Dawno temu, w małym miasteczku pod Krakowem, rozegrała się pewna historia, którą do dziś wspomina się z refleksją.
Już dość! Moja cierpliwość się skończyła! krzyknął Wojciech, gdy tylko wraz z Zosią przekroczyli próg mieszkania. Kiedy w końcu nauczysz się trzymać język za zębami?
A cóż takiego powiedziałam? oburzyła się Zosia.
I jeszcze pytasz? mruknął Wojciech z ironicznym uśmiechem. Przekroczyłaś wszelkie granice! Czas cię wychować!
Wojciech, o co adekwatnie chodzi? cofając się, spytała Zosia.
Chodzi o to, iż twoje zachowanie pozostawia wiele do życzenia! Samą cię małą, a tu taka buta!
Nie każdy musi być taką wieżą jak ty! odcięła się Zosia. Dziewczyna powinna być drobna i delikatna!
A także cicha, uległa i pokorna! Czego ci wyraźnie brakuje! Wojciech odpiął pasek i wyciągnął go ze spodni. Wychowam cię, jak przodkowie nakazali!
Oszalałeś?! Zosia cofnęła się jeszcze bardziej. Zamierzasz mnie bić?
Wychowywać! warknął Wojciech. I ukarać za zbyt długi język! Dziś ledwie nie wpędziłaś mojej matki w zawał!
Niech nie plecie głupot! odparła Zosia. Dlaczego mam zdejmować buty, które przyniosłam w torbie, tylko po to, by włożyć jej śmierdzące kapcie? Z moim wzrostem nie wyglądałoby to najlepiej!
To normalne kapcie! ryknął Wojciech, posuwając się naprzód. Dla gości!
A od kiedy to goście mają zmywać naczynia, a potem jeszcze kuchenkę? spytała Zosia, przechylając głowę. Nie znoszę, gdy mi się rozkazuje!
Właśnie dlatego teraz dostaniesz! Jesteś moją żoną, a zachowujesz się jak niepokorna księżniczka! Nauczę cię szacunku do męża i jego rodziny!
Niech oni się najpierw zachowują jak ludzie! Zosia wślizgnęła się do pokoju. Sami chamieją, a ja mam milczeć? Powinieneś bronić swojej żony!
Gdybyś zachowywała się odpowiednio do swojego wzrostu i pozycji, nikt by ci nie ubliżał! Ale ty musisz mieć swoje zdanie! Wypalę je z ciebie!
Proszę, nie rób tego! Zosia zacisnęła nos. Zrobisz mi krzywdę!
I to jaką! uśmiechnął się złowrogo Wojciech. Taką, byś do końca życia pamiętała swoje miejsce!
Nie! pisnęła, przyciskając się do ściany. Proszę, nie!
Wojciech podszedł bliżej i zamachnął się paskiem:
Muszę! Z takich zuchwałych głów trzeba to wybijać! Inaczej nic nie zrozumiecie!
* * *
Pierwsze spotkanie Wojciecha z rodzicami przyszłej żony zapadło mu głęboko w pamięć.
Jan, który nalegał, by zwracano się do niego tato Janek, długo ściskał dłoń Wojciecha, a potem uścisnął go mocno:
Synu! Zrobię dla ciebie wszystko! Marzyłem o synu całe życie, a Marysia urodziła mi tylko córkę i na tym poprzestała!
Cieszę się, tato Janek wydukał zakłopotany Wojciech. Nie znam się za bardzo na wędkowaniu.
Spokojnie! Nikt się nie rodzi specjalistą! zaśmiał się tato Janek. Ważne, iż mam teraz syna! Nauczę cię łowić ryby!
jeżeli tylko będzie czas
Nie rozumiesz, jakie to dla mnie szczęście! w oczach mężczyzny zabłysły łzy. Z nimi nie ma o czym rozmawiać! wskazał na córkę i żonę. A z tobą pogadam o samochodach, kosmosie, wygadamy się na te babskie sprawy!
Maria odsunęła męża od przyszłego zięcia i zaprosiła do stołu:
To jego bolączka rzekła przepraszająco. Ma pięć sióstr i pracuje wśród kobiet. Ledwie nie zostawił mnie w szpitalu, gdy powiedziałam, iż urodziłam córkę. Teraz wreszcie będzie miał z kim porozmawiać!
Postaram się skromnie odparł Wojciech.
Wierzę, iż się uda uśmiechnęła się Maria. Gdybyś wiedział, jak marzył o synu! Próbował choćby z Zosi zrobić chłopczycę, ale na szczęście ja się w porę wtrąciłam! Dziewczynka powinna być delikatna i subtelna! spojrzała na męża. A nie tym, co ty chciałeś z niej zrobić!
Tato Janek niechętnie spojrzał na żonę i córkę, ale do Wojciecha uśmiechnął się ciepło.
Do dziś ma do nas żal westchnęła Maria. Czasem wpada podekscytowany, by coś opowiedzieć, ale widzi, iż to nie kobiece tematy. Machnie ręką, zaklnie i odejdzie. Bywa, iż cały dzień nie zamienimy słowa. Ale od kiedy pojawiłeś się w naszym życiu, Wojciechu pogładziła go po dłoni ożył!
Jestem pewien, iż się zaprzyjaźnimy!
To dobrze!
Słowa tatę Janka gwałtownie stały się czynem. Wciągnął Wojciecha w swój świat i zaczął narzekać:
Nie wiesz, jak się cieszę, iż w rodzinie jest drugi mężczyzna! Razem damy im radę! Sam nie wytrzymałem!
Kobietom przystoi taka delikatność zauważył Wojciech.
O, nie mów! pokiwał głową tato Janek. Tyle w nich tej delikatności, iż aż przejrzyste! Jak tylko dieta, to od razu w lodówce same warzywa! Chyba do sąsiadki na żurek ucieknę!
Chodziło mi o wrażliwość
Wrażliwość! Wciągnęli mnie do teatru, a tam na scenie same brednie! Ktoś kogoś kocha, ktoś nie kocha, wszyscy cierpią! Uciekłem w przerwie i więcej nie poszedłem!
Żona powinna być taka stwierdził Wojciech.
Marię wybrałem właśnie taką westchnął tato Janek. Żeby nie wtrącała się tam, gdzie nie trzeba. Myślałem, iż da mi syna machnął ręką. Ale Bóg dał mi córkę! Jedyna radość, iż ciebie do domu przyprowadziła!
Będziemy mieszkać osobno przypomniał Wojciech.
Słusznie! pochwalił tato Janek. Zamknij tę delikatną istotę w domu, niech gotuje, a ja swoją zamknę! I będziemy żyć po męsku!
Z tych wynurzeń Wojciech zrozumiał, iż tato Janek nie darzył córki szczególną miłością. Wychowaniem zajmowała się Maria. Obie były niskie, drobne, pełne gracji, ale













