Stołówka tętniła gwarem uczniów, stukotem tac i sykiem automatu, który po raz kolejny odmawiał przyjęcia monety. Było to typowe grudniowe popołudnie w liceum im. Jana Kochanowskiego. Większość uczniów tłoczyła się w grupach, śmiejąc się, wymieniając kanapkami i narzekając na zadania domowe.
Ale pan Nowak nie patrzył na hałaśliwe stoliki.
Obserwował chłopca przy automacie — samotnego, lekko drżącego w zniszczonej bluzie z kapturem, którego palce drżały, gdy liczył drobne. Coś w sposobie, w jaki stał — jego przygarbione ramiona, unikanie kontaktu wzrokowego — poruszyło serce starego nauczyciela.
„Przepraszam, młody człowieku” — zawołał pan Nowak, podnosząc się od stolika.
Chłopiec zastygł. Obrócił się powoli, czujnie. Jego duże, pełne nieufności oczy spotkały się na chwilę ze wzrokiem pana Nowaka, zaraz potem wpatrując się w podłogę.
„Przydałoby mi się towarzystwo” — dodał nauczyciel z ciepłym uśmiechem. „Może usiądziesz ze mną?”
Chłopiec zawahał się. Głód i duma toczyły walkę na jego twarzy. Po kilku sekundach głód zwyciężył. Skinął głową i podszedł do stolika w kącie.
Pan Nowak zamówił dodatkowy rosół, kanapkę i kubek gorącej czekolady. Nie robił z tego wielkiego wydarzenia. Po prostu podał tacę, jakby to była drobnostka. Chłopiec mruknął „dziękuję” i zaczął jeść, jakby od dni nie miał ciepłego posiłku.
„Jak masz na imię?” — zapytał pan Nowak, popijając kawę.
„Kacper” — odparł chłopiec między kęsami.
„Miło cię poznać, Kacper. Jestem pan Nowak. Uczyłem tu kiedyś, teraz głównie jestem na emeryturze, tylko czasami pomagam w kółkach wyrównawczych.”
Kacper skinął głową. „Ja tu adekwatnie nie chodzę.”
Pan Nowak uniósł brew. „A?”
„Przechodziłem tylko. Szukałem gdzieś ciepła.”
Prawda zawisła między nimi, ciężka, choć niewypowiedziana. Pan Nowak nie drążył tematu. Tylko skinął głową i uśmiechnął się. „Cóż, zawsze możesz ze mną zjeść, jeżeli masz ochotę.”
Rozmawiali chwilę. O niczym ważnym. Tyle, by skruszyć lodową ciszę. Gdy posiłek dobiegł końca, Kacper cicho wstał.
„Dziękuję, panie Nowaku” — powiedział. „Nie zapomnę tego.”
Pan Nowak znów się uśmiechnął. „Dbaj o siebie, synu.”
I tak Kacper zniknął za drzwiami stołówki.
*****
SIEDEM LAT PÓŹNIEJ
Zimowy wiatr wył za oknami zaniedbanego bloku na ulicy Lipowej. W środku pan Nowak siedział sam przy oknie, otulony starym swetrem, z kocem na kolanach. Kaloryfer zepsuł się dni temu, a administrator nie odbierał telefonów. Jego palce, niegdyś tak pewne, gdy pisał kredą na tablicy, teraz drżały z zimna i starości.
Żył teraz cicho. Bez rodziny w pobliżu. Tylko skromna emerytura i okazjonalne wizyty dawnych uczniów.
Dnie ciągnęły się w nieskończoność, a noce były jeszcze dłuższe.
Tego popołudnia, gdy sączył letnią herbatę, zaskoczyło go pukanie. kilka osób go odwiedzało.
Powłóczył nogami w kapciach po zniszczonym linoleum. Gdy otworzył drzwi, zamrugał ze zdumienia.
Na śniegu stał wysoki młody mężczyzna w granatowym wełnianym płaszczu. Włosy miał starannie uczesane, a w rękach trzymał duży kosz.
„Panie Nowaku?” — zapytał, głos mu lekko drżał.
„Tak?” — starzec wytężył wzrok. „Znamy się?”
Mężczyzna uśmiechnął się. „Pewnie pan mnie nie pamięta. Nie chodziłem do pańskiej szkoły, ale siedem lat temu kupił pan obiad zmarzniętemu chłopakowi w stołówce.”
Oczy pana Nowaka rozszerzyły się, gdy przypomniał sobie tamten dzień.
„Kacper?”
Młody mężczyzna potwierdził skinieniem.
„O mój Boże…” — pan Nowak odsunął się. „Proszę, wejdź!”
Kacper przekroczył próg i od razu poczuł chłód. „Kaloryfer nie działa” — stwierdził, marszcząc brwi.
„Tak, miałem zadzwonić, ale…” — pan Nowak machnął ręką.
Kacper postawił kosz na stole i natychmiast sięgnął po telefon. „Nie musi się pan martwić. Mam znajomego hydraulika, przyjedzie w ciągu godziny.”
Pan Nowak otworzył usta, by zaprotestować, ale Kacper przerwał mu stanowczo, choć łagodnie.
„Powiedział mi pan kiedyś, żebym dbał o siebie. Teraz moja kolej, by zadbać o pana.”
W koszu były świeże produkty, ciepłe rękawiczki, skarpety, nowy koc elektryczny i kartka.
Dłonie pana Nowaka drżały, gdy ją otwierał.
„Dziękuję, iż pan mnie zauważył, gdy nikt inny tego nie zrobił” — brzmiał napis. „Pańska dobroć zmieniła moje życie. Chcę się odwdzięczyć — nie dziI tak Kacper stał się dla pana Nowaka nie tylko wspomnieniem przeszłości, ale nadzieją na przyszłość, pełną ciepła i wdzięczności.