Nie chciałem się żenić mama zmusiła
Tomek, zajmiesz się Jasiem? krzyknęła Kinga w stronę pokoju, poprawiając szalik przed lustrem. Wrócę wieczorem, około szóstej. Nie zapomnij dać mu obiadu. W lodówce wszystko gotowe, tylko podgrzać.
Sobota okazała się wyjątkowo stresująca w pracy pojawił się nagły kryzys, a szef poprosił ją o przyjście w weekend. Nikt inny nie mógł sobie z tym poradzić. Kinga zgodziła się bez zastanowienia. Praca dawała jej nie tylko pieniądze, ale też poczucie własnej wartości.
Pięcioletni Jaś spokojnie bawił się w swoim pokoju samochodami. Kinga słyszała, jak syn coś mruczy pod nosem, naśladując odgłosy silników. Zwykłe sobotnie przedpołudnie. Sprawdziła zawartość torebki, znalazła klucze, gdy z pokoju wyszedł Tomasz.
Nie powiedział obojętnie.
Kinga zastygła, ręka zwisła na klamce. Obróciła się, patrząc na męża ze zdumieniem.
Co?
Nie będę dziś pilnował dziecka powtórzył Tomasz, mijając ją i kierując się do wieszaka. Mam swoje plany.
Kinga patrzyła na niego, nie wierząc własnym uszom. Sześć lat małżeństwa, a nigdy ani razu mąż nie odmówił opieki nad synem. Tomasz zawsze wydawał się wzorowym ojcem. Stała w milczeniu, próbując zrozumieć sytuację, podczas gdy on spokojnie założył kurtkę, włożył buty i wyszedł.
Tomek, nie rozumiem. Co się stało? Kinga zrobiła krok w jego stronę, ale Tomasz ominął ją, jakby była przeszkodą na drodze.
Nic się nie stało rzucił i wyszedł, nie oglądając się.
Drzwi zatrzasnęły się przed nosem Kingi. Stała w przedpokoju, ściskając pasek torebki. W środku wszystko się ścisnęło. Za godzinę musiała być w pracy. Za godzinę! Chwyciła telefon, drżącymi palcami wybierając numer do matki.
Mamo, wybacz, proszę zaczęła. Potrzebuję pomocy. Natychmiast. Możesz przyjść i posiedzieć z Jasiem?
Matka, na szczęście, nie zadawała pytań.
Kinga gwałtownie obliczyła czas i zrozumiała, iż mama nie zdąży na czas. Pobiegła do sąsiadki. Pani Halina, starsza kobieta z naprzeciwka, zawsze pomagała w trudnych sytuacjach. Kinga zadzwoniła do jej drzwi, patrząc błagalnie, gdy ta otworzyła.
Pani Halinko, ratujcie, proszę. Zajmijcie się Jasiem pół godziny, aż przyjedzie mama. W pracy awaria, a Tomek… Tomek wyszedł.
Pani Halina tylko pokiwała głową, ale się zgodziła. Kinga wróciła do mieszkania, gwałtownie wytłumaczyła synowi, iż zostanie u sąsiadki, i wybiegła. Przez całą drogę do pracy towarzyszyło jej uczucie nierealności. Co to było? Dlaczego Tomasz tak postąpił? Może się pokłócili, a ona nie zauwaśli? Przeszukiwała pamięć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Wczoraj wieczorem spokojnie jedli kolację, oglądali film. choćby rozmawiali o planach na tydzień.
W pracy nie mogła się skupić. Wykonywała zadania automatycznie, a myśli krążyły wokół porannego zdarzenia.
Kilka razy próbowała napisać do Tomasza.
«Gdzie jesteś?»
«Co się stało?»
«Dlaczego tak postąpiłeś?»
Ale wiadomości pozostawały bez odpowiedzi. Telefon milczał. Kinga sprawdzała ekran co pięć minut, ale nie było żadnych powiadomień…
Wieczorem pospieszyła, by odprawić matkę do domu.
Dziękuję ci, mamo. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Matka pogłaskała ją po głowie, jak w dzieciństwie.
Nic się nie stało, córeczko. Ale powiedz, co się dzieje? Gdzie Tomek?
Nie wiem. Wyszedł rano i do tej pory nie wrócił.
Kinga odprowadziła matkę. W mieszkaniu cisza ciążyła jej na uszach. Weszła do pokoju syna, patrząc na śpiącego Jasia. Chłopiec pochrapywał, przytulając pluszowego misia. Tak mały, bezbronny. Pogłaskała go po włosach, pocałowała w czoło i wyszła cicho.
Tomasz pojawił się dopiero po dwóch godzinach. Kinga zdążyła już wziąć prysznic, przebrać się w dres, wypić uspokajającą herbatę. Gdy usłyszała dźwięk klucza w zamku, zastygła. Mąż wszedł tak samo spokojnie, jak rano wyszedł. Zdjął kurtkę, buty, przeszedł do pokoju.
Kinga stała w drzwiach, obserwując go. W środku wszystko wrzało. Tomasz nie odrywał wzroku od telefonu. Stanęła przed nim.
Co to miało być?
Tomasz podniósł na nią obojętne spojrzenie. Tak patrzyli na nią tylko obcy ludzie na ulicy. Nie mąż. Nie ojciec Jasia.
Mam dość udawania powiedział.
Kinga zdrętwiała. Krew uderzyła jej do skroni. Powoli usiadła na brzegu fotela, nie odrywając od niego wzroku.
Czego masz dość?
Tej rodziny. Małżeństwa. Ciebie. Syna.
Kinga patrzyła na męża, szukając śladu żartu. Ale Tomasz był poważny. Jego twarz pozostawała zimna i obojętna.
Co masz na myśli? wyszeptała, ściskając poręcze fotela.
Dokładnie to, co powiedziałem wzruszył ramionami. Nie chciałem się z tobą żenić, Kinga. To mama mnie zmusiła. Mówiła, iż jesteś dobrą, uczciwą dziewczyną. Że takich jak ty się ceni. Że będę szczęśliwy. Znosiłem to sześć lat. Ale już nie mogę. To małżeństwo mnie dusi. Ciągnie w dół.
Kinga patrzyła na niego z niedowierzaniem. Łzy napływały do oczu, ale nie pozwalała im płynąć. Nie teraz. Nie przed nim.
Więc dlaczego znosiłeś to tak długo? jeżeli było ci tak źle, czemu nie odszedłeś wcześniej?
Na twarzy Tomasza przemknął cień irytacji.
Dla ciebie. Dziecko podrosło. Teraz dasz sobie radę sama. Gdybym odszedł wcześniej, byłoby ci trudniej. Więc czekałem.
Kinga wybuchnęła śmiechem. Gorzkim, histerycznym. Patrzyła na męża jak na obcego.
Dziękuję za ten prezent powiedziała sarkastycznie, ocierając łzy. Jak wspaniałomyślnie z twojej strony.
Powinnaś być wdzięczna! warknął Tomasz, podnosząc gł












