Nie chcę już mieć nic wspólnego z moją siostrą.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Mam siostrę, z którą nie chcę mieć już nic wspólnego. Nasze relacje od dawna są popsute i teraz jasno widzę: jesteśmy zbyt różne, by się dogadać. Nazywa się Kinga, mieszka w okazałej willi na przedmieściach dużego miasta. W jej domu jest wszystko: przestronne pokoje, najnowszy sprzęt, a choćby basen w ogrodzie. Kinga osiągnęła to sama — najpierw zarabiała za granicą, później założyła firmę w Polsce. Jest prawniczką i, trzeba przyznać, bardzo dobrą w swoim fachu. Ale jej sukces nie sprawia, iż jest osobą, z którą miło się rozmawia.

Nazywam się Ania, jestem pięć lat młodsza od Kingi. Razem dorastałyśmy w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znali. Nasi rodzice byli zwykłymi ludźmi: mama pracowała w szkole, tata — w fabryce. W dzieciństwie byłyśmy blisko, dzieliłyśmy się sekretami, razem marzyłyśmy o przyszłości. Z wiekiem jednak Kinga się zmieniła. Zawsze była ambitna, chciała więcej, niż mogło jej dać nasze miasteczko. Po maturze wyjechała studiować do Warszawy, potem — za granicę. Byłam z niej dumna, wierzyłam, iż osiągnie wiele i pozostanie tą samą ciepłą osobą. Niestety, myliłam się.

Gdy Kinga wróciła po kilku latach, była już zupełnie inną kobietą — zimną, wyniosłą. Mówiła do mnie tak, jakbym nie była jej siostrą, a przypadkową znajomą, która nie rozumie jej „wysokiego poziomu życia”. Jej słowa często brzmiały jak wyrzuty: dlaczego nie sięgam po więcej, dlaczego żyję „tak skromnie”? A ja wcale nie chciałam z nią rywalizować. Mam swoje szczęście: pracuję w bibliotece, mam męża, Jacka, i dwójkę dzieci. Nie jesteśmy bogaci, ale — szczęśliwi. Lubię swoją pracę, nasze rodzinne wieczory, spacery z dziećmi. Dla Kingi to jednak chyba zbyt nudne i mało znaczące.

Kiedyś zaprosiłam ją na urodziny mojej córki. Myślałam, iż to szansa, by odnowić więzi. Kinga przyjechała, ale cały wieczór zachowywała się, jakby robiła nam łaskę swoją obecnością. Krytykowała wszystko: jedzenie, nasz niewielki dom, choćby nasze metody wychowawcze. Mojej córeczce, Hani, podarowała drogi tablet, ale przy tym powiedziała: „Może chociaż w ten sposób nauczysz się czegoś pożytecznego”. Byłam w szoku. Jacek próbował rozładować atmosferę, ale Kinga tylko wzdychała i cały czas zerkała na zegarek. Tamtego wieczoru zrozumiałam jedno — nie chcę jej więcej widzieć.

Ostatnią kroplą była sprawa z naszą mamą. Mama poważnie zachorowała i potrzebowała operacji. Opiekowałam się nią, brałam urlopy, szukałam lekarzy. Kinga wiedziała o tym, ale choćby nie zadzwoniła, nie przyjechała. Tylko wysłała SMS: „Podaj numer konta, przeleję pieniądze”. Nie prosiłam jej o pieniądze — chciałam, żeby była blisko, wesprzeła mamę. Ale dla Kingi, jak się okazało, wszystko liczy się tylko w złotówkach. Mama wyzdrowiała, ale nigdy nie doczekała się telefonu od starszej córki. To złamało jej serce, a mnie otworzyło oczy na to, kim stała się moja siostra.

Ngteraz Kinga żyje swoim życiem, a ja — swoim. Czasem pisze, zaprasza do siebie, do swojej willi, ale odmawiam. Nie chcę słuchać jej pouczeń ani patrzeć, jak przechwala się swoim majątkiem. Nie potrzebuję jej pieniędzy ani prezentów. Cenię swoją rodzinę, swoje dzieci, nasze proste radości. Może uważa mnie za nieudacznice — trudno. Ja wiem, iż szczęścia nie mierzy się basenem ani drogimi samochodami.

Czasem tęsknię za tą Kingą, którą pamiętam z dzieciństwa. Ale tamta dziewczynka już nie istnieje. Jej miejsce zajęła kobieta, która zapomniała, czym jest rodzina. Nie żywię do niej nienawiści, ale nie chcę jej też w swoim życiu. Mam Jacka, dzieci, przyjaciół — ludzi, którzy cenią mnie taką, jaka jestem. A Kinga? Niech zostanie w swoim idealnym świecie. Może kiedyś zrozumie, co straciła.

Idź do oryginalnego materiału