No i mój brat, już dawno dorośliśmy, każdy z własną rodziną, ale nasz 70-letni ojciec, Piotr Nowak, wciąż zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach. Mieszka sam w małym domku na obrzeżach Poznania. Mamy już nie ma, więc razem z bratem, którym jest Krzysztof, robimy wszystko, żeby tata nie czuł się samotny i zawsze miał przy sobie troskę i uwagę. Ja jestem Marek, a mój brat to Krzysztof. Choć obaj mamy mnóstwo na głowie, staramy się regularnie odwiedzać ojca, chociaż codzienne obowiązki potrafią nas wykańczać.
Do taty zaglądam co niedzielę. Przygotowuję mu jedzenie na kilka dni: rosół, kotlety schabowe, duszone warzywa, kaszę. Zawsze żartuje, iż gotuję lepiej niż w restauracji, ale wiem, iż to jego sposób, żeby mnie pochwalić. Kiedy jedzenie się gotuje, sprzątam w domu, sprawdzam, czy wszystko gra. Taty na imię Piotr, a po ojcu to Nowak. Uwielbia wspominać młodość, opowiada te same historie, które słyszałem już milion razy. Ale i tak słucham – w tych opowieściach jest jego życie, a ja kocham patrzeć, jak oczy mu się świecą, gdy wraca pamięcią do dawnych czasów.
Krzysztof wpada w środy. Mieszka trochę dalej, ale zawsze znajdzie czas. Bierze na siebie domowe sprawy: naprawia kran, kosi trawę, zimą odśnieża podwórko. Tata próbuje pomagać, ale namawiamy go, żeby odpoczął. „Nie dajecie mi się nudzić” – śmieje się. Często Krzysiek przywozi ze sobą swoją siedmioletnią córkę, Zosię. Ona uwielbia dziadka, a on ją tym samym – opowiada bajki, uczy grać w warcaby. Te chwile to prawdziwe szczęście dla taty.
Tata, mimo wieku, jest aktywny. Ma ogródek, w którym uprawia pomidory, ogórki i pietruszkę. Mówi, iż praca w ziemi trzyma go w formie. Lubi czytać gazety, oglądać stare filmy. Czasem namawiamy go, żeby pojechał z nami na spacer albo w odwiedziny, ale zwykle odmawia: „W domu najlepiej”. Choć widać, iż nasze wizyty są dla niego ważne. Nigdy nie powie tego wprost, ale jego uśmiech mówi wszystko.
Ja i Krzysiek jesteśmy bardzo różni, ale w jednym się zgadzamy – ogromnie szanujemy ojca. To dla nas nie tylko rodzic, ale wzór. Pamiętam, jak uczył nas pracowitości, uczciwości i szacunku do ludzi. choćby teraz, kiedy sami jesteśmy ojcami, on wciąż jest naszym autorytetem. Po śmierci mamy trochę się zmienił, stał się cichszy. Ale staramy się wypełnić tę pustkę naszą miłością. Czasem myślę, jak bardzo byłaby dumna, widząc, jak się o niego troszczymy.
Moja żona, Agnieszka, też go lubi. Często przesyła mu domowe ciasta albo przetwory. Tata zawsze dziękuje i żartuje, iż „rozpieszczamy go za bardzo”. Mamy z Agnieszką dwoje dzieci – dwunastoletniego Jakuba i dziewięcioletnią Hanię. Uwielbiają odwiedzać dziadka. Jakuś pomaga w ogródku, a Hania słucha z zachwytem jego opowieści. Te spotkania scalają naszą rodzinę.
Czasem myślę, jak gwałtownie uciekają lata. Tata nie jest już taki żwawy jak kiedyś, ale duch ma mocny. Z Krzysiem postanowiliśmy, iż nigdy go nie zostawimy samego. jeżeli będzie trzeba, zabierzemy go do siebie albo zatrudnimy opiekunkę. Póki chce mieszkać sam – szanujemy jego wybór. Najważniejsze, żeby wiedział, iż zawsze jesteśmy blisko.
Nasze niedzielne i środowe wizyty stały się tradycją. To nie tylko dbanie o jedzenie czy dom – to nasz sposób, żeby powiedzieć tacie, jak wiele dla nas znaczy. A kiedy widzę jego uśmiech, gdy przytula Zosię albo dziękuje za obiad, wiem – takie chwile są bezcenne. Życie nauczyło mnie doceniać rodzinę, i jestem wdzięczny losowi, iż mamy tatę, który wciąż nas łączy.