— Wszystko! Moja cierpliwość się skończyła! — krzyknął Krzysztof, gdy tylko z Jadzią weszli do mieszkania. — Kiedy w końcu nauczysz się trzymać język za zębami?
— A co ja takiego powiedziałam? — oburzyła się Jadzia.
— I ty jeszcze pytasz? — warknął Krzysztof z nieprzyjemnym uśmieszkiem. — Przekroczyłaś wszelkie granice! Czas cię wychować!
— Krzysiu, o co adekwatnie chodzi? — cofając się, spytała Jadzia.
— Chodzi o to, iż twoje zachowanie to choćby na trójkę nie zasługuje! Sam malutka jesteś, a buzia ci się nie zamyka!
— Nie każdy może być takim słupem jak ty! — odcięła się Jadzia. — Dziewczyna powinna być drobna i delikatna!
— A do tego cicha, uległa i posłuszna! Czego tobie wyraźnie brakuje! — Krzysztof rozpiął pasek i wyciągnął go ze spodni. — Wychowam cię tak, jak nasi ojcowie nakazują!
— Oszalałeś? — cofając się, wykrztusiła Jadzia. — Będziesz mnie bić?
— Wychowywać! — wyszczerzył zęby. — I karać za gadulstwo! Dzisiaj moją matkę prawie doprowadziłaś do zawału!
— Niech nie opowiada głupot! — odparła Jadzia. — Od kiedy to ja mam zdejmować buty, które przecież przyniosłam w torbie, żeby zakładać jej śmierdzące kapcie? Z moim wzrostem nie będę chodzić na płaskim!
— Normalne kapcie! — nacierając, powiedział Krzysztof. — Dla gości!
— A od kiedy to goście mają zmywać naczynia, a potem jeszcze kuchenkę? — lekko przechylając głowę, spytała Jadzia. — A już na pewno nie znoszę, gdy mi się rozkazuje!
— Właśnie dlatego teraz dostaniesz! Jesteś moją żoną, a zachowujesz się jak jakaś niesforna księżniczka! Nauczę cię szacunku do męża i jego rodziców!
— Niech oni się zaczną normalnie zachowywać! — Jadzia wślizgnęła się do pokoju. — Sami są chamami, a ja mam milczeć? Powinieneś był stanąć w obronie swojej żony!
— Gdybyś zachowywała się odpowiednio do swojego wzrostu i pozycji, nikt by ci nie ubliżał! Ale ty musisz mieć swoje zdanie! Wykorzenię je z ciebie!
— Proszę, nie rób tego! — Jadzia wciągnęła nosem. — Zrobisz mi krzywdę!
— O tak, zrobię! — z satysfakcją odparł Krzysztof. — Nauczę cię twojego miejsca! Taka malutka, a zachowujesz się jak królowa!
— Nie! — pisnęła, przytulając się do ściany i zwijając w kłębek. — Proszę, nie!
Krzysztof podszedł bliżej i zamachnął się paskiem:
— Muszę! Z takich zuchwałych bachorów trzeba bić głupoty! Inaczej nie zrozumiecie!
Poznanie rodziców przyszłej żony zostawiło w Krzysztofie trwałe wspomnienie.
Tadeusz, który nalegał, by mówić do niego „tato Tadek”, długo ściskał dłoń Krzysztofa, a potem jeszcze go uściskał:
— Synu! Zrobię dla ciebie wszystko! Całe życie marzyłem o synu, a Małgosia urodziła mi tylko córkę i na tym poprzestała!
— Cieszę się, tato Tadek — zmieszany mówił Krzysztof. — Ale ja nie znam się na wędkowaniu.
— Spokojnie! Nikt się nie rodzi specjalistą! — roześmiał się tato Tadek. — Ważne, iż będę miał syna! Nauczę cię łowić ryby! Czego tylko chcesz!
— jeżeli tylko znajdziemy czas…
— Nie rozumiesz, jakie to dla mnie szczęście! — w oczach mężczyzny zabłysły łzy. — Z nimi nie ma o czym gadać! — wskazał na córkę i żonę. — A my z tobą możemy pogadać o samochodach, kosmosie, albo ponarzekać na babskie rządy!
Małgorzata odsunęła męża od przyszłego zięcia i zaprosiła do stołu:
— To jego bolączka — powiedziała przepraszającym tonem. — Ma pięć sióstr, a do tego pracuje w damskim zespole. Omal nie zostawił mnie w szpitalu, gdy powiedziałam, iż urodziłam córkę. Teraz wreszcie będzie miał z kim porozmawiać!
— Zrobię, co w mojej mocy — skromnie odparł Krzysztof, siadając na krześle.
— Wierzę, iż się dogadacie — uśmiechnęła się Małgorzata. — Gdybyś wiedział, jak marzył o synu! choćby próbował z Jadzi zrobić chłopczycę, ale na szczęście ja w porę interweniowałam!
— Dziewczynka powinna być delikatna, czuła, subtelna! — spojrzała na męża. — A nie to, co ty chciałeś z niej zrobić!
Tato Tadek niechętnie spojrzał na żonę, potem na córkę, ale do Krzysztofa uśmiechnął się życzliwie.
— Do dziś ma do nas pretensje — westchnęła Małgorzata. — Czasem wpada podekscytowany, by coś opowiedzieć, ale widzi, iż to nie dla nas. Machnie ręką, zaklnie pod nosem i wyjdzie. Bywa, iż cały dzień ledwo się odzywamy. Ale od kiedy pojawiłeś się w naszym życiu, Krzysiu — pogłaskała go po dłoni — on znów ożył!
— Niech tylko zacznie cię męczyć, powiedz! Nie krępuj się! gwałtownie go opanuję!
— Nie, dajcie spokój! Na pewno się zaprzyjaźnimy!
Słowa taty Tadka gwałtownie stały się czynem. Wciągnął Krzysztofa w swoje sprawy i od razu zaczął narzekać:
— Nie wiesz, jak się cieszę, iż w rodzinie jest kolejny mężczyzna! Razem damy im radę! Sam nie wytrzymałem!
— One mają swoje wymagania — pokiwał głową Krzysztof.
— O, i to jakie! — westchnął tato Tadek. — Jak tylko coś powiem, zaraz: „To nie koszary!”, „Tutaj są zasady!”. A Jadzia jeszcze dokłada: „Tato, fe!” — przeciągnął palcem po gardle. — Mam już dość tych ich „fe!”.
— Cóż, delikatne istoty — uśmiechnął się Krzysztof.
— Delikatne aż do bólu! — kiwał głową tato Tadek. — Jak tylko dieta, to od razu w lodówce sama sałata i marchewka. Żeby chociaż rosół ugotowały!
— Miałem na myśli ich wrażliwość — zaśmiał się Krzysztof.
— Wrażliwość? W teatrze ledwo wytrzymałem! Ktoś kogoś kocha, potem nie kocha, wszyscy cierpią! Uciekłem w przerwie i nie wróciłem! A one potem godzinami mnie męczyły! Od tamtej pory je

![Sprawdź jaką czekoladową przekąską jesteś? [QUIZ]](https://i.iplsc.com/-/000LTPW8YL2H9VMH-C461.jpg)











