnie obcą we własnym domu? Dariusz, słyszysz, co mówisz?
Dariusz przeszedł się po pokoju, pocierając kark. Znany gest robił tak zawsze, gdy nie wiedział, co powiedzieć.
Magduś, no gdzie ty pójdziesz? Jesteśmy rodziną. Mamy dziecko.
Właśnie dlatego jadę. Nie chcę, żeby Zosia słyszała, jak upokarzają jej matkę!
Kto cię upokarza? Matka wyraziła swoją opinię.
Swoją opinię? Magda przerwała pakowanie i spojrzała na męża. Darku, zabrała mi jedzenie! Powiedziała, iż jestem obca! To opinia?
No może powiedziała ostro. Ale przecież wiesz, matka całe życie ciągnęła naszą rodzinę sama. Ojciec odszedł wcześnie, ona wychowywała mnie i brata. Przywykła, iż wszystko kontroluje.
I co, mam do końca życia znosić jej kontrolę?
Dariusz usiadł na brzegu łóżka i wziął żonę za ręce.
Magduś, nie kłóćmy się. Porozmawiam z matką, wszystko wyjaśnię.
Co wyjaśnisz? Że też jestem człowiekiem? Że mam uczucia?
No tak. Powiem, żeby nie była niemiła.
Magda pokręciła głową.
Darku, nie o niemiłość tu chodzi. Chodzi o to, iż twoja matka mnie nie akceptuje! I ty o tym wiesz.
Matce trzeba czasu
Pięć lat to za mało?! Ile jeszcze mam czekać?
Z kuchni dobiegł głos Haliny:
Dariusz! Chodź na kolację! Wystygnie!
Dariusz wstał.
Chodź, zjemy normalnie. Potem porozmawiamy.
Nie, dziękuję. Straciłam apetyt.
Mąż postał chwilę, po czym wyszedł. Magda słyszała, jak rozmawia z matką w kuchni, ale słów nie rozumiała. Głosy raz rosły, raz cichły.
Wzięła telefon i wybrała numer do matki.
Mamo? To











